Rozdział 14 (druga połowa)

91 5 0
                                    

- To co idziemy się przejść czy zostajemy na miejscach?- spytała się Narcyza.

- Ja skoczę na chwilę do Toma. Zaprosił mnie do baru po pierwszej połowie.- powiedział Lucjusz.

- I ja tego nie słyszałam?

- Głośno było.- skomentował Lucjusz.- Ale na pewno nie będzie miał nic przeciwko jak pójdziesz ze mną.

- Dobra to chętnie się do was przyłączę. Zobaczę o czym wy tam tak gadacie.- uśmiechnęła się do niego.- Zostaniecie tutaj?- zwróciła się do swoich dzieci.- Albo możecie się przejść gdzieś. Razem. Jak zacznie się druga połowa to przyjdziemy. Mam nadzieję, że się nie zgubicie.

Draco razem z Livią znowu zostali sami.

- Aahh, no nie wierzę znowu muszę z tobą zostać.- wzdychnął chłopak.

- Eeej. Przecież nic Ci nie robię.

- No powiedzmy, że nie.- przewrócił oczami.- Dobra idę się przejść.

Zaczął iść przed siebie nie patrząc na Livię.

-Eeej! A ja!? Miałeś mnie nie zostawiać!- zaczęła biec za nim dziewczynka.

- Jestem wolnym człowiekiem. Poradzisz sobie.- krzyknął jej zza pleców.

- Nie! Tak nie miało być.- krzyknęła do niego.

Złapała chłopaka za rękę od tyłu i próbowała zatrzymać.

- I tak nie dasz rady, więc po co się wysilasz.- szedł dalej przed siebie Draco.

- No weź, nie chcę tutaj sama zostać.- powiedziała cały czas próbując go zatrzymać.

Chłopak gwałtownie odwrócił się i popatrzył jej prosto w oczy.

- Ja, idę...- pokazał na siebie.- A ty zostajesz.

Poszedł zostawiając ją samą. Livia nie miała siły dalej za nim biec, więc odwróciła się i zaczęła iść w przeciwną stronę.

- Chce to proszę bardzo, sama sobie poradzę.

Przeszła przez trybuny i szła wzdłuż sklepików z pamiątkami.

Różnokolorowe szaliki z logiem różnych drużyn, grające czapki czy prezentowe długopisy leżały pięknie wystawione w witrynie sklepów.

- Ooo kogo my tu mamy.

Livia gwałtownie odwróciła się w stronę głosu. Zobaczyła starego mężczyznę z brzydko ogolonym zarostem. Uśmiechał się do niej przerażająco, pokazując w ten sposób dwa złote zęby, które tylko posiadał. Był ubrany w stare ciuchy. Brudna, szara kurtka, dziurawe spodnie jeansowe, kozaki ubrudzone w błocie i starą czapkę zimową na jego prawie łysej już głowie.

Dziewczynka odwróciła się i zaczęła iść przed siebie, ale starzec ją zatrzymał.

- A gdzie to się idzie?- powiedział do niej ze strasznym uśmiechem na twarzy.- Jeszcze nie skończyłem.

- Aalee, jaa... pana niee znam.- jąkała się Livia.

- A ja Cię tak.- zaczął oglądać ją od stóp do głów.- Zaginiona córka Malfoyów.- szepnął do siebie.- Choć za mną.- zaczął ciągnąć ją do zaułka.

- Niee! Proszę mnie zostawić! Pomocy!- krzyczała.

- Zamknij się, to nic Ci się nie stanie.

- Pomocy!- krzyczała dalej.

Ludzie idący z nad przeciwka podejrzliwie zaczęli patrzeć się na dziewczynkę.

- Przepraszam. Wszystko w porządku?- spytała się jakaś kobieta Livii.

Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy MalfoyKde žijí příběhy. Začni objevovat