Rozdział 13

67 0 2
                                    

Leyla

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Czułam się mega zmęczona i nie miałam na nic siły. Zazwyczaj po moich omdleniach od razu zasypiałam i jak się budziłam, czułam się jak nowonarodzona. Tym razem jednak było odwrotnie. Myślałam, że umieram.

Liam chyba spał, bo leżał z zamkniętymi oczami. Koszmarnie mi się nudziło, a, że nie miałam praktycznie na nic siły to zdecydowałam, że pobawię się włosami Liama. Miał naprawdę cudne włosy i miękkie w dotyku. Czasami nawet mu zazdrościłam tego, że ma je tak zadbane. Moje ciągle się puszą i za cholerę ze mną nie współpracują. Zamknęłam oczy żeby się zrelaksować.

Po chwili jednak znudziła mi się zabawa włosami Liama. Postanowiłam, więc zacząć kreślić palcem małe kółka na jego plecach.
- O, wstałaś Lolcia.

Usłyszałam zachrypnięty głos Liama i uniosłam odrobinę głowę, by na niego spojrzeć. Miał lekko zaspane spojrzenie, lecz oddałabym wszystko żeby patrzył tak na mnie zawsze. W jego oczach było coś magicznego, co zawsze szczególnie przykuwało moją uwagę.

Uśmiechnęłam się lekko i przygryzłam dolną wargę. W tej chwili zdałam sobie sprawę, jak bardzo Liam mnie pociągał. Był cudowny. Nigdy nie widziałam tak bardzo idealnego człowieka.

Przypomniałam sobie o dzisiejszym spotkaniu z Tomem. Za cholerę nie chciało mi się szukać telefonu.
- Która godzina?

Liam wyjął telefon z kieszeni.
- Jest 16:50 Lolcia.

ŻE KTÓRA?! Wytrzeczyłam oczy. Nagle miałam w sobie pełno energii.
- Jak to kurwa 16:50?!
- Lolcia spokojnie.
- Jak mam być kurwa spokojna, skoro za 10 minut mamy spotkanie z Thomasem!?
- To dzisiaj?
- Japierdole.

Mój telefon zaczął dzwonić, a że jakimś magicznym cudem miałam go w ręce, odebrałam prawie że od razu, nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Halo, Leyla?

Zobaczyłam szybko kto dzwoni, bo ni chuja nie rozpoznałam tego kogoś po głosie. Okazało się, że to Tom. O wilku mowa. Ustawiłam na głośno mówiący, bo cała siła, którą nabyłam upłynęła ze mnie tak szybko jak wpłynęła.
- Czego chcesz Tom? - odparłam ze zrezygnowaniem.
- Jeszcze cię nie ma, a zawsze przychodziłaś na nasze spotkania dużo wcześniej.
- Nie dam rady się dzisiaj spotkać, przepraszam.
- Wszystko okej? Brzmisz jakbyś miała ochotę się zabić.
- Nie mam ochoty, siły ani obowiązku żeby ci się z tego tłumaczyć.
- Zapytałem tylko czy wszystko okej. A ta druga część zdania zawiera tylko i wyłącznie prawdę.
- No to akurat prawda Lolcia.

Spojrzałam zaskoczona na Lima. Serio tak brzmiałam?
- Widzisz nawet twój chłoptaś, który patrzył na mnie na tamtym durnym spotkaniu z żądzą mordu się ze mną zgadza. Ale jak zwykle. Z tobą nie da się normalnie komunikować, bo zawsze coś jest nie tak. No ale nic, skoro nie przyjdziesz do kawiarni, to kawiarnia przyjdzie do ciebie.
- Co? O czym ty w ogóle mówisz. Chyba nie masz zamiaru do mnie przyjść? I ile razy mam ci powtarzać, że z Liamem nie jesteśmy razem??
- Chyba do końca życia złotko. A i zdziwiłabyś się skarbie.
- Nie mam do ciebie siły człowieku. Nie mów do mnie jakimiś jebanymi zagadkami, jak to masz w zwyczaju, bo chyba zdążyłeś się przekonać, że jestem mało inteligentna.
- Dlaczego stawiasz siebie w takim złym świetle? Zawsze to robisz. Jak przyjaźniłaś się z Jenny to ciągle powtarzałaś jaka to nie jesteś brzydka, czy coś w tym stylu.

Przez to co powiedział wszystko mi się przypomniało. Czułam jak ogromny ciężar przyciska mnie do łóżka, na którym cały czas leżałam. Przed oczami pojawiły się mroczki, zaczęło mi się kręcić w głowie, a oddech przyspieszył.

Hate or LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz