Rozdział 14 Ja jestem władcą!

88 9 7
                                    

Arianna

Wyszłam z jego komnaty zanim się obudził. Nasze moce musiały bardzo szaleć tej upojnej nocy. Czy żałuję? Nie... Raczej nie... To było coś wspaniałego. Byliśmy niezwykle blisko, a on rozumie mnie jak nikt inny. Jesteśmy na siebie skazani, ale... No właśnie ale... To jedno wielki durne "ale". Nie kochamy się na prawdę. Jednak gdy jestem z nim czuję się szczęśliwa i ciągle mi mało tego uczucia. Muszę jak na razie przestać o tym myśleć. Najważniejsze jest teraz zgnieść bunt poddanych. Jeśli rzeczywiście kieruje nimi krwistowłosa kobieta nie będzie to łatwe, ale jakoś dam radę. Muszę. Gdy kończyłam szykowanie się na rozmowę z poddanymi ktoś zapukał do mej komnaty. Służący jeszcze nie wrócili, więc mogła to być tylko jedna osoba.

-Witam, no nie, a myślałem, że bez służących się nie ubierzesz - powiedział z uśmiechem i podszedł do mnie. Był za blisko jednak ja nie potrafiłam go odepchnąć. Byliśmy tego samego wzrostu mimo to wydawało mi się, że patrzy na mnie z góry. Nachylił się i zaczął całować moją szyję. Ciągle mu mało. Mi też, ale nie teraz...

-Zaraz wszyscy wrócą...

-Mmm... No to chodźmy gdzieś... Moja komnata się już nie nadaje jak wiesz... - zaśmiałam się mimowolnie.

-Nie teraz. Muszę zdusić bunt.

-Uważaj na siebie - po tych słowach wyszedł szybko z komnaty, a jego miejsce zajęli inni słudzy.

-Panienko, potrzebuje panienka czegoś? - spytał od razu. Był lekko wystraszony.

-Nie, świetnie sobie radzę. Wypoczęliście? - spytałam. Zdziwili się.

-Oczywiście panienko. Dziękujemy - ukłonił się nisko.

-Świetnie, komnata Aarona musi zostać doprowadzona do normalnego stanu. Zajmijcie się tym - powiedziałam i ruchem dłoni nakazałam im wyjść.

-Ty zostań - wskazałam na jednego z nich. Wystraszył się - Chcę byś zebrał wszystkich poddanych na placu. Mam coś ważnego do ogłoszenia. Niech wszyscy pojawią się tam jutro równo w południe.

-Rozkaz. - wyszedł. 

Cały dzień odpoczywałam, by następnego dnia zmierzyć się z poddanymi...

Dzień należy do jednego z lepszych. Równo w południe pod obserwacją Aarona i ochroną służących wystąpiłam na plac. 

-Poddani! - zaczęłam głośno mimo tego, że była absolutna cisza - wiem co planujecie! - teraz było słychać lekkie szmery - Od razu chcę was odwieść od tego pomysłu bo jak nie to wszyscy zginiecie. Nie wiem co wam powiedziała osoba z czerwonymi włosami, ale okłamała was. Jeśli ktokolwiek spróbuje mnie zaatakować... No cóż... Nie sam zginie, ale wszyscy z nim spokrewnieni. Nie widzieliście mnie jeszcze jak załatwiam najważniejsze sprawy. Nikt nie wraca żywy z moich przesłuchań. I to nie moi służący są strasznie. Nie oni przesłuchują. Robię to osobiście. Gdyby ktoś przeżył z ostatnio zaatakowanego królestwa moglibyście się ich zapytać. Niestety nie będziecie mieć takiej możliwości. To tyle, radzę wam nie wchodzić mi w drogę!

Po tych słowach udałam się do zamku, Aaron postanowił porozmawiać z poddanymi.

Aaron

Ariana wygłosiła straszną mowę, która zastraszyła mieszkańców. Podbiegłem do pewnej kobiety z dzieckiem.

-Przepraszam za zachowanie naszej księżniczki. Sam wiem jaka ona jest. Dlatego proszę was nie szykujcie nic. Wiem jaka ona jest. - powiedziałem udając przerażonego.

-Nic ci nie powiem, boś jej sługa - odpowiedziała, widząc moją zmartwioną minę - naprawdę zmartwioną, nie sądziłem, że dalej będą trzymać się tego pomysłu - powiedziała jeszcze - Przyjdź za kilka minut na starą łąkę, dowiesz się wszystkiego.

Zgodnie z jej dziwnym poleceniem udałej się we wskazane miejsce. Byłem niezmiernie zdziwiony gdy z daleka zacząłem dostrzegać kobietę z krwistymi włosami. Nie dałem jednak tego po sobie poznać.

-Więc to jednak prawda? - spytałem lekko.

-Tak prawda, ale nie zdążysz jej przekazać księżniczce. - powiedziała twardym głosem. Wyczułem w nim wiele bólu, cierpienia i doświadczeń. Przykrych doświadczeń. 

-Najpierw chciałbym dowiedzieć się czegoś.

-Nie.

-Nie wiesz...

-Wiem...

-Jesteś denerwująca!

-Mówiłam, że wiem. Coś jeszcze czy już mogę cię zamknąć? - obróciła się w moją stronę, teraz zauważyłem jej oczy. Niedawno płakała.

-Nie możesz jeszcze - powiedziałem przytulając ją, potrzebowała tego. Chwilę później odsunąłem się od niej i z uśmiechem powiedziałem - ale teraz jak chcesz możesz mnie uderzyć.

-Co chcesz?

-Byś pozwoliła mi ostrzec służących. Oni nie są niczemu winni. Dasz mi czas do jutra rana?

-Dobra, ale ani chwili dłużej, a teraz uciekaj.

Odszedłem spokojnym krokiem. Ta kobieta... Jej moc... Jest o wiele silniejsza od mojej czy Ariany. Muszę coś wymyślić, by móc ją uratować. Najpierw powiadomię służących...


***************

Nie chcę mi się sprawdzać przepraszam zrobię to jutro ;x trochę krótkie, ale w następnym się dużo będzie działo :)

Księżniczka złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz