Rozdział 11 część 2/2

131 9 9
                                    

KYLE

#prawdatkwiwsercu #ptwsnawatt

– Nie zrobiłeś mi tego – zaprzeczyłem, kiwając głową na świństwo, którego miałem nadzieję jeszcze się wyprze. Cholera, przecież był moim ojcem! Nie mógł zataić czegoś takiego!

– Przepraszam – jednym słowem potwierdził swoją winę, a dla mnie świat się zatrzymał. Odcięło mnie całkowicie. Victor poruszał ustami, żywo gestykulując, ale nic z tego do mnie nie docierało. Przymknąłem oczy i zaczerpnąłem powietrza. Mój umysł powoli przyswajał, co się właśnie działo. Wraz ze świadomością sytuacji, nadchodziło silne uczucie – rozczarowanie. Czułem się, jakby ktoś wbijał mi nóż w serce, bo zawiodła mnie bardzo bliska osoba.

Przez tyle lat uważałem Victora za autorytet – uosobienie mężczyzny z honorem, którego ponad wszystko ceniłem za szczerość. Byliśmy ze sobą na tyle blisko, że kiedyś po kilku szklankach szkockiej zwierzyłem mu się ze swoich uczuć do Lenore. Nie komentował, rozumiał i wspierał, zachowując to wyłącznie dla siebie. On nie pozostawał dłużny w wyznaniach, bo chętnie opowiadał o pracy, znajomych, trudnościach i rozterkach.

Jednego tematu unikał, zamykając go w tym konkretnym zdaniu – mama nie żyje. Nie rozwijał tej myśli nigdy, nawet po pijaku, tak jakby chciał wymazać kobietę z życia, bo było to dla niego zbyt bolesne. Raz powiedział więcej. Według niego mama utonęła w jeziorze, na którym pływaliśmy w trójkę małym jachtem. Ciała nie odnaleziono, a on pozbył się wszystkiego, co mu o niej przypominało i wyjechał. Uwierzyłem mu, jednak jak bardzo się myliłem.

Przez ten cały czas Victor perfidnie kłamał. Kiedy ja wznosiłem oczy ku górze, tęskniąc za mamą jako dziecko, on ją przede mną ukrywał. Kiedy inne dzieci, mające dwójkę rodziców, wytykały mnie palcami, on udawał żal i współczucie. Kiedy jako nastolatek nie potrafiłem zaakceptować tego, że byłym półsierotą i dużo rozrabiałem, on tylko dokładał zakazów i szlabanów. Niedorzeczne!

W jednej chwili obraz ojca, którego myślałem, że znałem, zamienił się w popiół. Byłem załamany. Kolejna ważna dla mnie osoba przestała istnieć, bo to co zrobił było niewybaczalne. Jak miałem normalnie z nim rozmawiać? Jak miałem przebywać w jego otoczeniu, nie potrafiąc skupić się na niczym innym niż na tym, jak mnie oszukał i jak podle mnie potraktował?

– Przepraszasz?! Chyba się przesłyszałem – Wzbierała we mnie coraz większa złość, której nie umiałem okiełznać. Szczerze, nawet nie chciałem tego robić. Ojciec sobie na to zasłużył.

– To skomplikowane – odparł ze spokojem, który osobiście mi się nie udzielił. Byłem bardziej wkurzony niż przy spotkaniu z Ace'em wczorajszego południa.

– Gówno prawda! – Uderzyłem pięścią w ścianę. Obraz zawieszony na niej upadł z hukiem na posadzkę. – Tak jest ci po prostu łatwiej! – Odwróciłem się nagle, stając z nim twarzą w twarz.

– Wysłuchaj mnie – zaczął, ale byłem zbyt nabuzowany, żeby dać mu dojść do słowa. Miarka się przebrała.

– Jak mogłeś?! Dlaczego?! Nie szukałeś jej?! – ledwo wydukałem kilka wyrazów, nie potrafiąc złożyć ich w całe zdanie, a ręce drżały z nadmiaru emocji.

– Szukałem i znalazłem, ale ona ułożyła sobie życie na nowo – Ból w oczach ojca nie zrobił na mnie wrażenia tak jak jego słowa. To one sparaliżowały całe moje ciało. Na chwilę wstrzymałem oddech, zapominając o pobieraniu tlenu z otoczenia.

Ułożyła sobie życie na nowo – rozbrzmiało ponownie w mojej głowie. Kolejny mocny cios w serce i tak niebędące w dobrej kondycji. Chłopiec, który wyobrażał sobie mamę jako pięknego anioła uśmiechającego się z góry teraz rozpadł się na kawałki.

Prawda Tkwi w SercuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz