7

991 40 2
                                        

Kara, z Draco, Draco Malfoyem. To było jakby jego marzenia i koszmary się pomieszały i stały się czymś tak przerażającym, a jednocześnie tak pociągającym, podobnie jak sam Draco.

Harry rozważał swoje opcje. Mógł pójść na karę, prawda, wtedy mógłby spędzić czas z Draco'nem, ale najprawdopodobniej by się pokłócili i jeszcze bardziej się znienawidzili. Harry wolał obserwować go z bezpiecznej odległości.

Gdyby nie poszedł na areszt, kara by się zwiększyła, ale uratowałby się przed dużym ryzykiem.

Tak, wygląda na to, że nie idę - pomyślał, opadając twarzą na łóżko, w którym spędzał ostatnio tak wiele czasu. Harry po prostu leżał tam, na swoim łóżku, wyobrażając sobie scenariusze, które miały tyle samo szans na zdarzenie się, co Voldemort przytulając Harry'ego.

-Harry...?

-Mmfph- Harry wydał z siebie dźwięk stękający w swoją poduszkę, szczerze mówiąc, poruszanie tylko głową wydawało się zbyt dużym wysiłkiem, by go podjąć.

-Co robisz? Jesteś chory?- Hermiona zajrzała na niego.

Mentalnie jękając, Harry wykonał niezwykle trudne zadanie podnoszenia się. -Nie... jestem po prostu zmęczony.

Hermiona podniosła swoją książkę i opuściła ją na głowę Harry'ego. -Kiedy. Przestaniesz. Zaprzeczać?- Syczała Hermiona, lekko uderzając go swoimi książkami po każdym słowie.

-O czym ty mówisz?- Harry pocierał teraz bolącą głowę.

-Oczywiście o Malfoy'u , czy już go przestałeś kochać?

Harry skrzywił się na nią -Nigdy go nie lubiłem, dobrze? Gdzie jest Ron?

Hermiona wzruszyła ramionami i zaczęła chodzić po pokoju -Musimy dużo pracować, ale nie za dużo, żeby on zauważył- Mamrotała. Harry nie miał najmniejszego pojęcia, o czym mówiła ani czy w ogóle do niego mówiła, więc niezręcznie pozostał milczący na łóżku.

Hermiona ciągle chodziła tam i z powrotem, jakby rozwiązywała jakiś skomplikowany problem. Rzuciła swoimi dużymi brązowymi oczami w kierunku Harry'ego -Tak, oczywiście! Dlaczego na to nie wpadłam?

-O czym ty mówisz, miona?

Pokręciła kręconą głową -Nie martw się, ale teraz musisz pokazać mi swoje ubrania

Harry dowiedział się, że kiedy Hermiona zachowywała się w ten sposób, najlepiej było po prostu robić, co chciała. Harry otworzył swój kufer zawierający niewielką stertę ubrań, które posiadał. To było naprawdę trochę zawstydzające, jakie one wszystkie były bezkształtne i stare. Hermiona przekopała się przez nie, szukając nie wiadomo czego tak właściwie.

-Aha!- Z triumfalnym okrzykiem Hermiona odkryła ciemnozieloną, szarą bluzę z kapturem, którą Harry przyniósł w zeszłym roku.

-och, zapomniałem o niej

Hermiona podniosła bluzę-Mam nadzieję, że nadal w nią pasujesz...- westchnęła.

Gwałtownym szarpnięciem Harry wyciągnął bluzę z rąk Hermiony. -Co do..? Daj to, Harry!- Podskoczyła szaleńczo, próbując chwycić materiał w dłonie, ale Harry bardzo urósł i trzymał go daleko poza jej zasięgiem. -Nie, dopóki nie będę mieć odpowiedzi.- Powiedział uparcie.

-Naprawdę, Harry, czy to nie jest oczywiste, musisz jutro wyglądać jak najlepiej, a ta bluza naprawdę podkreśla twoje oczy

-Dlaczego miałbym jutro wyglądać najlepiej?- zapytał Harry, mimo że znał odpowiedź, zanim jakikolwiek dźwięk opuścił jej usta.

-Dla Draco oczywiście

-Dla twojej informacji nie lubię Draco i nie idę jutro na szlaban (oj harry przecież to od razu widać jak patrzysz na niego maślanymi oczami)

-A właśnie że idziesz i spróbuj dodać trochę mojego eliksiru do włosów, może to w jakiś sposób okiełzna twoje włosy

Harry przewrócił oczami i opadł z powrotem na łóżko. - Czy kiedykolwiek zatrzymasz Hermionę?

Harry jakimś cudem wiedział, że ona się uśmiechała, kiedy odpowiadała na pytanie-Nie

***

Byłoby łatwiej, gdybym był dziewczyną, wtedy mógłbym po prostu nałożyć makijaż lub coś,- o czym pomyślał Harry, nabierając na dłoń dużą ilość eliksiru do włosów. Harry przeczesał palcami włosy, nie pomogło to zbytnio ujarzmić jego rozczochranych loków, ale sprawiło, że stały się bardziej jedwabiste i miękkie. Patrząc na budzik, jego żołądek zrobił obrót, jeszcze 10 minut...

Była sobota, dzień kary Harry'ego i wycieczki do Hogsmeade. Ron i Hermiona już wyszli. To było trochę niezręczne, Ron i Hermiona wyglądali na naprawdę winnych, ale Harry próbował wyglądać pogodnie i powiedział im, żeby przynieśli mu więcej Bertiego Bottsa. Hermiona uściskała go i szepnęła -Powodzenia-, po czym odsunęła się z uśmiechem.

Teraz Harry był sam i patrzył, jak zegar tyka, aż będzie musiał stawić czoła Draco.

To był czas. Harry opuścił dormitorium ubrany w bluzę z kapturem, do której zmusiła go Hermiona, i parę jego najlepszych dżinsów (kolejna rekomendacja od Hermiony). Harry udał się do biura Filchesa i zapukał do starych, zatłuszczonych drzwi.

-Ach, tu, żeby dołączyć do imprezy!- Filch rzucił się do siebie i machnął Harry'emu do swojego małego, śmierdzącego biura, gdzie Draco Malfoy już ponuro przechylał się w kącie.

-Nie rozumiem- skrzywił się - dlaczego muszę to z nim robić, dlaczego nie możemy mieć oddzielnie kary

-Zamknij się- warknął Filch -myślisz, że chcę tracić czas z dwoma szlabanami?

Filch wyszedł za drzwi -Chodźcie za mną

Draco i Harry podążali za Filchem, gdy kuśtykał po terenie. Był szary, raczej zimny dzień, a w zimnym powietrzu wciąż unosił się zapach dzisiejszego deszczu. Filch poprowadził ich nad brzeg czarnego jeziora. Brzeg Jezioro miało okropny, śluzowaty szary kolor i prowadziło do ciemnej wody, w której przebywało wiele dziwnych zwierząt.

-Dzisiaj będziecie wyciągać te wstrętne chwasty z błota.- Filch uśmiechnął się okropnie, odsłaniając wszystkie pozostałe zęby.

- Czy to nie jest twoja praca? - zawołał Draco oszołomiony.

Filch znów się uśmiechnął. -To teraz wasza praca i chcę, żeby została wykonana, każdy chwast

Mały sekret ||  drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz