rozdział 1

151 10 0
                                    

-We were too close to the stars I never knew somebody like you, somebody - wydzierałam się z przyjaciółką podczas jazdy jej Mercedesem.

    Ja i Alice wracałyśmy właśnie z pikniku, który był organizowany przez samorząd naszego liceum. Nie przepadałyśmy za tym miejscem, ale akcje które były tworzone przez liceum były naprawdę fajne, a i tak nie miałam do roboty nic lepszego niż siedzenie w telefonie lub uczenie się do sprawdzianów, które były codziennie.

-Maybe it's a blessing in disguise I see my reflection in your eyes - darłyśmy się w niebogłosy.

    Razem z moją przyjaciółką tworzyłyśmy super zespoł. Tak naprawdę byłyśmy okropnymi śpiewaczkami, ale cóż nam to nie przeszkadzało. Jeśli inni mieli problem to ich sprawa, najważniejsze, że my się dobrze bawimy.

-Jesteś głodna? - zapytała Alice, która ściszyła radio w którym leciała nasza wspólna playlista.

-No oczywiście! Jedźmy do Liberty - zaproponowałam.

    Alice bez słowa skręciła w odpowiednią uliczkę, potem kolejną i byłyśmy już przed barem. Uwielbiałyśmy tam przychodzić. Było to jedne z bardziej popularnych miejsc z tym mieście więc mogło się pochwalić dużą ilością gości i sporym zainteresowaniem.

    Wchodząc do baru zobaczyłam pare znajomych twarzy, lecz dzisiaj było wyjątkowo mało ludzi. Podeszłyśmy do lady gdzie obsłużyła nas Nelly. Była moją sąsiadką i miałyśmy dobry kontakt, wiec miałam promocje w lokalu. Nelly była odrobine ode mnie starsza, zaledwie cztery lata.

 
-To co zawsze? - Nelly zapytała z uśmiechem.

-Jeszcze pytasz?-Zachichotała Ali.

     To co zawsze oznacza: podwójne frytki z sosem slodko-kwaśnym, dwie coca-cole Zero i wata cukrowa. Zawsze to brałyśmy. Odkąd pamietam, a pamiec z tego co wiem miałam bardzo dobrą. Czasami mi to bardzo przeszkadzało, ponieważ pamiętałam wszystko co ktoś mi zrobił, te złe rzeczy oraz te dobre. Często w głowie odtwarzam sobie obraz, gdy Weels mnie pocałował na oczach całej szkoły.. Nie przepadałam za nim, był bardzo.. nachalny. Był tylko jeden chłopak, którym się interesowałam, ale on zgrywał niedostępnego. Nazywał się Harvey Stiles Levan, miał urodziny pierwszego września i był ode mnie o rok starszy, miał metr osiemdziesiąt dwa. Nie mam pojęcia czemu wzbudził we mnie zainteresowanie, chociaż w ogóle się nie udziela w internecie, nie posiadał żadnych medii społecznościowych a życie szkoły totalnie go nie obchodziło. Był dla mnie zagadką, a taki status wzbudził we mnie chęć odkrycia jego osoby.

-Lizz, jesteś tutaj? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki. - Jedzenie już od dwóch minut jest podane przed twoim nosem. To niepodobne do ciebie, że tego nie jesz.

-Tak jestem, zamyśliłam się trochę - Odpowiedziałam, nie chcąc się tłumaczyć o kim rozmyślałam.

    Ale problem był taki, że codziennie o nim myślałam. Nie mogłam się go pozbyć z moich myśli. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że on się mną nie interesował a ja miałam na jego punkcie jakąś obsesję. Chciałam wybić go sobie z głowy! Tyle chłopaków mnie zaczepiało i skoczyło by w ogień aby ze mną być, bo nie oszukujmy się, długie, ciemne, proste włosy i wysoka, szczupła sylwetka przyciągają chłopaków. A ja w głowie miałam tylko bruneta z zielono-brązowymi oczami, który był niedostępny. Niemożliwe.

   Cieszyłam się, że mieliśmy dużo przedmiotów razem i często siedziałam przed nim w ławce. Choć nigdy nie zamieniłam z nim ani słowa, ani jednego słowa.. Było to przykre, ponieważ powinnam wiedzieć, że jeśli ktoś się tobą nie interesuje, pod żadnym pozorem nie interesuj się nim. Tak brzmi zasada numer jeden Alice. Ja też powinnam wziąć pod uwagę tę zasadę. Ale nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji, które wynikną z nie przestrzegania tej reguły.

   Po skończonym posiłku udałyśmy się do mojego domu, aby przygotować się na jutrzejszy sprawdzian z fizyki. To był jeden z niewielu przedmiotów na który chodziłam razem z Alice, ale cieszyłam się z tego, bo przynajmniej nie robiłaby ze mnie idiotki na lekcjach w których uczęszcza Harvey i niechcący mówiła: "O jejku zobacz tam siedzi Harvey", "Mmmm czujesz tę wodę kolońską?", "Ciekawe co robił w nocy?" Te zdania, które blondynka wypowiadała non stop doprowadzały mnie do szału. A najgorsze było to, że brunet i tak nie zwracał na mnie uwagi i jeszcze bardziej unikał mnie.

Trust your intuitionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz