rozdział 5

71 6 4
                                    

     Jadąc autobusem rozmyślałam o tym, czy aby na pewno impreza jest dobrym pomysłem. Ale przecież niedługo się wyprowadzam i muszę czerpać jak najwięcej z życia, które aktualnie mam w Brixham. Nie zaszkodzi, jeśli ostatnie pół roku w mieście spędzę intensywniej niż przez całe swoje życie. 

***

-Jak oceniasz moje dzieło- zapytałam się przyjaciółki, kończąc makijaż.

-Wykonałaś lepszy makijaż niż ja- żaliła się patrząc na mój makijaż.

-Nie prawda!- odparłam oburzona. Alice wykonała dużo lepszą robotę niż ja i nie rozumiałam jej toku myślenia.- Twój makijaż jest znacznie piękniejszy od mojego.

     Nasza kłótnia nie trwała zbyt długo, ponieważ nie miałyśmy na nią czasu. Impreza zaczynała się o ósmej, a nie chciałyśmy się spóźnić. 

    Włożyłam obcisłą sukienkę w kolorze butelkowej zieleni. To  nie tak, że ja chciałam ją założyć- o wiele lepiej czułabym się w jakimś topie i jeansach, lecz ukochana Ali nie pozwoliła mi się ubrać tak jak ja chciałam. Musiałam założyć coś co ona chciała, bo uznała, że przepięknie się prezentuje w takich sukienkach, bo podobno podkreślają jakieś kształty mojej figury. To nie tak, że nie lubiłam swojej figury, po prostu nigdy nie włożyłabym czegoś takiego w z własnej woli.

-Dobra chodź tu- oznajmiła Alice po kilkuminutowych poprawkach w lustrze. - Musimy już jechać.

-Ja jestem gotowa- odpowiedziałam przyjaciółce, ponieważ czekałam na nią już od piętnastu minut.- Nie wiem jak ty.

***

   Będąc pod domem Andry, słyszałyśmy głośną muzykę. Szybkim krokiem dotarłyśmy pod drzwi domu. Bez pukania weszłyśmy do środka czując nieprzyjemny zapach potu, alkoholu oraz innych dziwnych substancji.

-Idę znaleźć Andry, poczekaj na mnie Liz.

     I takim oto sposobem zostałam sama. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, dlatego automatycznie poszłam do kuchni zapominając o prośbie przyjaciółki. I takiego widoku się nie spodziewałam w tamtym miejscu- Moją dawną przyjaciółkę Leslie z Harvey'em. 

-Uduszę ją zaraz - Powiedziałam pod nosem, idąc w ich kierunki, ponieważ właśnie obok nich stało picie, którego chciałam się napić.

    Zobaczyłam kątem oka jak Leslie przybliża się do chłopaka i się we mnie zagotowało. 

    I właśnie w tym momencie wpadłam na genialny plan. 

-Boże przepraszam- powiedziałam, gdy upuściłam "niechcący" kubek z napojem na sukienkę Leslie. - Pomóc Ci to wyczyścić?- zapytałam patrząc na plamę, którą zrobiłam.

-Nie dzięki, sama sobie poradzę- powiedziała opuszczając kuchnię. 

-Nie lubicie się?- zapytał chłopak.

    Czy on właśnie się do mnie odezwał po raz pierwszy w życiu? Być może. Czy chciałam kontynuować rozmowę z nim? Oczywiście, że tak. Czy wiedziałam jak? Oczywiście, że nie. 

-Jakoś nie przepadamy za sobą- odpowiedziałam spuszczając wzrok, ponieważ nie komfortowo się czułam gdy tak na mnie patrzył. 

-To akurat zauważyłem- powiedział śmiejąc się.

-Sorki, że tak wyszło -broniłam się, aby nie pomyślał czegoś głupiego o mnie, chociaż pewnie ma już o mnie jakieś zdanie.- Nie chciałam nikogo oblać.

-Nic się nie stało, i tak już miałem iść-  oznajmił Harvey.

-To w takim razie nie przeszkadzam- niemal natychmiastowo odpowiedziam.

-Nie o to chodzi, chłopacy organizują BeerPonga i miałem akurat iść- odparł.- Chcesz iść ze mną Lizzy?

     Zdziwiłam się, że Harvey proponował mi pójście na BeerPonga z jego znajomymi, ale jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że znał moje imię.

-No jasne, a tak poza tym skąd znasz moje imię?- zadałam to pytanie, ponieważ dłużej nie mogłam wytrzymać w niewiedzy.

-Lizzy, nasza szkoła nie jest jakaś duża i praktycznie każdy zna swoje imię- powiedział.

    Poczułam coś dziwnego, gdy po raz kolejny wymówił moje imię.

-Racja.

***

    Gdy byliśmy już przy wielkim stronie, który był naszym stanowiskiem do gry, nagle odezwał się Blaise- przyjaciel Harvey'ego. 

-Ooooo Harv, wiedziałem, że kogoś nam przyprowadzisz.

-Dobieramy się w pary- odezwał się drugi głos należący bodajże do Gabriela z mojego rocznika.

      Widziałam, że jest parzyście osób i nie miałam pojęcia z kim będę w parze, więc zastanawiałam się nad ucieczką. Niestety moje plany zakłócił Blaise, który akurat do mnie podszedł.

-Idź do Harvey'ego i bądź z nim w parze- oznajmił i poszedł do jakiegoś chłopaka, który stał obok mnie.

    Byłam zbyt oszołomiona tą informacją, dlatego z chwilowym opóźnieniem ruszyłam w kierunku chłopaka. Nie mogłam pojąć jednej rzeczy- Jeszcze niedawno nigdy nie zamieniłam z nim słowa, a teraz miałam być z nim w parze w jakiejś konkurencji. Nieźle się zapowiada.

-Pośpiesz się Lizzy- zawołał Harvey, który był po drugiej stronie stołu.

  Trzeci raz. 

  Gra w BeerPonga szła mi fatalnie. Nie umiałam trafić piłką do kubeczka, dlatego ciągle musiałam pić, co niestety pogorszyło mój stan oraz trzymanie języka za zębami. Harvey niestety musiał również zapłacić za moje umiejętności, ponieważ musiał wypić tyle co ja.

-Niezła gra Lizzy- Powiedział, gdy już zakończyła się runda i było wiadomo kto zajął ostatnie miejsce- My.

Czwarty raz. Nie wiem czemu moje imię wypowiadane przez niego dziwnie na mnie działało, dlatego musiałam coś z tym zrobić i powiedziałam:

-Nie mów do mnie Lizzy.

-Dlaczego- zapytał brunet.

-Irytuje mnie to- skłamałam.

-Okej Liza- oznajmił- Lepiej?

-Niech ci będzie Harry- odpowiedziałam próbując ukryć uśmiech, który wkradł mi się na wargi.

-Nie jestem pierdolonym Harrym Potterem!- odparł ze śmiechem.

   Trochę skrzywiłam się na dźwięk przekleństwa, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do używania takiego słownictwa. Mam siedemnaście lat i wiem, że każdy w moim wieku używa takich słów, lecz ja czułam się nie komfortowo gdy je wymawiałam. 

-Nie będę mówić do ciebie jakimś długim imieniem, którego nie da się szybko wymówić.

-To nie moja wina, że wypiłaś za dużo i nie umiesz normalnie gadać Liza- odparł. 

   Nie mogę uwierzyć, że gadamy dopiero od niedawna a on już ma dla mnie przezwisko. Słodkie. Będę miała co opowiadać Alice. 

-No nie- powiedziałam na głos, gdy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę zgubiłam przyjaciółkę i nie mam pojęcia gdzie jest. A tak teoretycznie to ja się zgubiłam bo nie posłuchałam jej, gdy prosiła mnie o to bym na nią zaczekała.

-Coś się stało?- zapytał widząc moje zmieszanie.

-Zgubiłam Alice.

-Pomogę Ci jej szukać- powiedział idąc ze mną w stronę salonu.




Trust your intuitionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz