rozdział 2

106 8 0
                                    

Był piątek, ostatni dzień roboczy. Powinnam się cieszyć, ponieważ zaczynał się weekend, ale ten weekend nie będzie dla mnie przyjemny. Będę musiała spędzić całą sobotę z mamą, musi ze mną porozmawiać o czymś ważnym. Boję się takich rozmów, nigdy nie wynikło z tego nic dobrego, dlatego myślę, że tym razem nie będzie inaczej.

Wczorajszy dzień był udany. Zwykle nie bywają takie aktywne, ale przynajmniej nie byłam tak pogrążona w myślach... A poza tym razem z Alice obmyśliłyśmy nowy sposób na ściąganie, znaczy jak ściągnąć niezauważalnie, lecz skutecznie.

-Gotowa do szkoły? - Powiedziała moja mama, gdy robiłam śniadanie.

-Mamo, czy ja kiedykolwiek byłam gotowa do szkoły? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Nawet nie musiała odpowiadać, Ana Anson wiedziała, że jej cudowna córka Lizzy Anson nigdy nie była gotowa na coś takiego jak szkoła. Teoretycznie już dawno miałam iść na domowe nauczanie, ale moja mama zawsze powtarza, abym nacieszyła się liceum.

-Podwieść cię? Tylko szybko, bo mam za piętnaście minut spotkanie- Powiedziała moja rodzicielka, podczas gdy ja już jadłam kanapkę.

-Nie trzeba, Alice po mnie podjedzie- Odpowiedziałam z jedzeniem w budzi.

Każdy poranek wyglądał podobnie, jadłam kanapki z moją ulubioną pastą ze szpinaku i pomidorów. Moja mama śpieszyła się do pracy. I mój brat Evan, który wiecznie śpi do późna, spóźniał się co najmniej na trzy pierwsze lekcje. Szczerze nie wiem czemu mama nie zwraca mu takiej uwagi jak mi, ale jest starszy i potrzebuje więcej „luzu" jak to mówi.

-Pamietaj, że musimy dzisiaj pogadać, ale to jak wrócę z pracy- odparła.

-Mhm- odmruknęłam, ponieważ wiedziałam co oznacza "pogadać".

-Powodzenia na fizyce- Powiedziała dając mi całusa w czoło.

-Dzięki, powodzenia na spotkaniu- Mówiłam, gdy już zamknęła drzwi wejściowe od domu.

Właśnie zaczął wibrować mój telefon. Alice dzwoniła, pewnie na mnie czekała. Jak zawsze Lizzy Anson panna spóźnialska. Jakby inaczej. Po  pięciu sygnałach odebrałam połączenie od przyjaciółki.

-Wyłaź z tego domu, jak nie, odjadę bez ciebie i ze ściągania będą nici. Ja sobie poradzę, nie wiem jak ty pisząca w innym terminie, inny sprawdzian- powiedziała po czym się rozłączyła.

Po tych słowach wybiegłam z domu, prawie zapominając plecaka. Przeszłam na drugą ulicę i weszłam do Mercedesa Ali.

-Dzisiaj w bardzo szybkim tempie znalazłaś się w moim aucie. Szkoda, że wczoraj moja gadka nie podziałała.

-Oh weź daj spokój, i tak zdążymy na fizykę- Mówiłam do brunetki szturchając ją w ramie.

-Oh jasne, najlepiej będzie gdy ci idioci zajmą nam ostatnią ławkę i wylądujemy przed tą głupią babą, która słyszy nawet bicie twojego serca- Zaczęła mówić tym swoim tonem, gdy chciała udowodnić komuś swoją racje, czyli zawsze.

Po prostu Alice miała taki charakter.           
Uwielbiałam ją, ale czasami potrafiła działać na nerwy. Na pierwszy rzut oka wygląda na delikatną dziewczynę, która nie umie się nawet obronić, gdy ktoś ją wyśmieje. Oj jest dokładnie na odwrót, dlatego nie ocenia się książki po okładce, tylko po wnętrzu.

Kilka minut później byłyśmy już pod naszą ukochaną szkołą. My jej nienawidziłyśmy i chyba każdy w tej szkole wiedział jakie nastawienie miałyśmy do tej szkoły.

-Ooo proszę! Panna Anson zawitała progi naszej szkoły- powiedział Weels, którego już miałam dość.

-Weels, daj spokój. Przecież codziennie jestem w tej szkole- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

To że moje nastawienie do tej szkoły nie było za bardzo pozytywne, to nie znaczy, że olewałam ją tak jak mój brat Evan. A Weels miał zwyczaj koloryzować dużo rzeczy, ale nie musiał już psuć mi dnia.

-Oj Lizzy, nie bądź taka skromna- powiedział, aby mi się odgryźć.

Jak. On. Mi. Działał. Na. Nerwy.

Nie kontynuowałam już rozmowy. Wzięłam Ali za rękę i chciałyśmy wejść do środka, lecz przy wejściu stał Harvey Levan. Uczeń najstarszej klasy, który w tym roku dołączył do naszej szkoły. Nie mam pojęcia dlaczego zwracał moją uwagę, skoro dosłownie nic nie robił. Czasami jeździł do szkoły nissanem skyline r34 gtr.  Nie znałam się na motoryzacji, po prostu byłam fanką „Szybkich i wściekłych" i uwielbiałam Brian'a O'Conner'a. I jego cudownego, niebieskiego nissana. Oczywiście Brian jeździł różnymi autami ale szczerze te auto lubiłam najbardziej.

Alice szturchnęła mnie w ramie, wiadomo z jakiego powodu, a bardziej widoku. Olałam ją, bo działało mi to ma nerwy, a ona dobrze o tym wiedziała. Ale kontem oka widziałam, że Levan nawet nie spojrzał na mnie. Wątpiłam, że kiedykolwiek na mnie spojrzy, lub spojrzał. Powinnam go ignorować, tak jak on mnie.

-Lizzy, chodź już, za minutę dzwonek. Fizyka- Powiedziała akcentując na ostatni wyraz.

Przewróciłam oczami i pośpiesznie poszłyśmy pod sale, gdzie miałyśmy lekcje. Właśnie zadzwonił dzwonek, a Panna Rose wpuszczała już uczniów do swojej sali.

*****

Sprawdzian. Nienawidzę tego słowa. Podsumowuje twoją wiedzę,  chociaż w tej szkole nauczyciele nawet nie umieją uczyc, więc nie wiem jaką wiedzę miałby ten sprawdzian sprawdzać.

-Jak Ci poszedł sprawdzian?- zapytała mnie moja urocza przyjaciółka.

-Weź Alice nawet do mnie nie mów- odpowiedziałam rozzłoszczona.

-Ah, czyli, aż tak źle? Przecież Ci pomogłam ze wszystkimi zadaniami- powiedziała.

-Nie o to chodzi, po prostu ja sama tego nie napiszę, co jeśli byśmy nie chodziły razem na fizykę?- zapytałam poirytowana.

-Wyluzuj, to tylko fizyka, i tak na większość przedmiotów ze mną nie chodzisz- tłumaczyła mi, jakbym niczego nie rozumiała.

Ale w sumie i tak nic nie rozumiałam, bez powodu się złościłam tylko ze względu na poranną akcję z Levanem. Błagam, niech on opuści moje myśli, zanim będzie za późno.

-Muszę iść do toalety, zaraz wracam- poinformowałam Alice i szybkim krokiem ruszyłam w stronę toalet.

Mijałam dużą ilość osób, ponieważ do naszego liceum chodziła ponad połowa miasta.              

Widziałam śmiejącą się Leslie, z którą przyjaźniłam się na początku pierwszej klasy i była przy mnie w największym dołku w moim życiu, ale nie chciałam pamiętać jej, gdy była troskliwa i miła, chcę ją pamiętać ze strony prawdziwej, gdy wyśmiewała się z moich problemów z innymi i obgadywała mnie z każdym chłopakiem, który mi się kiedykolwiek podobał. Odwaliła zbyt dużo, żebym mogła o tym zapomnieć, lecz unikałam rozpatrywania przeszłości.

Spojrzała na mnie, więc szybko odwróciłam wzrok i włożyłam słuchawki do uszu. Nie chciałam myśleć o niej i o jej zachowaniu, które mnie zniszczyło jeszcze bardziej, lecz do mojego życia wstąpiła Alice, która pomogła mi wyjść z tego dołka i nie przejmować się osobami, które nie powinny mnie obchodzić. Dlatego jestem wdzięczna, że w moim życiu ona jest, bo pomimo, że jest wkurzająca i denerwująca, to jej rady i punkt widzenia świata są warte więcej niż wszystkie skarby.

Trust your intuitionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz