Rozdział 4

429 21 47
                                    

LENORE

- Nienawidzę cię! Nienawidzę! Nienawidzę! – krzyczałam ile sił w płucach w stronę oceanu. Stałam nad przepaścią i wyzbywałam się tego, co tak bardzo mi ciążyło. Pode mną potężne fale rozbijały się o skały. Panował półmrok, a zachodzące słońce odbijało się w lustrze wody.

- Dlaczego mi go zabrałeś?! – dalej zdzierałam gardło, czując że to za mało. Miałam w sobie zbyt wiele negatywnych emocji, które rozsadzały mnie od środka. Chciałam poczuć ulgę, choć przez chwilę, a nie ten cholerny ból przeszywający całe serce. Łudziłam się, że przyjście tutaj pomoże w tęsknocie, która pochłaniała nie tylko moje myśli, ale i ciało.

Myślałam, że byłam silna, ale to cholerstwo mnie przerosło. Być może dlatego, że nie było już osoby, która podtrzymywała mnie w takich momentach. Cokolwiek robiłam, wszystko prowadziło mnie do Nicka. Na każdym kroku widziałam jego twarz, czułam jego zapach, słyszałam jego śmiech. Gdziekolwiek byłam, jego cień był razem ze mną.

Czułam się, jakby część mnie umarła razem z nim, a reszta organizmu nie potrafiła funkcjonować bez niej. Mój rozum podpowiadał mi, że powinnam dać mu odejść, ale serce szalenie się buntowało. Ono było nim przepełnione. Tyle wspomnień. Ich nie dało się wymazać. Zapomnieć o nim to tak jak zapomnieć o oddychaniu – niemożliwe, a do tego prowadziło do śmierci. Może tylko to mi pozostało, skoro moje życie i tak stało się piekłem?

Do głowy wpadła mi niebezpieczna myśl: Tylko krok i będę z nim.

Spojrzałam w dół. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz. Byłam na tyle wysoko, aby uaktywnił się mój strach przed wysokościami. Wystarczył krok, a byłabym martwa. Jeśli nie przez skały wystające z oceanu to przez wzburzone fale, które łapiąc ofiarę, ciągnęły ją na samo dno.

Skocz, a nie będziesz dłużej cierpieć. To jedyne wyjście, aby uwolnić się od problemów i zmartwień. Po drugiej stronie będziesz szczęśliwa. Będziesz szczęśliwa razem z Nickiem, który tam na ciebie czeka. Nie wahaj się, bo co masz do stracenia? Zrób to. Zrób to. Zrób to.

Przełknęłam ślinę. Wizja zobaczenia przyjaciela była zachęcająca. To przecież było dokładnie to, czego teraz pragnęłam. Już prawie podniosłam nogę, podejmując ostateczną decyzję.

Nie rób tego. Żyj dalej dla mnie – Nagle w mojej głowie rozległ się nowy głos, a ja cofnęłam się o krok. Rozum płatał mi figle, bo wydawało mi się, że usłyszałam Nicka. Ale czy to było możliwe? Byłam zdezorientowana walką, którą rozgrywała się wewnątrz mnie.

Tyle razy rozmyślałam o śmierci, o samym momencie oddania ostatniego oddechu, a także o tym co czekało mnie już po tym życiu, jeżeli coś takiego istniało. Ze względu na mój stan przed operacją musiałam być przygotowana na wszystko. Jednak jakakolwiek wzmianka o śmierci zawsze wzbudzała we mnie strach związany z niepewnością i niewiedzą. Nikt, żaden profesor czy lekarz, nie potrafił odpowiedź na pytania, które sobie zadawałam. Temat śmierci pozostawał wielką niewiadomą, która spędzała ludziom sen z powiek, szczególnie nieuleczalnie chorym. Sama buntowałam się przeciwko niej, gdyż uparcie twierdziłam, że razem z Nickiem dożyjemy starości. Tego się trzymałam, bo wierzyłam w cuda. One dawały mi nadzieję na wyzdrowienie.

Mimo tego że wcześniej próbowałam oswoić się ze śmiercią, chociaż bez skutku, nigdy nie rozważałam opcji, że to ja miałabym zdecydować o własnym końcu. Stojąc teraz nad przepaścią, uzmysłowiłam sobie, że było to dla mnie zupełnie nowe, więc nie potrafiłam się zachować.

Której strony siebie słuchać? Czy po śmierci na pewno będzie lepiej niż tutaj? Czy oby na pewno spotkam Nicka? Co się stanie, gdy zrobię ten decydujący krok?

Prawda Tkwi w SercuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz