Rozdział 1

188 1 0
                                    

Leyla

Była środa dzień jak co dzień, spędzałam przerwę z Madison i plotkowałyśmy o różnych rzeczach. Nie mogłyśmy o nich rozmawiać na lekcjach, ponieważ nauczyciele za rozmowy na lekcjach wstawiali F. Gdy nad chodził koniec przerwy usłyszałyśmy od przechodzącej obok dyrektorki rozmawiającej przez telefon:
- Kolejny uczeń w tej nieszczęsnej klasie!-powiedziała zirytowana. - Jak to nie wiesz w jakiej!? W tej co jest ta mądrala Madison.

Rzeczywiście, Madi (często ją tak nazywam bo jestem zbyt leniwa, żeby powiedzieć " Madison ") była mądra, ale nie nazwałabym jej mądralą. Nigdy nie lubiłam tej dyrektorki a teraz moja niechęć do niej się zwiększyła. Spojrzałam na Madison a ta przewróciła oczami i poszła pod klasę, bo zadzwonił dzwonek. Szybko ją dogoniłam i usiadłyśmy razem w ławce. Miałyśmy teraz lekcję wychowawczą gdzie pani Elizabeth (wychowawczyni) oświadczyła nam, że będziemy mieć nowego chłopaka w klasie. Ucieszyłam się bo możliwe że w końcu trafi nam się jakiś przystojny i normalny chłopak. Miałyśmy naprawdę brzydkich i upośledzonych chłopaków w klasie. Madison tylko przewróciła oczami na mój wyraz twarzy i od razu powiedziała:
- Proszę pani jak będzie mieć na imię ten chłopak? - zapytała tak naprawdę za mnie bo ja nigdy się o nic nie pytam.
- Liam.
- A kiedy do nas przyjdzie?
- Jutro.
- Dobrze.

Podziękowałam jej wzrokiem że za mnie się o to zapytała, ponieważ wiedziała że jestem trochę aspołeczna. Lekcja trwała i trwała strasznie się dłużyła, a może to ja miałam jakieś inne odczucia. Wreszcie zadzwonił dzwonek a ja od razu prawie wybiegłam z sali. Była to dopiero 4 lekcja a ja już miałam dosyć. Następna była fizyka z panem Lucas'em nie lubiłam go, bo zawsze mnie brał do odpowiedzi przez co łapałam kolejne jedynki. Znowu rozbrzmiał dzwonek, weszłyśmy do sali i usiadłyśmy w ławce.
- Cisza klaso.

Jak zwykle nikt nie był cicho i to mnie wkurwiło. Ten kasztan (nie wiem skąd mi się to wzięło) robił nam kartkówki albo nas pytał jak nie byliśmy cicho. Tak też było tym razem.
- Wyciągamy karteczki!
- Czemu niby? - odezwała się Lyndia nasza klasowa modnisia, nie uczyła się w ogóle i miała same jedynki, ale jakoś szczególnie nie interesowało mnie jej życie.
- Bo jesteście za głośno i mnie nie słuchacie.

Cała klasa, dosłownie cała westchnęła i spojrzała na Madison (była przewodniczącą klasy i mogła coś na to poradzić) lecz ona nie odezwała się słowem widząc w jakim humorze jest dzisiaj pan Lucas. Podyktował nam 5 pytań i mieliśmy je rozwiązać w 10 minut. Nie mogłam się w ogóle skupić, bo cały czas myślałam o Liamie i o tym czy jest ładny. Skończyliśmy pisać i do końca lekcji nikt nie odezwał się słowem. Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy wyszli na przerwę. Jeszcze tylko 1 lekcja - matematyka z panią Marthą i można będzie opuścić ten pierdolnik. Zjadłam coś i weszłam do sali Madi już w niej była. Usiadłam obok niej i akurat zadzwonił dzwonek. Matematyczka dała nam jakieś zadania i mieliśmy je robić przez całą lekcje. Jak się skończyło to można było siedzieć i nic nie robić. Lubiłam panią Marthę, była miła i wyrozumiała. Dobiegł koniec lekcji, wszyscy pchali się do drzwi a ja z Madison uznałyśmy, że sobie poczekamy. Gdy w końcu udało nam się wyjść z sali podeszłyśmy do szafek, aby wziąć swoje rzeczy i wyjść. Poszłam z moją przyjaciółką do kawiarni. Zamówiłyśmy kawę i usiadłyśmy przy stoliku.
- Jak myślisz czy ten Liam będzie przystojny? -zapytałam się.
- Myślę, że tak -odpowiedziała mi -Ale i tak wszystko okaże się jutro.
- No.

Gdy już wypiłyśmy kawę rozmawiając o Liamie poszłyśmy do swoich domów żeby odrobić lekcje.
- Jestem w domu!
- Cześć kochanie.
- Cześć mamo.

Poszłam do pokoju i zabrałam się za odrabianie pracy domowej. Zadana była matematyka, której bardzo nienawidziłam. Zawsze miałam z nią problemy, ale teraz aż za duże. Nie mogłam się skupić więc postanowiłam odpuścić. Cały mój umysł był zapełniony myślami o Liame. Wstałam od biurka i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół do kuchni, żeby zjeść kolacje. Zrobiłam sobie tosty. Gdy skończyłam jeść udałam się do łazienki w moim pokoju i poszłam się umyć. Weszłam pod prysznic, bo stwierdziłam, że nie mam czasu na kąpiel w wannie. Odkręciłam wodę i polałam swoją skórę wodą w któtej mogłabym zaparzyć sobie herbatę. Kochałam kompać się w takich temperaturach.

Umyłam się i wyszłam spod prysznica. Ubrałam się w luźną koszulkę i wysuszyłam włosy oraz zrobiłam skincare. Wyszłam z łazienki i od razu walnęłam się na łóżko. Do pokoju weszła moja mama.
- Leyla śpisz już?

Miałam ochotę się nie odzywać, bo pewnie coś ode mnie chciała, ale przecież później gdybym się tylko ruszyła, to wiedziałaby, że kłamałam.
- Jeszcze nie. Dopiero miałam się kłaść.
- To świetnie się składa. Wstawisz pranie i złożysz to co było w suszarce?
- Muszę? Jestem zmęczona.
- Tak musisz.

Westchnęłam i przewróciłam oczami. Nie miałam najmniejszej ochoty tego robić. Mogłam jednak udawać, że śpie.

***

Po skończonym składaniu ubrań wreszcie położyłam się w łóżku i od razu zasnęłam.

Hate or LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz