Rozdział 12 "Obcy"

89 11 4
                                    

"Obcy"

Ta kobieta jest bezlitosnym pomiotem diabła. Nie... To nie jest żaden szatański pomiot, żaden dowódca bezlitosnych demonów jak mówili mieszkańcy miasteczka, to nie jest nawet prawa ręka diabła... To jest ktoś bardziej okrutny, bardziej bezlitosny, ktoś kto nigdy nie posiadał serca ani sumienia, to jest sama Córka Zła. Taka osoba nie powinna istnieć w naszym świecie. Ktoś musi odesłać ją do bram piekieł póki jeszcze mamy okazję i szansę tego dokonać. Później będzie za późno na jakikolwiek ruch i nikt nie będzie w stanie powstrzymać nadchodzącego chaosu jaki ciągnie się za księżniczką. Przechodzę przez ciała zmarłych, ludzie którzy przyszli ze mną próbują ugasić szalejący ciągle ogień, a ja? Szukam kogokolwiek, jednej choćby małej duszyczki, która przetrwała tę masakrę... Jednak nikogo nie znajduję. Nikt nie przeżył. Sprawdziliśmy razem każdy dom, przerzuciliśmy każdą stertę gruzu, szukaliśmy pod każdym zawalonym domem, pod każdą gałęzią, ale na nic. Nie oszczędzone zostały nawet noworodki. Żadna kobieta będąca przy nadziei nie została uratowana. Czas położyć temu kres! Potrzebuję tygodnia bądź dwóch i rządy księżniczki Ariany zakończą się.

-Panienko Misty... - odezwał się przestraszony starszy człowiek. Szybko zsiadłam z konia i stając z nim twarzą w twarz ściągnęłam mój czerwony hełm. Muszę go nosić, gdyż kolor moich włosów nie świadczy o mnie zbyt dobrze według ludzi i wiele osób chciałoby się mnie albo pozbyć albo mieć po swojej stronie.

-Panienko.... - powiedział jeszcze bardziej wystraszony.

-Starcze... Nie jestem tutaj, by was skrzywdzić. Nie jestem tutaj również dlatego, że ktoś mi kazał. Sam rozumiesz dlaczego ukrywam włosy pod hełmem. One są niezwykłą mocą, która ujawniła się u mnie. Jeśli byłabym złem i chciała was skrzywdzić to nie gasilibyśmy ognia ani nie pokazałabym się wam bo moglibyście kogoś powiadomić. Chcę wam powiedzieć, że dokonam egzekucji na księżnej Arianie. 

-Dziękuję panienko Misty. - powiedział już teraz spokojniejszy i udał się sam przeszukać jeszcze raz gruzy. Zapewne w poszukiwaniu kogoś ze swojej rodziny. Współczuję tym ludziom... Wiem co przeżyli...


-Mamusiu mamusiu! - wołałam będąc dzieckiem - patrz potrafię się podpisać! O popatrz! - ciągnęłam ją za spódnicę, gdy gotowała obiad. Nigdy się na mnie nie złościła, zawsze nawet gdy była zajęta zwracała na mnie uwagę. Teraz usiadła przy stole i wzięła mnie na kolana. Obie czekałyśmy, aż mój ojciec wróci z pracy. Był drwalem, a mama zawsze była w domu ponieważ ja się urodziłam, ale zawsze wyglądała na szczęśliwą. Jednak dopóki nie skończę 8 lat nie mogę wychodzić z domu. Nie wiedziałam dlaczego, jednak tak było i nie sprzeciwiałam się temu. W tamten dzień miałam 5 lat. 

-No pokaż córeczko jak pięknie piszesz - powiedziała z uśmiechem mama, a ja zaczęłam kreślić literki.

-Patrz mamusi to jest M - zaczynałam pisać i tłumaczyłam wszystko dokładnie mojej mamie. Byliśmy biedną rodziną, ale szczęśliwą - I - nabazgrałam kolejną literkę - S T Y - skończyłam - MISTY - powiedziałam z uśmiechem.

-Brawo kochanie. Jak się cieszę, że mam takie zdolne dziecko! - ucałowała mnie czule w czoło i kazała iść się pobawić, a sama wróciła do gotowania obiadu.

-Mamusiu...

-Tak skarbie?

-Dlaczego nie mogę pójść kiedyś z tatusiem do lasu i zobaczyć jak pracuje? - wystraszyłam się, ponieważ w tym właśnie momencie moja mama upuściła talerz, który rozbił się na 3 części.

-Kochanie przepraszam. Mamusia jest strasznie nieostrożna - próbowała zakryć uczucia śmiechem, ale ja już wtedy wiedziałam... Wiedziałam, że coś się dzieje...

-Tatuś się spóźnia...

Po kilku minutach od mojego stwierdzenia do domu wpadł pobity i krwawiący ojciec. Wystraszyłam się nie wiedząc co się dzieje.

-Zabierz ją! - krzyczał - Szybko! Wiedzą! Uciekajcie! Mnie i tak nie będzie! Kocham was. Misty kocham...

Więcej nie słyszałam bo moja mama wzięła mnie na ręce i pobiegła do piwnicy, a stamtąd do jakiegoś tunelu. Przez chwilę krzyczałam i nawoływałam bezradnie: "Tatusiu! Chodź z nami! Nie!! Co się stało! Tatusiu! Kocham cię!" Gdy się trochę uspokoiłam usłyszałam cichutki szloch mamy. Pierwszy raz płakała. Przytuliłam się do niej mocno i ona zrobiła to samo. Po kilkunastu minutach biegu mojej matki wyszłyśmy z tuneli i znalazłyśmy się w jakimś starym domku pośrodku lasu. Mama natychmiast zakryła przejście wielką i ciężką szafą. Jednak to nas nie uchroniło od strasznego losu. Po chwili do mieszkania wpadło kilku mężczyzn. Mieli broń i pochodnie. Bałam się, a mama zasłoniła mnie własnym ciałem i stała w pozycji obronnej.

-Nie tkniecie jej! - krzyczała, ale oni najwyraźniej jej nie słuchali.

-Zamknij się! Myślisz, że się nie domyśliliśmy? Twój mąż ma czarne włosy, a ty niby blond... Ukryłaś te czerwień przed światem! - moja mama zrobiła zdziwioną minę jednak po chwili triumfowała. Wypowiedziała coś w nieznanych mi wtedy słowach i jej włosy stały się czerwone. Jednak nie był to krwisty czerwony tylko spłowiały. Jej wiek był już taki, że kolor wyblakł, zwłaszcza, że ciągle jej włosy były pod wpływem zaklęcia.

-I co z tego?! Nie pozwolę wam! Skąd o niej wiecie?! - mama ciągle krzyczała, a ja coraz bardziej się bałam. Czego oni ode mnie chcą?

-On ciągle mówił, że straciliście dziecko, że jesteś załamana, nie chcesz wychodzić i inne bajki. Ale to wszystko kłamstwo. Siedziałaś w domu, ponieważ wasze dziecko jest tak jak ty wojowniczką. Bałaś się, że zabijemy ją po porodzie, gdy będzie bezbronna, a ty nie będziesz w stanie jej obronić. Urodziłaś w domu i nigdy jej nie wypuściłaś, ale to koniec waszej gry!

Mężczyzna zaczął machać mieczem, a reszta osób wyszła przed dom i próbowała go podpalić. Mama próbowała się bronić, jednak miała marne szanse. Ja wdrapałam się za szafę i tylko obserwowałam. Bałam się o mamę. Po kilku chwilach ogień zaczął ogarniać domek. Nieznajomy mi mężczyzna zrobił z moją mamą to, co niedawno zrobiono mojemu tacie. Zabił ją na moich oczach. Krzyczałam na niego, a on zaczął iść w moim kierunku. Wystraszona i wściekła nawet nie wiem dokładnie w którym momencie uaktywniłam swoją moc. Nie wiem co, ale jakaś magiczna siła wystrzeliła z mojego małego ciała i wszyscy, którzy znajdowali się wokół mnie byli moimi wrogami i zginęli. Oni zabrali mi mamusię i tatusia. Dwójkę osób, jedyną dwójkę osób, która była przy mnie zawsze. Ogień dalej ogarniał dom, jednak ja niewiele rozumiejąc z zaistniałej sytuacji po prostu siedziałam. Chciałam, by ten ogień zabrałam mnie razem z mamą, lecz nic takiego się nie stało. Wszystko oprócz mnie zniknęło, a ja pogrążyłam się w szlochu... 


Nie chciałam dłużej wspominać tego czasu. Nie pozwolę, by cierpiano. Moje krwiste włosy są tego symbolem, a oznaką mojej prawdomówności jest szrama przechodząca w prawie linii prostej od prawej strony czoła, przez oko kończąc na ustach.

-Przysięgam - powiedziałam cichutko w niebo....



**********

Wow Wow - 1033 słów ^^ tak mnie wzięło - jak wam się podoba? Miałam wiele naprawdę wiele wątpliwości co do tego rozdziału, ale jednak się pojawił ^^ Strasznie mało (o wiele mnie niż się spodziewałam) zamieściłam tutaj magii, czarów, walk itd itp i teraz właśnie zaczynając od naszej nowej bohaterki zacznie się więcej dziać, tak więc do następnego! :D Napiszcie mi chociaż czy się podoba rozdział co? :3

Księżniczka złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz