Rozdział 5. Uwaga! Nadciąga huragan Larsen

1.9K 285 32
                                    

- Jak chcesz mnie wykończyć, łatwiej będzie ci tym nożem niż wzrokiem - zauważyłam lakonicznie, wskazując podbródkiem na jej dłoń.

Mama zamarła, ostrze zatrzymało się w połowie krojonego ogórka. Tasowała go tak zawzięcie, że cudem zachowała wszystkie palce. Do tego była rozproszona. 

Mną. 

A konkretniej gromieniem mnie wzrokiem. 

Smak kawy, którą powoli sączyłam wydawał się bardziej gorzki niż zwykle od całej tej niechcianej uwagi podszytej nutką nagany i rozczarowania.

- Gdybym chciała cię wykończyć odczułabyś to o wiele intensywniej - mruknęła, krzywiąc się. - Teraz próbuję jedynie wywrzeć na ciebie presję do jakiś wyjaśnień. Bo chyba nam się należą.

Uniosła brwi, zerkając na mnie znacząco.

Tak. Kawa stała się praktycznie apijalna. Z westchnieniem odstawiłam kubek na blat wyspy przy której siedziałam. Wczoraj uratowało mnie usypianie bliźniaków i późna pora. Dziś nie było ucieczki od trudnej rozmowy, jaka mnie czekała. Raczej nie uniknę też reprymendy za tak imponujący finisz mojej randki z Cameronem.

Słodki wszechświecie, całe miasteczko będzie aż huczeć od plotek!

- Prawdopodobnie... - tylko na taką odpowiedź było mnie stać.

Na czole matki pojawiła się głęboka zmarszczka. Kąciki jej ust opadły w dół, gdy przez oblicze przemknęło oburzenie.

- Prawdopodobnie? - obruszyła się. - Całkowicie spaliłaś wyjście z Cameronem, a to taki dobry chłopak. Mało tego, ten typ zachował się w jego stosunku skandalicznie! Nie dość, że Cam pewnie już na ciebie nie spojrzy, to jeszcze pewnie o tym incydencie będzie huczeć całe miasto. Powinnaś go przeprosić za tą napaść. I jeszcze ten mężczyzna... To jasne, że to ojciec bliźniaków, ale miło by było wiedzieć kim jest i czemu zjawił się akurat teraz. Nie zaszkodzi, jak dodasz też czemu milczałaś na jego temat jak grób tyle czasu.

Naskoczyła na mnie, jak rozwścieczony pit bull. Jej ręka metodycznie siekała warzywo z taką zapalczywością, że zaczęłam czuć się cholernie niekomfortowo. Była na mnie zła i to nie tyle za samo zajście, jak za moje milczenie, niedopowiedzenia i półprawdy, które doprowadziły do tej sytuacji i wzięły nas wszystkich z zaskoczenia. Nie rozumiała moich motywów i to doprowadzało ją do szaleństwa. I zmartwienia. Może też szaleństwa ze zmartwienia. 

- Ale żeby tak przed śniadaniem, kochanie? - wtrącił się tata. - Daj dziecku chociaż w spokoju wypić kawę. 

Posłałam mu pełne wdzięczności spojrzenie. Gdy je pochwycił kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze w pokrzepiającym uśmiechu. Zawsze wchodził w rolę tego dobrego policjanta i studził nadgorliwość matki.

Uśmiech ojca poszerzył się jeszcze bardziej, gdy obrócił się w stronę siedzących w wysokich krzesełkach Arona oraz Astrid. Niemowlęta zgodnie uderzały w białe tacki domagając się kolejnej porcji kaszki, którą karmił ich tata. Mój ojciec nie tylko zasługiwał na medal najlepszego taty roku, był też świetnym dziadkiem. Rwał się do pomocy przy bliźniakach jeszcze gorliwiej niż mama, a jego oczy za każdym razem rozbłyskiwały z radości, gdy znajdował się w ich pobliżu.

- Przypominam ci, że Wren już nie jest wcale dzieckiem, Henry, chociaż jej zachowanie czasem wskazuje na coś innego - odgryzła się, powracając do krojenia.

- To moja mała córeczka, w moich oczach zawsze będzie dzieckiem - odpowiedział.

Moje serce roztopiło się pod wpływem jego czułości. Zresztą podobnie, jak matki, bo jej mina natychmiast złagodniała. Wzniosła oczy do nieba, mrucząc coś o tym, że nikt jej w tym domu nie słucha. Przez krótką chwilę kuchnię wypełniały jedynie dźwięk uderzającego o deskę noża i radosne kwilenie taty i dzieciaków. Te drugie doładowało mi energię przynajmniej na połowę dnia. Co by się nie działo, musiałam pamiętać o tym, jak dobre było teraz moje życie. Czasami trudne, pewnie, ale jednak w głównej mierze dobre.

Zamiana. Odzyskać Wren CollinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz