Rozdział 10 część 2/2

164 12 19
                                    

LENORE

#prawdatkwiwsercu #ptwsnawatt

Nie odezwałam się pierwsza, czekając na jej ruch.

– Lore? Jesteś tam? – Głos przyjaciółki nadal brzmiał tak samo. Zamarłam, ściskając komórkę w dłoni. Minęło tyle czasu, a wystarczyło parę słów, abym zapragnęła jej obok siebie. Od śmierci Nicka odpychałam wszystkich wokół siebie, co i tak nie poprawiało mojego samopoczucia.

– Tak, Sissy – odezwałam się po chwili, otrząsając się z tymczasowego zamyślenia. W dodatku wstałam z łóżka, by zaraz przemierzać sypialnię w tą i z powrotem, jak robiłam to przy stresujących rozmowach. To była jedna z nich, choć jeszcze niedawno nie pomyślałabym, że zamienienie kilku zdań z przyjaciółką zaliczę do tej grupy.

– Nie wiem, od czego zacząć – Westchnęła, nerwowo zakręcając pasmo blond włosów na palec. Mimo tego że nie znajdowałam się z nią w tym samym pomieszczeniu i dzieliło nas prawie siedemset kilometrów potrafiłam przewidzieć jej zachowanie.

– Nie zamierzam klepać współczujących formułek, bo znasz je już pewnie na pamięć, a i tak nie sprawiają, że czujesz się lepiej – zaczęła pewnie i dość szybko, jakby bojąc się, że niebawem utknie w martwym punkcie. Tak się stało i to prędzej niż myślała, bo przez następne kilkanaście sekund do moich uszu nie dotarło nic więcej oprócz jej oddechu.

– Kurczę, ja... – Próbowała się nie rozsypać, co i dla mnie stało się nie lada wyzwaniem. – Cholernie mi przykro – Pociągnęła nosem. Płakała. – Miałam tego nie robić – zaśmiała się smutno w odpowiedzi na to, że składała mi kondolencje. – To nie powinno mieć miejsca. Nie powinniśmy rozpaczać nad śmiercią przyjaciela w tak młodym wieku – Teraz i w moich oczach pojawiły się łzy. Usiadłam ponownie na łóżku niepewna swojego ciała podatnego na silne emocje. – Chciałabym cię teraz mocno przytulić i więcej nie puszczać. Aż boję się sobie wyobrazić, jakie piekło przechodzisz, skoro mi nadal trudno jest pogodzić się z odejściem Nicka – Moja wizja znacznie się ograniczyła przez kropelki spływające po twarzy. Sienna kontynuowała swój monolog. – Powinnam była być przy tobie. Powinna była cię wspierać. Nie od tego są przyjaciele? Ja zawaliłam. Jestem najgorszą...

– Nie jesteś – zaprzeczyłam od razu, wycierając nos chusteczką, którą miałam pod ręką. – Nigdy nie byłaś. Po prostu miałaś swoje zmartwienia.

– Tchórzyłam za każdym razem, kiedy wybierałam twój numer. Rozłączałam się od razu, bo nie byłam pewna, czy to odpowiednie, czy nie bardziej potrzebujesz spokoju i samotności niż mnie. Gdyby nie Kyle, pewnie nie zdecydowałabym się na...

– Rozmawiałaś z Kyle'em? – przerwałam jej nagle, kiedy pojawiło się to jedno imię należące do chłopaka, który ostatnio nie schodził ze sceny mojego życia.

– Nie. Tak. Znaczy tak jakby – motała się w swojej wypowiedzi, co zdradzało, że coś ukrywała. Gdyby ktoś inny zaczął odstawiać taki cyrk, od razu bym się rozłączyła, ale Sienna zasługiwała na szansę, by wszystko wyjaśnić. Nigdy umyślnie nie zrobiła niczego, by mnie zranić ,więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Darzyłam ją nieograniczonym zaufaniem.

– Tak – przyznała finalnie. – To on zasugerował, żebym do ciebie zadzwoniła – dodała nie za głośno, jakby upokorzona wyznaniem, że nie była to wyłącznie jej wola. – Rozumiem, że możesz być za to na mnie zła, ale naprawdę nie wiedziałam czy... – urwała niespodziewanie, więc wykorzystałam okazję, aby przedstawić jej swój punkt widzenia.

– Zła na ciebie? Sissy, żadna z nas nie była przygotowana na to, co się stało – zatrzymałam się, przełykając nagromadzoną ślinę połączoną ze słonymi łzami. – Dlatego cieszę się, że to zrobiłaś – dokończyłam niezbyt stabilnym głosem, ocierając kciukiem mokre policzki.

Prawda Tkwi w SercuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz