Piotr stał na czele wojsk razem z Oreusem, zostali poinformowani przez Driadę o śmierci Aslana i prawdopodobnym czasie bitwy. Cały dzień zajęła im strategia i ostatnie przygotowania.
Teraz, rano, przy wschodzie słońca widzieli wiedźmę i jej wojsko, które było większe niż ich własne. Miecz Energii zabłysnął w pierwszych promieniach słońca by niedługo potem dać sygnał do pierwszej fali ataku, na jaką składały się gryfy i zrzucanie przez nich głazy. Feniks swym ogniem zaznaczył granicę zrzutu kamieni. To miało być dla nich by jej nie przekraczali, dając stworzeniom latającym pole do popisu. Pierwsza fala się wycofała. Łucznicy wystąpili przed szereg, zabierając kolejnych żołnieży białej królowej pierwszy, drugi, piąty strzał. Pierwsza fala przechwyciła łuczników, którzy wdrapali się na ich grzbiety, wracali po głazy i zapas strzał by potem przypuścić szturm za linią ognia Feniksa, teraz zgaszonego przez wiedźmę.
- Za narnię! - Krzyk najstarszego Pevensie niósł się po jego armi. - I za Aslana! - To podniesie ich na duchu. I wraz z tym ruszyli, by zawyrokować o szansie przeżycia.
Adrenalina krążyła w ciałach, zmuszając do kolejnych cięć, pchnięć, zawodów i parowań. Gdy opadł przy nim gryf piszcząc przeraźliwie, był to sygnał do odwrotu, bo skończyła się im amunicja przerzedzająca szeregi za linią popiołu.
- Odwrót! - Wykrzyknął. Zawracając jednorożca. Widząc to, jego żołnieże trzymali się planu kierując do przełęczy która miała dać im upragnioną przewagę, wraz z ukrytymi tam łucznikami i falą zaporową, czyli głazami które miały odciąć przełęcz.
I tak też się stało.
Jednak magia wiedźmy dość szybko poradziła sobie z tym problemem. Walka w przełęczy była dość wyrównana.
- Edek! Uciekaj! -
- Królem jeszcze nie jesteś! -
Mała dziewczynka chroniła plecy swej matki, przypadkowo zabijając sprzymierzeńców nie tej strony co trzeba.
- Więc, jakie jest moje imię? - Wydusiła z gardła pytanie, na które nigdy nie dostała odpowiedzi.
- Marvaryd. - Nie podobało się jej, ale cóż miała zrobić? Innego nie otrzyma, to i tak było przejawem litości.
Piotr dotarł do czarownicy, zaczynając z nią pojedynek. Rana za ranę, ból za ból. Z gardła dziewczynki wydobył się dźwięczny na cały kanion, wilczy skowyt gdy blondyn został przytwierdzony do ziemi tym samym sztyletem co ona do Kamiennego stołu. Teraz wilki pokazały swą prawdziwą stronę, rzucając się na swych "pobratyńców". Wykorzystując chwilę nie uwagi Edmund zniszczył różdżkę wiedźmy, sam zaraz obrywając jej postrzępionym krańcem w brzuch, jeszcze w rozbłysku blado błękitnego światła. Piotr w kolejnym przypływie adrenaliny wyrwał sztylet na nowo rozpoczynając walkę. Ale to stosunkowo cieńkie nacięcie na jego szyji przelało czarę goryczy, gdy w rękach dziewczynki pojawił się błyszczący w świetle, stosunkowo nieduży topór o jednym ostrzu z wielokutej stali węglowej. Odepchneła blondyna z zasięgu swojej matki sama stając z nią do walki.
W wiedźmowych oczach pojawił się błysk, w jednych mroźny, w drugich ametystowy, gdy ostrza się parowały sypiąc iskry. Doświadczenie matki przeciw chęci ochrony bliskich córki.
Ryk zrobił wrażenie na jej matce, ale nie na niej. Ona odpłaciła się pięknym za nadobne, przytwierdzając ją do trawy przez wbicie toporu w jej udo.
Lew jedynie dokończył to co ona zaczęła. Choć i ona była gotowa wykonać ostatnie cięcie. Czas zwolnił gdy ich strona przejęła prowadzenie trwające aż do końca.
- To już koniec. - Lew zwrócił się łagodnie do Piotra, jej posyłając jedynie zniesmaczone spojrzenie.
Magiczną strzała świsneła tuż przy jej uchu dosięgając krasnala matki, który swym ostrzem próbował dobić drugiego z królów.
- Edek! Edmund! - Rozległy się krzyki. Zuzanna zdjęła jego chełm, Łucja wlała do ust trople wywaru z ogniokrzewu. Kilka oddechów. Koniec. Po policzkach rodzeństwa spływają łzy. Leci ich jeszcze więcej gdy chłopak zaczyna kasłać.
- Czy ty zawsze musisz robić mi na złość? - Brat przytula brata.
Lew spogląda na Łucję, i razem idą by uleczyć rannych i przywrócić do życia zmienionych w kamień.
![](https://img.wattpad.com/cover/344041722-288-k643589.jpg)
CZYTASZ
Narnia: Fioletowe Kwiaty
FanficTemat oklapany, chociaż, może jeszcze kogoś czymś zaskoczę? - Imię.. - Wyszeptała cicho. - Jakie jest moje imię? - Oczy dziewczynki przypominały barwę nocnego kwiatu. Nie otrzymawszy odpowiedzi zadrżała, było jej zimno. Coraz zimniej... - Imię to za...