Wtedy zamarłam. W bezruchu, tak jakbym straciła panowanie nad swoim ciałem, tak jakby nie było moje. Po chwili zebrałam się na to by cichutko jak myszka dotknąć Adriena za ramię.
-Adrien... - powiedziałam maksymalnym szeptem jakim potrafię.
Skinoł głową dając mi do zrozumienia ze tak jakby mówi "co".
-On... ma Nóż.
Jego oczy stały się większe niż Ziemia.
Daisy jak się dowiadując, usłyszała co powiedziałam i złapała się rękami za usta.
Wtedy wróciłam na swoje "pole" gdzie widziałam naszego opawce.
-Co za gówniarze. - powiedział maksymalnie wkurzony.
Odwrócił się i wyszedl. Drzwi trzasnęły, a ja dalej stałam w bezruchu. Z tego wszystkiego nie wiem czy nawet oddychałam.
-Wyszedł? - powiedziała cichutko daisy.
-Tak. Ale poczekajmy jeszcze sekundkę.
-I co chcesz niby potem zrobić?
-Wyjść jak najszybciej z budynku, i zadzwonić do wszystkich. - powiedziałam lekko wkurzona.
Wyszliśmy zza kartonu tak cicho że chyba nawet mrowki pod ziemią tego nie słyszały. Teraz kierunek do naszego "wyjścia" I wejscia zarazem.
Nawet nie wiecie jaka to była ulga wyjść z tego przeklentego budynku.
Spojrzałam na zegarek. 3:28. Z tego wszystkiego ten czas tak wolno płynie?
Telefon. Wzięłam go z kieszeni moich jeansów. Jako że nie mieszkam z tatą, a mama to alkoholiczka, mieszkam w sumie sama więc nikt się o mnie nie martwił co widać po ani jednym nieodebranym połączeniu.
-Do kogo zadzwonić?
-Do may'i. - odparła Daisy.
Nic więcej nie trzeba mówić. Wybrałam numer przyjaciółki i zadzwoniłam.
-Nie odbiera.
-Do Ridera. Zadzwoń do niego. - powiedział Adrien.
-No ale on jest przecież w domu.
-A no tak. Idiota.
-No to dzwonie do mik'a.
No jaśnie pań raczył nawet odebrać.
-Mike gdzie jesteś?!
Śmiech. Pamiętacie jak mówiłam coś w stylu "tego smiechu nie zapomne" jak śmiał się tamten facet? No to nie zapomniałam. A chciałabym.
Tak już się pewnie domyślacie.
To był jego śmiech. Zamarłam.
CZYTASZ
Zakazana
Humorsophie, to jedna z paczki przyjaciół. Pewnego razu przeżywa przygodę, której już nigdy nie zapomnij.