-W sumie to to nie wina Mike'a. - powiedział Adrien.
-Niby dlaczego? To on nam tu kazał przyjść. - Daisy mu odkrzyczala.
-Jak taka mądra jesteś to czemu nawet nie wiesz kto ci zrobił dzisiaj krzywdę?! - wykrzyczał wkurzony Adrien.
Oho, robi się gorąco.
Pierwszy przystanek to toalety. Przez wszystkie emocje nie za dużo się odzywalismy. W sumie to chyba wszyscy zapomnieliśmy o tym co ostatnio ustaliliśmy. Szliśmy po prostu przed siebie. W toaletach szukaliśmy po każdej kabinie itd. Nic jak zwykle. Przypomniałam sobie ze mam zegarek. Spojrzałam na godzinę i wtedy już wiedziałam dlaczego jestem taka śpiącą. Była 3:02. Haha 3 godzina godzina duchów. Nie wierzyłam w to ale teraz jakoś się tego bardziej przestraszyłam. Wyszliśmy.
Mmm... Mmm...
Co to? A no tak telefon.
Stanęłam w bezruchu. Na wyświetlaczy wyświetlił się tylko napis:
Ryder - i serduszko.
-Halo..?
-Boże Sophie to ty! Jezu ja już z tad wyszłem wracam do domu Sophie ja już nie wiem co robić, jestem już przed domem radźcie sobie beze mnie. Chociaż z tobą będzie ciężko.
Rozłączył się.
No chyba go coś boli. Może się uderzył po drodze? Dlaczego był tak nie miły?
-Sophie I co? Gdzie jest Rider - zapytała Daisy.
-Rider.. jest cały. Wrocil do domu.
-Co za idiota! - Adrien jak zwykle.
-Dobra dobra Adrien.
Idziemy dalej. Drzwi. Napis nad nimi:
Kuchnia.
Nie wiem dlaczego i z kad, ale pomyślałam o takiej kuchni takiej od krwi i z pokrojonym ciałem na blacie. Tak, to napewno przez to bałam się tam wejść. W sumie nie miałam nic do gadania bo trzymaliśmy się za ręce a oni szli prosto tam.
Weszliśmy. Tak jak się można było spodziewać duża - ogromna kuchnia. Nie nie było tam żadnej krwi ani żadnego ciała na blacie. Taka obskurna. No ten budynek jest trochę stary czego było można się innego spodziewać.
-Cii... - powiedział adrien. - wyszeptał w sumie.
-dlaczeg- - daisy urwała to a ja nie wiedziałam dlaczego dopóki nie obrucilam swojej głowy w lewo.
Cień. Człowieka.
-To może być Mike albo Maya. -wyszeptałam.
-Albo psychopata lub seryjny morderca. - nic dodać nic ująć adrien. Pomyślałam.
-Podejdźmy trochę bliżej, może zobaczymy te osobę.
-Powaliło cie? Jescze nas zauwarzy.
-Kto tam jest?! - to napewno nie był Mike a już napewno nie Maya. To był ciężki meski głos i ciezki brytyjski akcent. Gość około 50-siątki.
-Spierdalamy. -powiedział adrien I nic więcej nie musiał mówić abyśmy z daisy
1. Zaczęły biec ile sił w nogach
A z rzeczy które teraz mamy to była
1. Nic bo nawet o tym nie myślałam.
-Tutaj szybko!
Schowaliśmy się w jakiejś stołówce czy coś nie wiem co to było.
Było tam jakieś coś z kartonu za czym się schowaliśmy.
Skrzyp.
Drzwi się na 100% otwarły.
Wydech.
Śmiech.
Tego smiechun nie zapomnę na długo.
W tym całym czymś z kartonu Była mini dziurka i tak właśnie patrzyłam na tego faceta.
No tak nie zbyt mięśniowy, wysoki, napewno miał około 50 lat i bardzo wkurzony a twarz? No, ja psychopata. Twarz psychopaty. - po prostu. Tak sobie go mierzyłam wzrokiem ale serce stanęło mi gdy spojrzałam w jego rękę.
Nóż.
![](https://img.wattpad.com/cover/356054855-288-k774802.jpg)
CZYTASZ
Zakazana
Humorsophie, to jedna z paczki przyjaciół. Pewnego razu przeżywa przygodę, której już nigdy nie zapomnij.