Rozdział 7

7 0 0
                                    


Poniedziałek zaczął się identycznie jak każdy inny, ta sama śpiewka jak co rano z tą różnicą, że  przez co najmniej dwadzieścia minut musiałam znosić towarzystwo Rity. Nie napawało mnie to zbyt dużą radością, bo Rita była dla mnie totalnym zerem. Wyglądała dziś na mało skacowaną chociaż i tak bardziej przypominała stracha na wróble niż dwudziesto-paro letnią dziewczynę. Byłam przekonana, że gdyby się ogarnęła, ładnie umalowała i uczesała byłaby bardzo ładną kobietą, a i w głowie znalazłaby odrobinę rozumu, w końcu wychowała ją Milagros, więc musiała mieć trochę pod tą stertą kołtunów. Przez całą drogę rozmawiałam z Diego, a Rita wpatrzona w telefon nawet nie zwracała na nas uwagi. Gdy dojechaliśmy do mojego biura wysiadłam z samochodu, a Diego zaraz za mną.

- El nie chce tam iść... - spuścił głowę, a ja nie patrząc w jego twarz wiedziałam, że miał najsmutniejsze oczy na świecie – boję się jak jasna cholera, nie wiem co mam ze sobą zrobić.

- Diego spójrz na mnie, jesteś najodważniejszym facetem na całych Balearach, więc głowa do góry, zepnij pośladki i zmierz się z tym co być może zmajstrowałeś – po tych słowach na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech – leć i wszystko będzie dobrze, uwierz mi, widzimy się wieczorem.

- Dzięki El, jak się nie porzygam po drodze to będzie dobrze.

Zaśmiałam się i poszłam na górę do mojego biura. Cieszyłam się jak małe dziecko gdy uświadomiłam sobie, że nie spotkam dziś w pracy Szefa. Za to jak tornado do mojego gabinetu wbiegła zdyszana Magda.

- Boże słońce co Ci się stało?

- Ale mam wiadomość, nie uwierzysz gdzie poleciał Kamil – no pięknie ja skutecznie starałam się o nim zapomnieć, a ona mi o nim przypominała – na Kubę, czaisz?

- I co w związku z tym? – udawałam niewzruszoną całą sytuacją.

- Jak to co – wybałuszyła na mnie swoje duże zielone oczy – zawsze marzyłyśmy, żeby tam polecieć, a jeśli on ogarnie tam jakiś klientów i współpracę to będziemy tam mogły latać kiedy będziemy tylko chciały i to pewnie po kosztach – krzyczała zachwycona całym niecnym planem.

Przed oczami pojawił mi się obraz boskiego ciała Kamila na pięknej kubańskiej plaży ociekającego słoną wodą. Boże czy jego widok kiedyś przestanie prześladować moje myśli.

- Słonko nie nakręcaj się tak, bo ledwo co tam poleciał i nic jeszcze nie wiadomo. Może nie będzie żadnej współpracy?

- Ty to jak zawsze najgorszy scenariusz zakładasz, nie umiesz się bawić – wstała wytykając mi język i wyszła z pokoju.

Oparłam się o fotel, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że jedynym sposobem aby zapomnieć o rozmyślaniu na temat tego co robi teraz Kamil i przede wszystkim z kim było odtworzenie słów Mikołaja. Jego ciepły głos otulił moje myśli i uspokoił moje nerwy. Chciałam jakoś umilić mu dzień, bo wiedziałam, że pewnie jest ledwo żywy, a dodatkowo musi siedzieć na tych głupich wykładach czy innych prezentacjach. Postanowiłam nagrać mu wiadomość głosową „Hej nieznajomy, miałam właśnie wolne pięć minut, a Twój obraz w mojej głowie wypełnił je po same brzegi. Marzę o tym by Cię znów usłyszeć.". Wiedziałam, że odsłucha to dopiero wieczorem albo wcale nie będzie miał na to czasu, ale cieszyła mnie świadomość, że będzie wiedział, że o nim myślę. Dzień w pracy minął mi zawrotnie szybko, większość spraw pozałatwiałam w poprzednim tygodniu, więc zniecierpliwiona wybiegłam na przystanek punktualnie o siedemnastej. Całą drogę w autobusie skubałam paznokcie z nerwów, a gdy wysiadłam w Cala Llondze pobiegłam do domu tak szybko jak tylko potrafiłam. Pod drzwiami siedział mój przyjaciel i głaskał Heńka. Głowę miał nisko spuszczoną więc nie mogłam odczytać wyrazu jego twarzy. Stanęłam na podjeździe a torebka osunęła mi się i upadła na ziemię.

Jedna NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz