Rozdział 3. Randka ze spektakularnym finiszem

3K 313 106
                                    

Uff, wiem że się naczekaliście (totalnie ze wszystkim jestem do tyłu) ale za to mamy długi rozdział i dzieje się, kochani!

– Wren, uspokój się, to doskonały pomysł.

To fatalny pomysł. Okropny. Najgorszy.

– Wybacz, ale to stwierdzenie płynące akurat z twoich ust niespecjalnie mnie przekonuje – mruknęłam w odpowiedzi do telefonu wciśniętego szczelnie między policzek a bark. – Jakby nie patrzeć to właśnie ty wpakowałaś mnie w ostatni zawód miłosny.

Wkładałam właśnie drugą czarną szpilkę balansując skocznie na jednej nodze w pociemniałym korytarzu. Jedynym źródłem światła była stara lampa z abażurem z frędzlami stojąca kawałek dalej na drewnianej etażerce. Niby mogłam zapalić światło, wtedy nie czułabym się jak nastolatka wymykająca się z domu na schadzkę z chłopakiem, ale bałam się, że większa ilość światła ściągnie na dół moją matkę, niczym żarówka zbłądzoną ćmę.

– Wypraszam sobie! – sapnęła Jamie z oburzeniem. – Kazałam ci się zabawić, a nie zakochać. To zasadnicza różnica. I od razu zaznaczam, że tym razem też zalecam dokładnie taki obrót zdarzeń. Masz tendencję do zbyt szybkiego angażowania się, kochana...

To zupełnie nie była prawda. Wątpiłam, by Cameron w całej tej swej słodkości był w stanie zawładnąć moim sercem choć w połowie jak Br... pewien pisarz z Alaski.

Sercem? Jakim kurwa sercem, Wren? Twoje nigdy nie wróciło do domu. Nie w pełni przynajmniej.

Nie byłam kochliwa. Nie byłam naiwna. I nie leciałam na każdego kto okazał mi cień zainteresowania. Powód gówna, w które wdepnęłam leżał po drugiej stronie i raczej był nie do podrobienia.

– Wątpię, by tym razem mi to groziło.

Boże, nie powinnam myśleć o swoim byłym tuż przed randką z potencjalnie właściwym mężczyzną! Ale myślałam i to był jasny znak, że powinnam całe to wyjście odwołać. Natychmiast. Jeszcze miałam przecież trochę czasu.

– Kto wie, po tobie wszystkiego można się spodziewać – powiedziała przekornie Jamie.

Słuchałam jej jednym uchem. Już z dwoma szpilkami na stopach, oparłam się o ścianę, przykładając dłoń do środka klatki piersiowej. Pod opuszkami palców czułam szaleńczy rytm swojego tętna. Żołądek zacisnął się i podszedł do gardła.

O chryste! Muszę to odwołać!

– Jamie, chyba muszę kończyć... – wyjąkałam.

– O nie! Nie zrezygnujesz mi tu teraz! Znam cię, planujesz się wykręcić, prawda? – zapytała pospiesznie.

– Nie, no coś ty! – zaprzeczyłam natychmiast zdecydowanie zbyt nadgorliwym tonem.

– Myślisz, że urodziłam się wczoraj?

– A nie? Wyglądasz totalnie nie na swój wiek. Baby face i te sprawy – mamrotałam.

– Ogarnij się! – upomniała mnie przyjaciółka ostrzejszym tonem. – I nie bądź tchórzem.

– Co jest złego w byciu tchórzem, hm? – zapytałam prowokacyjnie. – Może gdybym była większym w przeszłości nie musiałabym tak solidnie płacić za własne błędy.

Zdanie, które wydarło się przez moje usta pozostawiło gorzki posmak na języku. Bo w bardzo dużej mierze nie żałowałam tego co zaszło na Alasce. Gdybym mogła cofnąć czas to zapewne niczego bym nie zmieniła. Bram Larsen był moją słodko gorzką nauczką. Nienawidziłam go, a jednocześnie byłam mu wdzięczna. Już na zawsze miał być obecny w moim życiu, w moich myślach i pustym miejscu w klatce piersiowej. Odmienił moje życie i to pozostawało niezmienne. To wszystko kosztowało mnie solidną porcję bólu, zdrowie psychiczne i porzucenie dawnego życia, ale to co zyskałam w jakiś sposób zapełniało dziurę, którą po sobie zostawił.

Zamiana. Odzyskać Wren CollinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz