Rozdział 2

17 1 0
                                    


Dźwięk mojego największego wroga rozbrzmiał niczym ryk silnika samolotowego na lotnisku wybudzając mnie ze snu o siódmej rano. Otworzyłam lekko oczy starając oswoić się ze światłem wpadającym do mojej sypialni. Po kilku dłuższych chwilach i przeciągnięciach wstałam i poszłam do łazienki. Szybki prysznic momentalnie mnie orzeźwił i rozbudził. Włączyłam muzykę i zaczęłam szykować się do pracy. Wysuszyłam długie blond włosy i założyłam cielistą bieliznę, która podkreślała moją całkiem zgrabną figurę. Nie byłam wysoka, ale mój zazwyczaj dopasowany strój do pracy i wysokie buty dodawały mi kilku centymetrów. Zawsze starałam się wyglądać elegancko, choć nie zawsze miałam na to ochotę. Mój szef bardzo cenił sobie perfekcję w każdym calu, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Założyłam długie czarne spodnie, czarny top na ramiączkach i czerwoną, taliowaną marynarkę . Całe szczęście pogoda na Ibizie w maju jeszcze nie przyprawiała o udar, więc miałam pewność, że nie popłynę w marynarce. Dobrałam do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą i złotą biżuterię. Włosy wyprostowałam i postawiłam na naturalny makijaż. Efekt końcowy wyglądał bardzo obiecująco.

 - Może to nie będzie, aż tak paskudny dzień? - powiedziałam sama do siebie, patrząc w ogromne lustro. 

Wyszłam z domu i udałam się w dół miasteczka. Specjalnie wychodziłam dziesięć minut wcześniej, żeby dojść na przystanek przy plaży mimo iż kolejny znajdował się znacznie bliżej domu. Widok spokojnego morza o poranku pozwalał mi się choć na chwilę odstresować przed pracą. Za dosłownie moment podjechał autobus z jak zawsze roześmianym Diego za kierownicą. Widzieliśmy się w sobotę, a ja już zdążyłam się za nim stęsknić. Był to przesympatyczny, młody chłopak, w moim wieku, więc może dlatego tak dobrze się dogadywaliśmy. Mimo tego, że był przystojny i bardzo pociągający to mieliśmy relację jak brat z siostrą co niezmiernie szanowałam i doceniałam. 

- Hola señorita! - powiedział całując mnie trzy razy, a ja odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem przechodząc na angielski.

 - Hejka, cóż za punktualność – odparłam - Nadal się dziwię jak to możliwe skoro jesteś hiszpanem.

 - Po prostu wiem, że mieszka tu jedna dobra duszyczka, która codziennie rano śpieszy się do pracy, a i tak przychodzi specjalnie na dalszy przystanek, żeby choć przez sekundę spojrzeć na morze – spojrzałam na Diego ze zdziwieniem jakbym zupełnie zapomniała jak dobrze mnie zna. 

Czasami gdy wpadał do mnie na piwo i film i siedział przez kilka godzin, to aż robiło mi się go szkoda, że musi słuchać moich monologów. Filmy przemijały nie wiadomo kiedy i zdarzało się, że jeden seans oglądaliśmy trzy razy, aby w końcu się dowiedzieć o co w nim chodziło. Przełamywał moją małomówność. Był tutaj moim jedynym przyjacielem płci męskiej, którego miałam. Nie patrzył na mnie jak na obiekt westchnień i pożądań, tylko jak na normalną kobietę, która czasami potrzebuje prawdziwego, opiekuńczego i obiektywnego przyjaciela. Za to go kochałam, był bratem którego zawsze chciałam mieć. 

- Dobrze wiesz, że wolę góry – odpowiedziałam wytykając mu język - Przecież tu też masz góry, już mi nie ściemniaj. 

- Owszem, ale nawet nie wiesz jak piękne są góry w Polsce, widok wschodzącego słońca nad Giewontem zapiera dech w piersiach. Jak raz to zobaczysz to będziesz chciał już to oglądać przez całe życie. 

Przez resztę drogi rozmawialiśmy o głupotach, aż dojechaliśmy do stolicy gdzie mój przyjaciel wysadził mnie pod samym wejściem do biura dzięki czemu zaoszczędziłam dziesięć minut drogi na pieszo. 

- Do jutra przystojniaku – rzuciłam mu na pożegnanie. 

- Jutro spóźnię się pięć minut, żebyś mogła dłużej popatrzeć na zatokę – odpowiedział wybuchając głośnym śmiechem i zamknął drzwi. 

Jedna NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz