Rozdział 12. Pan pisarz się martwi

1K 206 17
                                    

*Ten rozdział jest krótki, bo pov Brama jest takim bardziej bonusem. Miłego czytania!

Bram Larsen

Minęły dni. Tygodnie.

W swoim optymistycznym urojeniu zakładałem, że do tego czasu Wren ponownie będzie jeść mi z ręki. Że będę mógł jej powiedzieć, że ją kocham, że tęskniłem, a ona odpowie w podobny sposób i całe to bagno przeszłości zostanie za nami.

Okazuje się, że miłość zmienia ludzi w durni.

Byłem miły. Nie naciskałem. Przynosiłem kwiaty, a potem czekoladki, bo wyczytałem, że kobiety lubią dostawać podobne pierdoły. Oczywiście będąc sobą musiałem doprowadzić to do ekstremum. Skoro to działa czemu nie robić tego codziennie? Wiadomość nie mogła być bardziej jasna.

Cóż, nie dla Wren.

Takim sposobem chyba jedynie zrobiłem z siebie większego głupca. Do diabła, nie potrafiłem zabiegać o kobietę. Musiałem to w końcu przyznać i się z tym zmierzyć. Nigdy wcześniej tego nie robiłem i byłem w tym beznadziejny.

Im bardziej się starałem tym bardziej się ode mnie oddalała.

A ja nie miałem zamiaru zrezygnować. Ani dziś. Ani jutro. Ani nigdy.

I kończyła mi się już cierpliwość.

Spojrzałem na telefon leżący na biurku. Wpatrzyłem się w niego intensywnie, ponaglająco, jakby to miało cokolwiek zmienić. Jakby moja siła woli mogła sprawić, że ekran rozświetli się, zawiadamiając o nowej wiadomości.

W końcu rzeczywiście się rozświetlił, ale z powodu niewiele znaczącego powiadomienia, nie wiadomości. Po raz kolejny tego wieczora przełknąłem rozczarowanie.

Sfrustrowany, sięgnąłem po urządzenie. Czekałem na jakikolwiek kontakt od Wren od kilku godzin. Dziś, gdy zjawiłem się w jej domu, żeby zabrać bliźniaki na spacer już jej nie było. Od jej rodziców dowiedziałem się, że przyjechała do niej przyjaciółka i dziewczyny wyszły do jakiegoś sklepu. Od tamtej chwili minęło sześć godzin, niebo zdążyło ściemnieć, a pora powoli stawała się nieprzyzwoita.

Z zamiarem napisania kolejnego smsa wszedłem w skrzynkę. Przed oczami zamigotały mi moje poprzednie wiadomości.

Bram: Jak ci mija dzień?

Bram: O której wrócisz? Liczyłem, że dziś do nas dołączysz. Chciałem o czymś z tobą porozmawiać.

Bram: Znowu mnie unikasz?

Chryste, byłem desperatem i nawet nie starałem się już tego ukryć.

Co gorsza to podejście w ogóle nie działało.

Jęcząc gardłowo, wystukałem kolejną wiadomość.

Bram: Zgaduję, że to odpowiedź byłaby twierdząca.

Jak zakochany szczeniak.

Na Alasce, gdy znajdowała się na moim terenie wszystko było o wiele prostsze. Nie mogła mi uciec, więc prędzej czy później musiała się ze mną skonfrontować. Byliśmy zamknięci w swoim małym hermetycznym środowisku gdzie nic i nikt nam nie przeszkadzał. Tutaj brakowało mi tego co kochałem najbardziej – kontroli i porządku.

Poza tym moje ruchy dyktowały wyrzuty sumienia. Nie chciałem na nią naciskać. Próbowałem ją do siebie przekonać. Powoli. Łagodnie. Pozytywnie.

W tym wszystkim nie pomagał bagaż, który oboje nieśliśmy. Mieliśmy dzieci. Musieliśmy nauczyć się być rodzinom. Ciężko w tym wszystkim znaleźć miejsce na miłosne uniesienia.

Przynajmniej tak tłumaczyłem sobie jej obojętność. Obojętność, która utrzymywała się mimo moich starań. Mimo tego że chodziłem wokół niej na paluszkach.

W końcu mój telefon zawibrował. Jasne światło rozlało się po biurku przy którym siedziałem. Jej imię migotało na ekranie, wprawiając moje durne serce w drżenie.

Odpisała.

Chciałbym powiedzieć, że wcale nie rzuciłem się na telefon, jak ostatni dureń.

Szybko kliknąłem w wiadomość.

Wren: Preraszam, nie ukiam ciebie, tylko byloam disaj zajetaa

Zmarszczyłem brwi.

Była pijana. To dało się łatwo wywnioskować.

Bram: Jesteś w domu?

Wren: Nir

Bram: Więc gdzie jesteś? Czy mi się dobrze wydaje, że jesteś pijana?

Wren: Byv moxe

Bram: Wren, gdzie jesteś?

Cisza.

Od razu zalało mnie zmartwienie. Skoro nie potrafiła poprawnie złożyć kilku słów to najwidoczniej musiała się porządnie sponiewierać. Mimo że była z przyjaciółką nie była bezpieczne. Nie wiadomo w jakim tamta była stanie.

Zadzwoniłem do niej.

Nie odebrała.

Poczułem irytację. Potem gniew.

Miałem dość grania miłego. Miałem dość bycia ignorowanym.

Najwyższa pora złapać moją ptaszynę i przypomnieć jej, że sama dała mi się oswoić i jak bardzo jej się to podobało.

Oczywiście, jak już uda mi się ją znaleźć i bezpiecznie odwieść do domu.

Zamiana. Odzyskać Wren CollinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz