Rozdział 1

169 11 11
                                    

Sonia miała 16 lat. Długie kręcone włosy i piękne zielone oczy. Najczęściej nosiła duże bluzy i rurki. Mieszkała w dużej wiosce w Polsce. Była dobrym dzieckiem. Zawsze miała dobre oceny. Rodzice nigdy nie mieli z nią problemów.

Każdy dzień po szkole spędzała ze swoja najlepszą przyjaciółką Celiną, odrabiały razem lekcje. Uwielbiały grać w gry planszowe, rozwiązywać krzyżówki i jeździć na rowerze. Na każdym przedmiocie siedziały zawsze w jednej ławce. Robiły wszystko razem.  Były nie do rozdzielenia (a jednak)

Po szkole dziewczyny odrobiły razem lekcje i pojechały na rowery. Dziś Celina wybrała nową trasę, którą nigdy wcześniej jeszcze nie jeździły. Wzięły ze sobą koc i pojechały.

                                                                                         ------

- Czy to nie za daleko? Jedziemy już 2 godziny, chce mi się pić a do tego powinnyśmy wracać, twoja mama będzie się martwić. - Powiedziała ze zmartwieniem Sonia

- Oj nie panikuj, zaraz wjedziemy do sklepu po coś do picia i kupimy jakieś jedzenie, powinniśmy być jakoś za niedługo na miejscu. Poza tym dziś jest piątek możesz zostać u mnie na noc jeśli chcesz.- Powiedziała Celina

Zatrzymałyśmy się koło pobliskiego sklepu Celina poszła zrobić zakupy a ja pilnowałam rowerów. Widok był piękny ale z oddali zauważyłam jakieś auto to nic strasznego ale wydawało mi się, że gdzieś je już widziałam a do tego wyglądało jakby chciało zasłonić wejście w straszną drogę leśną. Pomyślałam, że to przecież nie możliwe i pewnie naoglądałam się za dużo filmów.

Z moich myśli wyrwała mnie przyjaciółka. Wsiadła na rower i pojechała w tą stronę w którą akurat nie chciałam.

Jechałyśmy chwile

- Czekaj, dziwnie to wygląda. - Powiedziałam

- Czy to jest krew? - Celina

- Nie to nie możliwe ale lepiej już wracajmy do domu nie czuję się najlepiej. Czekałam aż tylko mama zadzwoni do mnie i powie żebym szybko wracała do domu ale ona odpisała zupełnie inaczej

Kochanie, Celinki mama dzwoniła do mnie, że odrobiłyście lekcje i jesteście na rowerach i chciałabyś zostać na noc, oczywiście mogłaś mnie sama poprosić ale to nic będę po ciebie jutro o 16 bądź gotowa, Całuski mama

Nie pisałam do mamy bo tak naprawdę dziś nie miałam ochoty na żadną nockę a do tego nie czułam się dziś za dobrze, bardzo się dziś stresowałam nawet nie wiedziałam czym. Za dużo myślę..

Kiedy stałyśmy, kłócąc się na poboczu leśnej drogi o to czy powinnyśmy wracać do domu czy nie, usłyszałyśmy krzyk.

AAAAA! - Dźwięki z oddali.

- Słyszałaś to? - Powiedziałam zdenerwowana

- Tak, musimy natychmiast zobaczyć co się dzieje!

Poczułam ukłucie w żołądku przepuszczając, że głosy dochodzą z drogi w której stało auto.

- Dobra schowajmy rowery w krzakach i wyłączmy dźwięk w telefonach i proszę cię weź ze sobą ten gaz pieprzowy, który zawsze masz w torebce. - Powiedziałam

- Sonia... Ja zapomniałam torebki... - Powiedziała przerażona Celina

- Dobra chowaj rower i idziemy.

Szłyśmy uważnie w głąb, las był ciemny ale wiedziałyśmy, że musimy zobaczyć co się dzieje bo inaczej będziemy się obwiniać. Szłyśmy spokojnie przypominając sobie co chwilę na wzajem, że musimy uważać pod nogi. Szłam pierwsza i nie mogłam uwierzyć co właśnie zobaczyłam... Popchnęłam cicho przyjaciółkę i schowałyśmy się za krzak.

Moonlit meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz