26 września
Około godziny ósmej do pokoju Livii weszła jej matka z zamiarem obudzenia jej, ale widząc, że dziewczynka już nie śpi, usiadła obok niej na brzegu łóżka i zadała jej pytanie które samo nasunęło jej się do ust:
- Nadal się zadręczasz?
- Nie, po prostu nie mogłam zasnąć i przeleżałam całą noc.
- No dobrze, skoro tak mówisz. Zejdź na śniadanie zaraz.- uśmiechnęła się do niej matka.
- Dobrze.- odwzajemniła uśmiech dziewczynka.
Prawda jest taka, że Livia zasnęła tylko na początku, może jakąś godzinę. Obudził ją koszmar, który jej się przyśnił.
Leżała na trawie, cała we krwi, próbowała się podnieść, ale nie mogła, nie czuła swojego ciała. Nagle ktoś zaczął coś do niej szeptać. Nie był to przyjemny szept, wręcz przeciwnie, ten szept był niepokojąco złowrogi.
- Zaraz będzie bo wszystkim. Zaraz... będzie... po wszystkim.
Ten ktoś szeptał te słowa w kółko jakby, się zaciął. Wreszcie podszedł do niej, znała go, tak to był jej nowo poznany brat. Trzymał w ręku różdżkę. Raz... dwa... trzy... obudziła się, lecz w śnie była już martwa. Ten sen, mimo że strasznie głupi, wywarł na niej ogromne wrażenie.
Tak czy siak, przez resztę nocy wierciła się, przekręcała i tak w kółko. Nie mogła przestać myśleć o tym dziwnym śnie. Gdy spojrzała wreszcie na zegarek dochodziła godzina 7.30. Wbrew pozorom nie była bardzo zmęczona, ale starała się jeszcze zasnąć, chociaż na te 10 minut. Gdy do jej pokoju weszła matka ją obudzić, ucieszyła się, bo to oznaczało, że nie będzie musiała męczyć się już z próbowaniem zasnąć. Wstała, ubrała się w brązową bluzę z kapturem i czarne luźne jeansy ze wczoraj, pomalowała rzęsy nowym tuszem, który znalazła wczoraj w łazience, uczesała włosy w dwa dobierane warkocze w których robieniu miała wprawę i zeszła na dół. Na dole czekali już rodzice i Draco, który na jej widok przewrócił tylko oczami, co sprawiło jej wielką przykrość, której starała się nie pokazywać.
Na śniadanie ich skrzat zrobił mnóstwo pyszności. Gofry, naleśniki, tosty i przeróżne dodatki. Dziewczynka spróbowała prawie wszystkiego. Siedziała obok ojca, na przeciwko Dracona, który cały czas rzucał jej ukradkowe spojrzenia.
- Dobra to za jakąś godzinę widzimy się wszyscy na dole ok?- spytał Lucjusz. Na co razem z mamą mu pokiwałyśmy.- A ty Draco idziesz z nami?
- No muszę, bo nie kupiłem jednej z książek.- odpowiedział chłopak, ewidentnie nie zadowolony.
- Dobrze to za godzinę się widzimy.
Livia wchodząc do swojego pokoju opadła ciężko na łóżko. Cieszyła się z wyjścia na zakupy, a jednocześnie smuciła. W końcu ma z nimi iść Draco, kto wie co się stanie.
Po godzinie rozmyśleń wstała z łóżka i zeszła na dół gdzie czekała już na nią jej rodzina. Wszyscy zaczęli się kierować w stronę salonu, więc dziewczynka również za nimi poszła. Stanęli przed kominkiem.
- O nie, to pewnie znowu jakieś czarodziejskie sztuczki.- pomyślała dziewczynka.
- Dobrze, to pokrótce wyjaśnię Ci o co chodzi z tym kominkiem.- zaczął Lucjusz, skierowując swoje słowa do Livii.- To jest taki nasz sposób deportacji z domu. Musisz wziąć ten proszek.- wskazał na miskę z czarnym popiołem.- Wejść do kominka, powiedzieć dokładnie i wyraźnie nazwę miejsca gdzie chcesz się przenieść i wypuścić proszek z ręki. Pierwszy raz deportujesz się z kimś z nas, ale jak potem nauczysz się jak to robić, to na spokojnie będziesz mogła używać sieci Fiuu sama.
ČTEŠ
Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy Malfoy
AcciónNarcyssa: Pamiętam jakby to było wczoraj... dopiero co urodziła nam się córeczka. Ależ ona była podobna do Dracona, gdy był w jej wieku. Jasne blond włosy, szare oczy, blady kolor skóry i piękna anielska buzia. Niestety, straciliśmy ją gdy miała roc...