2. Para idealna

5K 167 103
                                    

Hej misiaki!

Wczoraj skończyłam sesję, zdałam wszystkie egzaminy. Mam wakacje (no z pracą i praktykami, ale jednak) i te  sprawy, więc tak jak obiecałem zaczynamy już oficjalnie UKŁAD!

Dajcie znać, jak wam się podoba, bo jestem niezmiernie ciekawa waszych wrażeń. 

Miłej lekturki.

Właśnie wchodziłam razem z Clare do Strawberry, ponieważ dziewczyna uparła się, że jeszcze przed lekcjami chcę tu zajść. Nie wypytywałam o powód, ponieważ domyślałam, że chciała zgarnąć parę słodyczy i zacząć dzień od tych smakołyków.

Kto by nie chciał.

Obie byłyśmy już ubrane w mundurek szkolny, który składał się z białej koszuli, czarnej marynarki z czerwonym logiem SODS i wieżowcem tuż obok oraz z spódnicy w kratkę.

Niesamowite było to, że mimo tego, że ubrane byłyśmy w dosłownie to samo, w dodatku obie miałyśmy blond włosy, wyglądaliśmy tak bardzo inaczej. Z pewnością przyczyniał się do tego rozmiar mundurka, który w moim przypadku był nieco za duży, ale o wiele lepiej czułam się w oversize, niż w dopasowanych ciuchach, które miała na sobie moja przyjaciółka. Nasze włosy również wyglądały inaczej; ona miała je lekko pofalowane, a ja spięte w kucyka, którego tak bardzo lubiłam.

Mówiłam; ogień i woda.

– Hej, dziewczynki. Nie w szkole? – zagaiła Ilsa, kiedy tylko nas zobaczyła w progu swojej kawiarni.

Były pustki, jak przeważnie o tej godzinie.

– Cure, mnie ubłagała – mruknęłam, podchodząc bliżej blatu i rozglądając się po ciastach. – Chyba stęskniła się twoimi wypiekami – zaśmiałam się, dalej zastanawiając się, które ciastko wziąć.

– To na co masz ochotę, laleczko? – zwróciła się do mojej przyjaciółki.

Mówiła tak do niej odkąd pamiętałam. Cure raczej ignorowała te przezwisko.

Tak szczerze? Pasowało to do niej, tak czysto wizualnie rzecz jasna. Była śliczną blondynką, o zgrabnej i wysportowanej sylwetce i jasnej, wręcz porcelanowej oraz nieskazitelnej cerze. W dodatku zawsze nienagannie ubrana.

– Oczywiście, że na Apple Pie.

– Już się robi – odpowiedziała od razu. – A dla ciebie to co zawsze? – Pokiwałam głową.

Tyle było z mojego zastanawia się. I tak zawsze (albo prawie zawsze) padało na to samo. Na mój ukochany Sponge.

– Ale tak właściwie to mam inną sprawę – zaczęła moją przyjaciółka, kręcąc paznokciami po ladzie. – Oczywiście śniadanie było priorytetem – wyjaśniała, podlizując się, jak to robiła najlepiej. – Ale przyszłam prosić cię o pomóc w przekonaniu tej jakże upartej istoty... – Pokazała na mnie – do pójścia ze mną na imprezę.

Poważnie?

Wyszłam specjalnie wcześniej z łóżka, po ty by teraz się tego wszystkiego na słuchać.

– Próbowałam wszystkiego. Błagań, szantażu – kontynuowała, przyznając się do wszystkiego, nawet do tych jakże haniebnych posunięć. – Jak ty jej nie przekonasz, to ja już nie wiem.

– To dobry pomysł, Agnes – mruknęła, zgadzając się z moją przyjaciółka.

Wiedziała doskonale, kto byłby jej idealnym sojusznikiem w tej sprawie. Wybrała najlepiej, jak mogła... Paskudna...

– Powinnaś pójść. Dobrze ci to zrobi.

– Ta – sarknęłam. – Błagam, nie znoszę takich rzeczy.

Układ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz