Hej misiaki!
Wczoraj skończyłam sesję, zdałam wszystkie egzaminy. Mam wakacje (no z pracą i praktykami, ale jednak) i te sprawy, więc tak jak obiecałem zaczynamy już oficjalnie UKŁAD!
Dajcie znać, jak wam się podoba, bo jestem niezmiernie ciekawa waszych wrażeń.
Miłej lekturki.
Właśnie wchodziłam razem z Clare do Strawberry, ponieważ dziewczyna uparła się, że jeszcze przed lekcjami chcę tu zajść. Nie wypytywałam o powód, ponieważ domyślałam, że chciała zgarnąć parę słodyczy i zacząć dzień od tych smakołyków.
Kto by nie chciał.
Obie byłyśmy już ubrane w mundurek szkolny, który składał się z białej koszuli, czarnej marynarki z czerwonym logiem SODS i wieżowcem tuż obok oraz z spódnicy w kratkę.
Niesamowite było to, że mimo tego, że ubrane byłyśmy w dosłownie to samo, w dodatku obie miałyśmy blond włosy, wyglądaliśmy tak bardzo inaczej. Z pewnością przyczyniał się do tego rozmiar mundurka, który w moim przypadku był nieco za duży, ale o wiele lepiej czułam się w oversize, niż w dopasowanych ciuchach, które miała na sobie moja przyjaciółka. Nasze włosy również wyglądały inaczej; ona miała je lekko pofalowane, a ja spięte w kucyka, którego tak bardzo lubiłam.
Mówiłam; ogień i woda.
– Hej, dziewczynki. Nie w szkole? – zagaiła Ilsa, kiedy tylko nas zobaczyła w progu swojej kawiarni.
Były pustki, jak przeważnie o tej godzinie.
– Cure, mnie ubłagała – mruknęłam, podchodząc bliżej blatu i rozglądając się po ciastach. – Chyba stęskniła się twoimi wypiekami – zaśmiałam się, dalej zastanawiając się, które ciastko wziąć.
– To na co masz ochotę, laleczko? – zwróciła się do mojej przyjaciółki.
Mówiła tak do niej odkąd pamiętałam. Cure raczej ignorowała te przezwisko.
Tak szczerze? Pasowało to do niej, tak czysto wizualnie rzecz jasna. Była śliczną blondynką, o zgrabnej i wysportowanej sylwetce i jasnej, wręcz porcelanowej oraz nieskazitelnej cerze. W dodatku zawsze nienagannie ubrana.
– Oczywiście, że na Apple Pie.
– Już się robi – odpowiedziała od razu. – A dla ciebie to co zawsze? – Pokiwałam głową.
Tyle było z mojego zastanawia się. I tak zawsze (albo prawie zawsze) padało na to samo. Na mój ukochany Sponge.
– Ale tak właściwie to mam inną sprawę – zaczęła moją przyjaciółka, kręcąc paznokciami po ladzie. – Oczywiście śniadanie było priorytetem – wyjaśniała, podlizując się, jak to robiła najlepiej. – Ale przyszłam prosić cię o pomóc w przekonaniu tej jakże upartej istoty... – Pokazała na mnie – do pójścia ze mną na imprezę.
Poważnie?
Wyszłam specjalnie wcześniej z łóżka, po ty by teraz się tego wszystkiego na słuchać.
– Próbowałam wszystkiego. Błagań, szantażu – kontynuowała, przyznając się do wszystkiego, nawet do tych jakże haniebnych posunięć. – Jak ty jej nie przekonasz, to ja już nie wiem.
– To dobry pomysł, Agnes – mruknęła, zgadzając się z moją przyjaciółka.
Wiedziała doskonale, kto byłby jej idealnym sojusznikiem w tej sprawie. Wybrała najlepiej, jak mogła... Paskudna...
– Powinnaś pójść. Dobrze ci to zrobi.
– Ta – sarknęłam. – Błagam, nie znoszę takich rzeczy.
CZYTASZ
Układ
Teen FictionJako przyszła prawniczka wiedziałam, że w swoim życiu będę mieć do czynienia z różnymi umowami. Wiedziałam od pieprzonych osiemnastu lat, że będę je sporządzać, sprawdzać, kontrolować i podpisywać. Jednak nie miałam pojęcia, że zacznę tak wcześnie...