Rozdział 12

10 0 0
                                    

Cholera zaspałam. Siódma trzydzieści to zdecydowanie za późno, żeby wrobić się punktualnie do pracy. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki, włosy związałam w niedbałego koka, zrobiłam ekspresowy makijaż po czym ubrałam się w luźną sukienkę w błękitnym kolorze. Do tego założyłam białe sandałki na obcasie i łapiąc w locie torebkę pobiegłam na autobus. Byłam potwornie głodna lecz nie zdążyłam nawet wpaść do Milagros po jakąś słodką bułkę na śniadanie. Pech chciał, że Diego też nie miał przy sobie nic do jedzenia, musiałam jakoś się przemęczyć do pory obiadowej. Chwilę przed dziewiątą wbiegłam do biura i ku mojemu zaskoczeniu Magdy też jeszcze nie było. Całe szczęście nie tylko ja zaspałam. Poszłam do mojego gabinetu, włączyłam komputer i zabrałam się do pracy, piętnaście minut później wpadła Magda.

- Jest już Kamil? - zapytała starając się uspokoić oddech.

- Cześć śpiochu, nie wiem. Nie widziałam go jeszcze dzisiaj.

- Całe szczęście, może nie zauważy, że się spóźniłam.

- Bez przesady, jak raz się spóźnisz to przecież nic się nie stanie – odparłam robiąc minę niewiniątka jakbym sama przyjechała godzinę przed czasem.

- W sumie masz rację, ale z nim to nigdy nic nie wiadomo – uśmiechnęła się porozumiewawczo i wyszła z mojego pokoju.

Wydrukowałam wszystkie potrzebne mi dziś tabelki i dokumenty lecz zanim zaczęłam je wypełniać i analizować uznałam, że pójdę porozmawiać z Kamilem. Nie stresowałam się już tak bardzo gdy szłam w stronę jego gabinetu z wysoko podniesioną głową. Nie wiedziałam skąd się we mnie zebrało tyle odwagi, ale być może to dzięki temu, że istniała możliwość, że wcale go nie zastanę w biurze. Stanęłam przed drzwiami jego gabinetu i zapukałam trzy razy, ze środka odezwał się męski głos przyzwalający na wejście. Otworzyłam drzwi, a Kamil stał odwrócony przodem do okna i rozmawiał przez telefon. Na jego biurku porozrzucane były stosy dokumentów i kolorowych karteczek przypominających o jakimś ważnym terminie lub spotkaniu. Ja go tego nauczyłam, żeby ustalać priorytetowe sprawy do załatwienia i niczego nie pominąć. Stanęłam przed nim i zaczekałam, aż skończy rozmawiać. Zauważyłam, że na krześle leży torba z McDonalda z jedzeniem na wynos, a zapach pysznego, niezdrowego posiłku wypełniał całe pomieszczenie. Zaciągnęłam się tym aromatem, a mój żołądek aż się skręcił z głodu i cicho zaburczał. Z tego wszystkiego nawet nie zarejestrowałam momentu w którym mój Szef skończył rozmowę.

- Głodna? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy

- Trochę – skrzywiłam się, gdy zrozumiałam, że mnie przyłapał.

- Możesz zjeść jeśli chcesz, jajka lubisz więc powinno Ci smakować - zatrzymał się na moment i sprawdził moją reakcję – usiądź.

- Dziękuję, nie będę wyjadała Ci śniadania.

- Weź, proszę. Ja i tak nie mam kiedy tego zjeść, więc tylko się zmarnuje. Powinno być jeszcze ciepłe – wyciągnął do mnie rękę z pachnącym pakunkiem.

- Dzięki – odparłam i zabrałam papierową torebkę – masz chwilę, chciałam porozmawiać?

- Jasne – zaskoczył go dźwięk moich słów – usiądź – powtórzył i wskazał mi ręką fotel, a ja wykonałam jego polecenie odkładając moje śniadanie na bok.

- Wiesz nie wiem czy powinniśmy załatwiać prywatne sprawy w pracy, ale uważam, że powinniśmy jak najszybciej to zakończyć.

- Zakończyć? Łucjo nawet nie pozwoliłaś mi niczego zacząć, a już chcesz kończyć? – uniósł się lekko, a ja odwróciłam wzrok od jego posmutniałej twarzy.

Jedna NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz