Nowy Jork nagle okazał się najwspanialszym miastem na świecie. Serio. Paryż mógł się przy nim schować, jakby tylko miał gdzie, ale niestety jest za duży, i pozostało mu tylko zostanie tam, gdzie był, i wstydzenie się. Brudne wieżowce były piękne i błyszczące, smród spalin pachniał, brak trawy zieleniał, a okropne stacje metra... cóż, wciąż były okropne, im nic nie mogło pomóc, ale poza tym cały Nowy Jork kwitł i pachniał. Gdyby życie było musicalem, Tony i Peter śpiewaliby jadąc windą, ale nie był to musical, a oni byli mężczyznami i byli bardzo zdeterminowani, żeby drugi nie widział, jak bardzo ten pierwszy cieszy się i jak szczęśliwi są, że żaden z nich się nie przeprowadza. Ze szczęścia zapomnieli nawet rozmawiać, a Tony zastanawiał się, czy i jak bardzo oberwie mu się od Pepper za podjęcie takiej decyzji bez niej, ale ku jego bezgranicznemu zdziwieniu, kiedy wyszli z windy, w apartamencie zamiast być złą, Pepper uśmiechnęła się szeroko, podbiegła do swoich chłopców i przytuliła ich mocno.
-Tony! Dzięki bogu firma uratowana - zawołała.
-Co? - zdziwił się Peter.
-Tony się nie chwalił? Był tak zły, że wyjeżdżasz, że zwolnił połowę pracowników - zaśmiała się Pepper.
-Co ty gadasz, kochanie? - Tony udawał, że nie wie o czym mowa - O Jezu - jęknął - Muszę zadzwonić do Bournów i wszystko odkręcić - westchnął z niezadowoleniem. Czemu plany nie mogły zmienić się wcześniej?
W czasie, kiedy Tony starał się odkręcić bałagan, który zrobił, Peter zgarnął swój plecak i poszedł do swojego pustego pokoju. Westchnął głęboko, zadowolony, że wreszcie wszystko jest na swoim miejscu, ale wtedy przypomniał sobie o brudnym metrze. Tony nie wiedział, że Peter jest Spider-Manem i niekoniecznie musi być z tego powodu zadowolony. Tak, to był problem. I jeszcze była sprawa z Nedem i MJ. Nowy Jork jakby trochę poszarzał, ale zanim zdążył poszarzeć bardziej, Peter przypomniał sobie, jak dobry ma dzień, i postanowił, że nie pozwoli mu się zepsuć, a w zasadzie to go naprawi. Dał szybko znać Tonyemu i Pepper, że wychodzi, na co Tony wciąż rozmawiający przez telefon wyburczał coś o zdradzieckiej dezercji, a Pepper upomniała go, żeby nie wracał za późno, bo trzeba ustalić dużo rzeczy.
Pierwszą osobą, do której Peter postanowił się udać, był Ned. Ned mieszkał w dużym, starym bloku z wiecznie zepsutą windą, na którą wiecznie narzekał. Miał powód, mieszkał na 7 piętrze. Kiedy Peter doczłapał się tam, obleciał go strach. Co, jeżeli przyjaciel nie będzie chciał z nim rozmawiać? Nie mógł jednak zbyt długo myśleć nad odpowiedzią, bo w tym momencie Ned również doczłapał się na górę i stanął na środku korytarza, wpatrując się w Petera.
-Hej - zaczął niepewnie Peter. Ned wciąż nic nie mówił - Słuchaj, wiem, że zepsułem. Przepraszam, masz rację, jesteśmy przyjaciółmi i musimy sobie ufać. Ja muszę ci ufać - poprawił się - I będę. Obiecuję, będę mówić ci o wszystkim. Jesteś moim jedynym przyjacielem, i nie mogę cię stracić, a już szczególnie nie z własnej głupoty - zakończył Peter.
Ned jeszcze przez chwilę pomilczał, ale dał się udobruchać i uśmiechnął się do Petera, zapraszając go na obiad, jak gdyby nigdy nic. Po obiedzie chłopcy poszli do pokoju Neda.
-Mam jedną dobrą wiadomość i dwie złe - odezwał się Peter, jak tylko zamknęły się za nimi drzwi.
-No dawaj - powiedział Ned rzucając się na łóżko.
-Po pierwsze... Mieszkam z Tonym! Tak na stałe! - Peter uśmiechnął się szeroko.
-NIE! Ale jazda! Serio??? - krzyknął Ned.
-Queridos mios, estoy contemplado el milenio dorado! - dało się słyszeć z salonu.
-Lo siento abuela! - odkrzyknął Ned - Ale jazda! - szeptem powtórzył Ned.
CZYTASZ
Zmiany Irondad&Spiderson
FanficOd śmierci w wypadku wujka Bena życie Petera Parkera nie układało się najlepiej, ciocia May nie mogła poradzić sobie ze stratą co mocno odbiło się na naszym bohaterze jednak kiedy Peter otrzymuje starz nie gdzie indziej niż w StarkIndusties pojawia...