Rozdział 15 (poszukiwania)

82 4 0
                                    

- Pośpiesz się.- popychał Livię, starzec.

Trafili na Pokątną. Szli wzdłuż ulicy, na której dzień przed rozpoczęciem się szkoły, było bardzo tłoczno. Ludzie pchali się na siebie, aby tylko zdobyć wszystkie artykuły szkolne, pierwsi. Bycie nie zauważalnym w takim tłoku było bardzo łatwe, więc nikt nic nie podejrzewał.

- Dobra, to teraz idziemy tam.- wskazał na wielki stary budynek, od którego ludzie się odsuwali.

- Ppo coo?- szepnęła dziewczynka.

- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.

W tym samym czasie, Narcyza wraz z Lucjuszem i Draconem rozmawiali ze strażnikami.

- Ale jak to ich zgubiliście?!- krzyczał na strażnika zdenerwowany Lucjusz.- Mieliście jedno zadanie! A zgubiliście jakiegoś starucha, który pewnie nawet nie ma różdżki!

- Spokojnie. Mimo, że ich zgubiliśmy, to odnajdziemy ich.

- Niby jak!? Mogą być teraz wszędzie!

- Nie wierzy pan w nas, rozumiem. Natomiast mamy swoje sposoby. Dowiedzieliśmy się, że przenieśli się za pomocą naszego zapasowego świstoklika, który przenosi na ulicę Pokątną.

- I co z tego?! Mogli się już przenieść gdzieś z ulicy Pokątnej!

- Mogli, ale znając życie tego nie zrobili. Zapewne nadal są na Pokątnej.

- No to ruszcie dupy i szukajcie jej!

- Lucjuszu...- próbowała uspokoić męża Narcyza.

- Róbcie coś!- krzyczał dalej.

- Tak się składa, że nasi strażnicy są już na Pokątnej. Rozpoczęli poszukiwania.

- I tak tam idę! Sami jej nie znajdziecie!

- Lucjuszu.- powiedziała Narcyza.- Przepraszam za niego.- zwróciła się do strażnika.- Wyjdziemy na chwilę ochłonąć.

Wyszli we dwójkę, przy wyjściu zobaczyli Dracona.

- I jak?- spytał się.

- Zaczęli poszukiwania.

- Pff... poszukiwania.- skomentował Lucjusz.

- Proszę Cię i tak sam nic nie zrobisz.

- Ja nic nie zrobię?- wskazał na siebie.- Zaraz tam po...

- Nie pojedziesz.- wtrąciła się Narcyza.- Strażnicy prosili o to abyśmy się opanowali i nie szukali jej na własną rękę. Jeszcze coś zepsujemy.

- Zepsujemy? My? To oni zaraz coś zepsują. Prawda jest taka, że dla nich nie ma znaczenia czy jej się coś stanie czy nie. Byle żeby było widać, że niby coś zrobili.

- Nie mów tak.

- Taka jest prawda Cyziu. 

Podczas rozmowy Narcyzy i Lucjusza, Draco był jakiś nie obecny. Prawda jest taka, że nie słuchał co do powiedzenia ma jego "mądry" ojciec, on sam był przejęty całą tą sytuacją.

- To moja wina. Mówili, żebym z nią został, a ja nie posłuchałem. Musiała być na mnie nieźle wkurwiona i poszła sama. Wtedy musiał ją złapać. Co ja zrobiłem. Niech ona się tylko znajdzie cała, to przysięgam, że będę dla niej milszy. Błagam.- myślał tak przez dłuższy czas.

- O czym tak myślisz Draco?- spytała się syna Narcyza. Była smutna i zarazem przerażona myślą, że ktoś porwał ich córkę, ale starała się trzymać nerwy na wodzy.

- Nie... nic.- spojrzał na matkę.

Przeniósł wzrok na ojca, który znalazł sobie kolejną ofiarę. Głośno kłócił się z kolejnym napotakanym strażnikiem, po którym było widać zmęczenie całą tą sytuacją.

Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy MalfoyKde žijí příběhy. Začni objevovat