Rozdział 12

24 2 2
                                    

Dzisiaj miał przyjechać siostrzeniec mojego prawie ojczyma i mimo tego, że zgodziłam się od razu już zaczęłam żałować swojej decyzji bo zdałam sobie sprawę, że nie będę już jedynym dzieckiem w tej rodzinie i pomyśleć, że tak miał zostać tylko chwilę ale co znaczy "chwila" w języku dorosłych... miesiąc... a może nawet pół roku...

Mama przygotowywała kolacje z takimi potrawami jakby co najmniej rodzinna królewska miała nas odwiedzić. Zastanawiałam się kim będzie mój nowy współlokator i jak ma na imię ale zanim zdążyłam się zapytać John zawołał.

-Jonas będzie tu za 2 godziny lot się opóźnił.

-Jonas? Chłopak którego spotkałam w Hiszpanii miał tak na imię, normalnie mnie prześladuje (zaczęłam się śmiać). Nienawidzę tego imienia prawie tak samo jak tego chłopaka. - powiedziałam.

John nie zdążył odpowiedzieć bo mama kazała mu pilnować makaronu i poganiała mnie żebym przygotowała pokój Jonasa który miał spać w pokoju obok mnie. Kiedy zobaczyłam to miejsce było cudowne mama wszystko wysprzątała przez co kiedyś pokój z gratami stał się przytulną oazą. Przyniosłam do niego materac, zmieniłam pościel i napisałam małą karteczkę "Witaj w twoim tymczasowym domu wiem, że na początku będzie ci trudno więc możesz zawsze na mnie liczyć"

Każdy już zniecierpliwiony czekał na chłopaka który strasznie się spóźniał. Było już bardzo późno a ja już przesypiałam dlatego poprosiłam mamę o to żebym mogła się położyć a z chłopakiem przywitam się rano przy śniadaniu. Wchodząc po schodach usłyszałam kawałek rozmowy Johna z mamą:

-A co jeżeli się nie polubią, Sonia nie wie jeszcze, że jesteś jego prawnym opiekunem i zamieszka z nami przynajmniej do 18 prawda... nie powiedziałeś jej?- powiedziała zasmucona mama

- Nie, nie chciałem psuć jej humoru a tak jak się polubią będzie chciała żeby został... stwierdziłem, że tak będzie najlepiej...

ROK?!! nie będę panikować może będzie moim najlepszym przyjacielem i będziemy się świetnie razem bawić. TAK zostanę przy takich myślach.

Rano wybiegłam do szkoły już grubo spóźniona i nie zastałam nikogo w domu ale dostałam smsa od mamy którego wysłała mi dwie godziny temu

-Wyjechaliśmy bardzo wcześnie bo Jonas miał opóźniony samolot i do tego zgubili jego walizkę więc wpadniemy jeszcze w drodze powrotnej do galerii kupić mu kilka ciuchów. Mam nadzieje, że nie spóźniłaś się do szkoły bo nie miałam jak cię obudzić wiem, że masz tylko dwie lekcje więc wpadnij do babci po szkole, Kocham Cię do zobaczenia w domu!

Na pierwszą lekcje oczywiście nie zdążyłam wiec poszłam tylko na jedną i do tego było zastępstwo w bibliotece więc prawie cała klasa poszła po prostu do domu a ja chciałam wykorzystać ten czas na czytanie więc poszłam do działu z romansami i zaczęłam szukać jakiegoś

-Wiesz kto ma od jutra chodzić z nami do szkoły?!!!! JONAS!! NIE NO NIE MOGĘ!!!

-O hej Jagoda- powiedziałam zmieszana

-HEJJ jak dobrze znowu cię widzieć. Jak się czujesz?

-W porządku ale nie wiem o co chodzi z tym Jonasem...

-W sensie? - powiedziała zaskoczona przyjaciółka

-Jonas to siostrzeniec chłopaka mojej mamy ma z nami zamieszkać... przecież nie było go jeszcze w szkole to skąd wszyscy go znają?

-Moja siostra opowiadała że jest znan...

Nagle zaczął dzownić telefon Sonii

-Ohh Jagoda poczekaj muszę odebrać to mama za chwilę dokończysz, okej?

Kochanie kup po drodze witaminy dla Jonasa mówi, że nowe otoczenie może źle wpłynąć na jego cerę. - powiedziała mama

-ŻE CO?! Nie mów mi mamo, że to jakiś...

-Sonia! Zrób to o co cię proszę i nie komentuj

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć mama już zdążyła się rozłączyć.

Jagoda? Oczywiście jak mogłam się domyśleć ona już dawno sobie poszła a ja nawet nie zauważyłam, że zostałam w bibliotece całkiem sama z bibliotekarką.

Wzięłam do ręki "Rzeźbiarza łez" i po odejściu od pani wyszłam ze szkoły, schowałam książkę do plecaka i udałam się do babci.

.....

- Babciu co jeśli się nie dogadamy... Nie chce ranić mamy ale nawet go nie widziałam a już mi coś w nim nie pasuje...

-Kochanie daj mamie szanse na szczęście i zrób to dla niej czasami warto zacisnąć zęby dla kogoś kogo się kocha. - powiedziała ze wzruszeniem w oczach co mnie zdziwiło

- Muszę już iść nasz królewicz potrzebuję witaminek

-Sonia... chociaż spróbuj

Może trochę przesadziłam bo już od wyjścia z domu babci żałowałam, że tak o nim źle mówiłam.

Przed wejściem do domu aby przygotować się do spotkania usiadłam w parku i wyciągnęłam dziś wypożyczoną książkę... Po wejściu do domu ku mojemu niezadowoleniu usłyszałam dziwnie znajomy mi głos stanęłam w progu salonu i stałam jak wryta a książka upadła z hukiem na podłogę.

-to ten JONAS?!!! - powiedziałam zdenerwowana

-nie no wy chyba sobie ze mnę żartujecie tak? - Sonia

- Kochanie to wy się znacie? - mama

- Hej, co tam? - powiedział nie wzruszony

- Co on tu robi do cholery? - powiedziałam

- Nie tym tonem moja panno - mama

- Nigdy bym się nie zgodziła na to gdybym wiedziała, że to on

- STOP! SONIA! do cholery marsz do swojego pokoju ale już! - krzyczała mama

-ALE! - Sonia

-Żadne ale, na górę już!!

-Jonas co to miało znaczyć?!! - John

Nie mówiłeś mi wujku, że będę musiał mieszkać z tą wariatką- powiedział chłopak

JA JESTEM WARIATKĄ A KTO TRAKTUJĘ KAŻDĄ DZIEWCZYNĘ JAK...!!!

DOSYĆ OBY DWOJE NA GÓRĘ W TEJ CHWILIIII!!!- wrzasnęła tak głośno mama, że nawet John był zdziwiony jej zachowaniem

Jonas i Sonia trzasnęli równo drzwiami

-Co jest nie tak?! - powiedziała mama

-Słuchaj kochanie, Sonia powiedziała wczoraj że poznała jakiegoś Jonasa w Hiszpanii on miał wtedy koncert tam musiało coś się wydarzyć.

-Nie interesuje mnie to co tam się stało powinni się szanować ze względu na wszystko niedługo będziemy rodziną jak powiemy im o tym, że chcemy się żenić? przecież oni będą dla siebie rodziną... będą postrzegani jak rodzeństwo przy ludziach a oni nawet chwili nie mogą ustać przy sobie jak to wygląda...

-Chodź spać porozmawiam z nimi jutro...

Moonlit meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz