rozdział 13

30 3 1
                                    


    Pamiętam, jak byłam mała, mama ciągle miała do mnie problem. Miałam może z dwanaście lat i ciągle się na mnie darła, gdy wracałam do domu. 

   Tego dnia przyniosłam do domu sprawdzian z trójką. Dostałam trzy. Gdy moja mama dowiedziała się, że dostałam gorszą ocenę niż córka jej przyjaciółki, ona wpadła w szał:

-Co to jest za ocena?- zapytała ze złością.

-Pytam się do cholery jasnej, co to jest za ocena?- zapytała ponownie, lecz dobitniej.

   Ja nic nie odpowiadałam. Nie chciałam się narazić na żadną uwagę ze strony mamy.

-Jeśli jeszcze raz przyniesiesz mi taką ocenę, to nie wiem co ci zrobię. Chodzisz na jakieś durne zajęcia dodatkowe, a nawet nie umiesz dobrze rozwiązać przykładu matematycznego! Co ty masz w tej swojej głowie? Młodsze dziecko od ciebie umiałoby więcej niż ty teraz! Co ty sobie wyobrażasz? Nie będę trzymać takiego bezmózga w domu! Jeśli znów zobaczę, że masz niższą ocenę od Mandy, to wezmę ten sprawdzian i o twój pusty łeb rozwalę! 

    Od tamtej pory nie chodzę na śpiew i mam lepsze oceny od Mandy, chociaż ona już nie chodzi do mojej klasy. Poszła do jakiejś innej szkoły, która podobno bardziej rozwija młode osoby. Moja mama też chciała mnie przenieść, ale uznała, że jeśli nie będzie Mandy w mojej klasie, to będę najlepsza. Niestety nigdy nie była tą najlepszą osobą. Możliwe, że przeciętną, lub jedną z lepszych. Nigdy najlepszą. 

   Mocno w głowie osiadło mi pewne zdarzenie, gdy miałam bodajże trzynaście lat. Olivia, moja najlepsza przyjaciółka z sąsiedztwa, organizowała swoje urodziny. Naprawdę ją lubiłam i postanowiłam, że zrobię jej laurkę, którą własnoręcznie robiłam. Mama mi mówiła, że ludzie lubią własnoręcznie robione rzeczy. Kupiłam jej oczywiście kilka rzeczy, ale myślałam, że laurka jej się spodoba najbardziej, ponieważ napisałam jej tam list o naszej przyjaźni i namalowałam od serca kilka obrazków. Byłam pewna, że jej się spodoba.

-Odpakuj prezenty Liva!- zawołała jakaś dziewczyna, której nie znałam.

-Oczywiście, pokaże wszystko po kolei- oznajmiła, trzymając w rękach torby prezentowe.

    Najpierw odpakowała prezent od tej, która chciała, żeby odpakowała wszystkie prezenty. Później otworzyła kilku dziewczyn. Potem przyszła kolej na mój prezent, moją kartkę. Otworzyła wszystkie rzeczy i na koniec zobaczyła, że jest jeszcze kartka. Nie uśmiechnęła się nawet. Otworzyła, omiotła wzrokiem tekst i zamknęła, zaginając ją na środku. Było mi bardzo smutno, ale nie mogłam tego pokazać. Następnie odpakowała prezent od jakiejś Violet. Od razu w jej ręce wpadła kartka z jakimiś zwierzątkami. 

-O boże! Violet, to jest najpiękniejsza kartka jaką w życiu dostałam!- oznajmiła przeglądając kartkę ze zwierzętami, która była kupna. 

   I właśnie w tym momencie pękło mi serce. Nigdy taki drobiazg a znaczy. Czasami małe rzeczy przeważają i powodują, że człowiek już nie daje rady. Czasami małe rzeczy są gorsze od sztyletu w plecy, ponieważ są jak cios w serce. 

   Resztę wieczoru spędziłam w towarzystwie mamy Olivii i jej psem. Olivia wolała swoje koleżanki, zamiast przyjaciółkę z sąsiedztwa. Niestety czasami ludzie muszą się dowiedzieć prawdy, mimo, że boli. To, że ona dla mnie znaczyła wszystko i była moją najlepszą przyjaciółką, nie miało znaczenia, ponieważ ja dla niej nic nie znaczyłam. Ale jak to powiadają ludzie, gorzka prawda jest lepsza, niż słodkie kłamstwo, a ja dalej nie chciałam żyć w kłamstwie. 

 ***

-Mamo, chyba potrzebuję korków z matmy- oznajmiłam, gdy wchodziłam do salonu.

-A co się dzieje?- zapytała, odrywając wzrok od telefonu.

-Jakoś nie rozumiem tematu, który jest w szkole.

-A masz jakiś sprawdzian?- zapytała

-Miałam- uściśliłam.

-Jak to miałaś? Mówisz, że potrzebujesz korepetycji, po sprawdzianie?- zapytała.

-Będę musiała poprawić tę ocenę- dodałam.

-A ile kosztują te korki?- zapytała. 

- 60 funtów- odpowiedziałam.

-Ile?- zapytała, widocznie nie dowierzając.

-60 funtów mamo- powtórzyłam.

-Niestety będziesz musiała poradzić sobie sama- oznajmiła. 

    Nic nie odpowiadając, ruszyłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do przyjaciółki, aby mi poradziła w takiej sytuacji. 

-Wiesz, że możesz pójść do niego na pierwsze zajęcia, ale to będą próbne. Wiesz, zawsze pierwsze korki są gratis- oznajmiła przyjaciółka.

-W sumie racja, nie wpadłam na to- odpowiedziałam, widocznie zaintrygowana propozycją mojej przyjaciółki.

-Napisz do niego i poproś o termin, ale zaznacz, że pierwsze zajęcia mają być próbne, bo chcesz zobaczyć, czy jest kompetentny czy coś takiego- powiedziała- dasz radę Lizzy.

-Dobra jakoś to ogarnę, dzięki za radę. Trzymaj się- odpowiedziałam i rozłączyłam się z Alice. 

Ja: Dzień dobry, chciałabym się umówić na korepetycje z matematyki, ponieważ nie daję sobie rady z danym tematem. Od razu zaznaczam, że najpierw chciałabym sprawdzić pańskie nauczanie i kompetencje, dlatego za pierwsze zajęcia nie będę płacić. Jeśli uznam, że korepetycje mi odpowiadają, będę je kontynuować. 

    Oczywiście wiadomość nie przyszła od razu, dlatego poszłam na dół, aby coś przekąsić. Finalnie zrobiłam sobie moje ulubione kanapki. Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej, włączyłam sobie jakiś serial i zaczęłam go oglądać. 

    Nagle do kuchni wszedł mój brat. Aż byłam pod wrażeniem, że opuścił swoją jaskinie. 

-Co tam Evan?- zapytałam, ponieważ byłam ciekawa, jak wygląda życie mojego starszego brata.

-A co się to młoda? -zapytał, widocznie rozdrażniony- Nigdy cię nie obchodzi moje życie.

-Okeeej, uspokój się Evan i nie zachowuj jak pięciolatek- oznajmiłam, ponieważ miałam dość jego humorków i tajemniczości.

-Sama się uspokój i nie rób z siebie idiotki. 

   No i to tyle. Tak wygląda moja relacja między bratem. Jak ja to uwielbiałam po prostu. 

-Dzięki Evan- odpowiedziałam, żałując, że się do niego odezwałam.

-Nie wtrącaj się w moje życie. Dla mnie jesteś nikim. Jak jeszcze raz się do mnie odezwiesz, udając miłą, tylko dlatego, że matka cię zmusiła, to będzie po tobie.

    Okej, tego się nie spodziewałam. Najwidoczniej chłopak ma coś z głową. Pewnie na leczenie już za późno. 

-Co ty do mnie gadasz chłopie? Brałeś coś?- zapytałam, ponieważ zdziwiło mnie jego zachowanie.

-Weź się już do mnie nie odzywaj Ivvy- oznajmił dosadnie, myląc moje imię.

No to chyba jakieś żarty. Mój własny brat nie wie jak mam na imię. On definitywnie musiał coś brać. 

-Mam na imię Lizzy- poprawiłam go.

-A spierdalaj.

   Cudownie. Nie mając ochoty na dalsze przekomarzania, poszłam do mojego pokoju. Wzięłam swój telefon do ręki i zobaczyłam SMS'a. 

Gościu od korków z matmy: Oczywiście odpowiada mi takie coś. Mam wolny termin jutro lub we wtorek. Jeśli będziesz zainteresowana, podam ci mój adres. Poprosiłbym również o dokładne stwierdzenie problemu, abym mógł się wcześniej przygotować z niego. :)

   Niezwłocznie mu odpisałam i umówiłam się na jutro. Przynajmniej w końcu będę ogarniać matmę.

Trust your intuitionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz