Rozdział 3 (ulica Pokątna)

175 8 1
                                    

Na ulicy było bardzo tłoczno, ludzie przepychali się w te i wewte. Livia nie wiedziała gdzie jest, ale po zobaczeniu, że mur za nią nie jest już otworzony, spanikowała jeszcze bardziej. Stwierdziła, że najlepszym pomysłem, a może i jedynym słusznym będzie pokręcenie się po okolicy i spytaniu się kogoś jak może dotrzeć z powrotem na drugą stronę muru, ale tutejsi ludzie byli bardzo zabiegani i nie zwracali uwagi na ciche przepraszam dziewczynki. No cóż mogła zrobić, usiadła na jednej z pobliskich ławek i zaczęła myśleć nad najlepszym rozwiązaniem tej dziwnej sytuacji.

- Dobra.- pomyślała sobie.- Nie wiem gdzie jestem, ani jak tu trafiłam, nikt nie chce mi pomóc, ale może... wiem, poszukam tutejszej policji, na pewno coś tutaj takiego mają, muszą mieć.

Wstała i zaczęła biec przed siebie, czytając wszystkie szyldy różnych sklepów czy urzędów. Narcyza wracała właśnie z Banku Gringotta, gdy wpadła na nią jakaś mała dziewczynka.

- Nic Ci się nie stało?- spytała ją, lekko zdziwiona, dziewczynka w jej oczach była do kogoś zadziwiająco podobna. Jasne blond włosy, szare oczy, anielska twarz, ale nie... to nie możliwe, wyglądała jak damska wersja jej syna.

- Nie, nic przepraszam, a... wie może pani gdzie znajdę biuro policji?

- Policja..., aaaa chodzi Ci zapewne o...

W tej chwili z nad przeciwka, szedł syn Narcyzy, wraz z jego przyjaciółmi. Teraz, gdy Narcyza popatrzyła na Livię i Draco, zobaczyła w nich bardzo duże podobieństwo, za duże żeby to mógł być przypadek...

- Kto to matko?- spytał zakłopotany Draco.

- Yyyy... to jest?- nie wiedziała co ma powiedzieć, Narcyza.

- Livia.- dokończyła za Narcyzę, dziewczynka.

- Tak, ona się tak jakby trochę zgubiła, dlatego zaprowadzę ją do czarodziejskiej yyy... policji.

- Dobra, jak chcesz ja przyszedłem tylko po kasę, bo tak jakby już mi się skończyła.- powiedział, Draco podejrzanie patrząc na dziewczynkę.

- Tak wiem, masz.- powiedziała Narcyza wręczając synowi sakiewkę z pieniędzmi.

- To pa.

- Pa, synku, nie wracaj za późno!- krzyknęła Narcyza, czego Draco już chyba nie usłyszał, bo był za daleko.

- Dobrze, a więc kontynuując.- odezwała się Narcyza.- Gdzie są twoi rodzice, dlaczego jesteś tu sama?

- Yyy... moi rodzice nie żyją i no... byłam z wycieczką w barze w yyy... Dziurawym Kotle i zobaczyłam takiego pana... i poszłam za nim i on... przeszedł przez mur, więc ja za nim i... patrzę a mur jest zamknięty, więc zaczęłam chodzić po tej ulicy i wpadłam na panią...

- Dobrze, spokojnie. Chodź pójdziemy razem na yyy... policję.- powiedziała zakłopotana Narcyza.

- Yyy... dziękuję, ale ja już chyba sobie poradzę.- spanikowana dziewczynka zaczęła lekko się cofać.- Poradzę...sobie...

- Ale spokojnie ja Ci pomogę, nic Ci przecież nie zrobię.- powiedziała lekko uśmiechnięta Narcyza, zaczęła iść w stronę oddalającej się Livii.

- Nie ja sobie... naprawdę poradzę.

W pewnej chwili, naprawdę spanikowana dziewczynka odwróciła się i zaczęła biec przed siebie, Narcyza mimo naprawdę dobrej kondycji fizycznej, nie była w stanie jej dogonić. Livia zniknęła w tłumie ludzi. Narcyza nie mogła jednak darować sobie dziwnego podobieństwa dziewczynki do jej syna Draco, dlatego też zawróciła się i szybkim krokiem szła do siedziby tutejszych władz, by poinformować o zaginięciu dziewczynki.

Gdy weszła do środka od razu zaczęła kierować się do windy, którą dostała się na czwarte piętro, gdzie urzędował jej bliski znajomy, detektyw.

- Cześć.- przywitała się Narcyza, wchodząc do biura po zapukaniu i usłyszeniu proszę od detektywa.

- Hej, co Cię do mnie sprowadza?- opowiedział jej mężczyzna, był facetem raczej szczupłym, z brązowymi włosami, niebieskimi oczami i garniturem dopasowanym do jego sylwetki.

- Cóż jak to wyjaśnić... - zawiesiła się, ale po krótkim przemyśleniu zaczęła mówić dalej, gdy wreszcie doszła do najważniejszej części.- ...i wiesz nie było by w tym nic dziwnego, no bo wiesz mogła się przestraszyć i dlatego uciec, a ja teoretycznie nie powinnam robić z tego jakiejś wielkiej afery, ale po pierwsze mówiła, że była na wycieczce i jedli obiad w Dziurawym Kotle, gdy zobaczyła jakiegoś faceta, poszła za nim i tak przeszła przez mur do świata czarodziei, czyli jest chyba... mugolką, a po drugie jest strasznie po podobna do Dracona, tak bardzo, że to po prostu nie może być przypadek... nie może.

- Dobrze, a więc w skrócie chcesz żebyśmy ją odnaleźli... i najlepiej zrobili jej badania więzów krwi?

- No... właściwie to tak.

- Dobra skoro mówisz, że jest podobna do Draco to chyba wiem mniej więcej jak wygląda, a więc postaramy się ją odnaleźć, ale pamiętaj, że niczego Ci nie obiecuję.

- Jasne, dziękuję Ci bardzo.- po krótkim pożegnaniu Narcyza wyszła z biura, zjechała windą na parter i spokojnym krokiem zaczęła kierować się w stronę ministerstwa, myśląc nad całym tym zdarzeniem.

W tym samym czasie Livia, siedziała już od jakichś 20 minut na ławce przy sklepie, trochę już uspokojona.

- Czy ja dobrze usłyszałam... czarodzieje... nie ja mam jakieś omamy, to nie może być prawda... to sen...- myślała sobie dziewczynka.- Ale gdyby to był sen to nie czułabym się w nim aż tak realistycznie. Co się ze mną dzieje...? Panie z wycieczki, na pewno są już nieźle wkurzone. Co ja mam zrobić?

Nagle, gdy podniosła spuszczoną głowę do góry ujrzała grupę ludzi składającą się z dwóch kobiet i trzech mężczyzn, ewidentnie czegoś szukali... lub kogoś. Pokierowana tą myślą dziewczynka wstała i zaczęła iść przed siebie jak gdyby nigdy nic, próbując nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Mimo dość dobrego planu zdradziły ją włosy, które przez to, że były bardzo jasne odbijały się od słońca zwracając tym samym uwagę przechodniów. Wreszcie dostrzegli je też detektywi, zaczęli krzyczeć za Livią, ale ta udawała, że tego nie słyszy i szła daleg jak gdyby nigdy nic. Cóż, jednak oni byli sprytniejsi i w sekundę deportowali się tuż przed Livią, odcinając jej w ten sposób drogę. Złapali ją tylko za rękę i deportowali się z nią do biura służb detektywistycznych.

Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy MalfoyKde žijí příběhy. Začni objevovat