35. Rozumiemy się?

806 30 1
                                    

Connor

Zwariowałem na punkcie tej dziewczyny do tego stopnia, że cały trening bujałem w obłokach, myśląc o Aggie. Nasiliło się to jeszcze bardziej w trakcie krótkiej przerwy, w której przeczytałem od niej wiadomość.

O czym chciała pogadać?

Po tym już kompletnie nie potrafiłem się skupić. Coś się stało?

Gdy tylko trening dobiegł końca, szybko się ogarnąłem i poleciałem jak na skrzydłach w stronę auta, słysząc tylko jak chłopaki się ze mnie nabijali.

Trudno.

Skoro znaleźli powód, to proszę bardzo.

Znając ich; to i tak szybko się odegram. Zaraz któryś coś odwali, dając mi idealny powód do nabijania się.

Po kilkunastu minutach znalazłem się już na ulicy, gdzie znajdowała się Agnes, w miejscu, gdzie często ją odbierałem czy wyrzucałem. Tak, by niepotrzebnie nie narażać nas na złość jej ojca.

– Jestem – powiedziałem do słuchawki, gdy odebrała.

– Co? – zapytała.

Miała jakiś dziwny głos.

– Czekam na ciebie.

– Boże, Conn. Zapomniałam, wybacz. Po prostu... – przerwała, biorąc oddech. – Nieważne.

– Co się stało, fresa?

Teraz już nie było szans, bym odpuścił. Wiedziałem, że coś się stało. Nigdy nie potrafiła ukryć emocji.

– Ojciec... Rodzice... – Zrobiła pauzę. – Jake wyszedł jakiś czas temu wkurzony w domu. Pokłócił się z rodzicami, a teraz od nikogo nie odbiera. Nigdzie go nie ma i już nie wiem co mam robić. Nie martwiłabym się aż tak, gdyby nie był w takim stanie...

– Spokojnie, fresa... Coś wymyślimy – powiedziałem, chociaż sam w tej chwili nie miałem pojęcia co. – Byłaś w szkółce? Chłopaki często tam przesiadują. Jest otwarta i mogą przychodzić kiedy...

– Pojedziesz ze mną?

– Jasne.

Już po chwili Aggie siedziała w moim aucie, gapiąc się w przednią szybę. Nie odezwała się odkąd weszła ani słowa, pocierając tylko ręce na kolanach. Patrzyłem na nią co jakiś czas, chcą jej jakoś pomóc.

– Ojciec zdradza mamę – powiedziała nagle, odwracając na mnie wzrok. Przez co na ułamek sekundy nasze spojrzenia się skrzyżowały.

– Co?

– Jake go dziś przyłapał w kancelarii i przez to... – Machnęła ręką. – To wszystko – wyjaśniła.

– Mama wie?

– Wie.

– I jak się trzyma?

Zdrada była paskudna. Sam to przeżyłem na własnej skórze. Nie łączyło mnie z Anne nic szczególnego, ale i tak mnie to dotknęło na swój sposób, choć ciężko było mi to przyznać. Nawet przed samym sobą.

– Ciężko stwierdzić. Chyba się nie przejęła. Nie wiem, Conn. To wygląda, jakby nie kochała ojca.

Albo starała się być silna. Nie pokazywać, szczególnie przy dzieciach jak bardzo ją to zabolało.

– Nie wiesz tego, fresa. Musisz z nią pogadać.

– Nieważne.

– A Jake znajdziemy – powiedziałem, chwytając ją za dłoń.

Układ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz