9. Plantacja truskawek

3.8K 147 84
                                    

Dziś był dzień wystawy, którą od tak dawna organizowała Clare. Naprawdę włożyła w nią sporo pracy i czasu. Moim skromnym zdaniem, miała wszystko dopięte na ostatni guzik, ale moja przyjaciółka i tak świrowała od rana, upewniając się, czy niczego nie zapomniała. Starałam się jej pomóc – i mentalnie i fizycznie – jak tylko potrafiłam. Wspierałam ją, kontrolowałam, żeby oddychała i ogólnie robiłam wszystko, o co mnie poprosiła.

Wiedziałam jednak, że taki stan nie potrwa długo. Kiedy wszystko się rozpocznie, a wokół pojawi się mnóstwo zaproszonych gości – Clare oddzyska rezon, zapomni o strachu i zacznie działać. Taka już po prostu była.

Czy panika przeszkadzała jej w trzymaniu ręki na wodzy i w rozstawianiu ludzi po kontaktach? Oczywiście, że nie.

To była przecież Clare Cure.

Około godziny szóstej zaczęło gromadzić się coraz więcej ludzi, a moja przyjaciółka gdzieś zniknęła w tłumie, który za pewne witała. Za parę minut wydarzenie organizowane w naszej szkole miało się oficjalnie rozpocząć od (nie mogło być inaczej) przemówienia Cure – przewodniczącej SODS, pomysłodawczyni tego niesamowitego przedsięwzięcia, a prywatnie mojej przyjaciółki.

Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, zauważając po prawej stronie kilkanaście niesamowitych obrazów, które Clare i reszcie samorządu udało się zdobyć. Jednak wystawa nie kończyła się tylko na nich. Obok znajdowało się parę rzeźb, porcelanowych naczyń czy biżuterii. To wszystko kosztowo takie potężne sumy, ale z pewnością były warte swojej ceny.

– Witam wszystkich bardzo serdecznie. – Usłyszałam głos swojej przyjaciółki, po którym nie było słychać nawet odrobiny stresu. – Dziękuję za tak liczne przybycie... – kontynuowała.

– Tu jesteś – powiedziała bez żadnego przywitania mama. – Szukałam cię. – Ucałowała mój policzek.

Nie był do czuły gest. Bardziej formalny.

– Ta wystawa wraz z licytacją jest to dla mnie, jak i dla wszystkich moich kolegów niezmiernie ważna, ponieważ dzięki tej inicjatywie możemy pomóc. – Usłyszałam.

– Jest tu niesamowicie – skomentowała, rozglądając się.

– Tak, to prawda. Gdzie ojciec?

– Nie mógł dziś szybciej wyjść z kancelarii.

Co za nowość. On całe dnie tam siedział. Gdyby mu naprawdę zależało, znalazłby chociaż chwilę i dobrze o tym wiedziałyśmy. Obie, ale postanowiłam kłamać. Mojego ojca nie interesowało nic poza pracą. Dla mojej mamy liczyła się praca i opinia publiczna, dlatego właśnie stała tu obok mnie, udając idealną matkę, obywatelkę i dobrego człowieka.

– Clare naprawdę wykonała świetną pracę. Zasługuje na uznanie. – Pokiwałam głową, na jej słowa, wracając do przemowy dziewczyny, która już właśnie się kończyła.

– A teraz oddam głos panu burmistrzowi, który zaszczycił nas dziś swoją obecnością. Bardzo dziękuję.

Dziewczyna po chwili zeszła, podchodząc do nas i witając się z moją mamą, a następnie dziękując za komplementy, które od niej usłyszała.

Burmistrz po dosłownie dwóch minutach skończył, dzięki czemu rozpoczęła się pierwsza część wydarzenia – ta mniej oficjalna, która polegała jak to nazywałam na wybadaniu terenu czyli upolowaniu łupów, podczas sączenia lampki szampana czy wody z cytryną. Dopiero podczas drugiej miała odbyć się licytacja i przekazanie zapewne sporych datków na cel.

– Dobrze dziewczynki, to ja was zostawiam. Idę się rozejrzeć po tych działach sztuki – zaśmiała się.

– Koniecznie. Polecam pójść w tamtą stronę – kiwnęła w lewo – tam są prawdziwe okazy.

Układ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz