Rozdział 20 (Hogwart)

95 3 2
                                    

6.30

Livia leżąc w łóżku w swoim pokoju, nadal nie mogła uspokoić się po ostatnich wydarzeniach. Mimo, że teraz miała zacząć swoje życie tak jakby na nowo. Wyjazd do szkoły tylko potęgował jej stres. Zastanawiała się jak to jest chodzić do szkoły magii.

- A jeśli mnie nie polubią?- rozmyślała- Nie, uspokój się wszystko będzie ok... a może jednak nie będzie... nie, spokojnie dasz radę.

Draco od momentu porwania zmienił swoją postawę tylko trochę. Możliwe, że przyzwyczaił się już do nowego członka ich rodziny, jednakże dalej był sobą.

Dziewczynka dalej rozpamiętywała jaki był dla niej miły przez krótki okres ich znajomości.

Gdyby tak mogło być cały czas.

Spojrzała na zegarek. 7.20

Miała dużo czasu, bo pociąg wyruszał dopiero o 8.30, jednakże wstała i zaczęła się szykować.

Czas mijał, a ona tak jakby od niechcenia zakładała na siebie warstwy ubrań. Uszykowana zeszła na dół. Przy stole nikogo nie było. Nic nie normalnego, w końcu mają dużo czasu.

Usiadła. Poczekała kilkanaście minut, po czym nie mogąc dłużej wytrzymać zawołała Stworka. Skrzat przybiegł natychmiast. Przywitał się i w pośpiechu zaczął przygotowywać śniadanie.

- Stworku, gdzie są wszyscy?

- Zaraz przyjdą. Jeszcze nie są gotowi.

Powrócił do robienia śniadania, natomiast Livia pogłębiła się w jeszcze większych rozmyśleniach.

- Ymm Stworku?

- Tak?

- Wiesz może jak jest w Hogwarcie? No wiesz jak wygląda, jacy są nauczyciele?

- Stworek, nie wie. Nigdy tam nie był. Draco panience nic nie opowiadał?

- Jakby to powiedzieć... nie zdążył.

Do kuchni weszła Narcyza z synem. Lucjusz szedł za nimi powolnym krokiem.

- Dzień dobry, słońce. Jak samopoczucie?

- Ymm dobrze... chyba.- dodała pod nosem.

- Cudownie, o 8.10 musimy wszyscy być na dole. Nie zapomnij.

Zjedli w ciszy, każdy był na swój sposób zestresowany wyjazdem. Potem rozeszli się do swoich pokoi i zaczęli przygotowywać się do wyjścia.

----------------------------------------------------------------------------

W pokoju Lucjusza i Narcyzy.

- Martwię się.- powiedziała tak jakby do siebie Narcyza.- Co jeśli w Hogwarcie nie zazna szczęścia.

-Oj przestań.- mówił Lucjusz jedną ręką poprawiając sobie koszulę.- Nie pamiętasz jaki Hogwart jest cudowny. Każdy poczuje w nim ciepło i dobroć. Nawet osoba, która wiele przeszła.

- Wiem, ale nadal mam jakieś obawy. Jest zdana na siebie.

- A Draco? Nie pomoże jej?

- Nie oszukuj się. Może czasem. Ale nie będzie z nią chodził za rączkę.

- A po co ma chodzić. Nie przesadzaj. Nie ma 5 lat, tylko 11. O ile mi wiadomo, dzieci w tym wieku, potrafią o siebie zadbać.

-----------------------------------------------------------------------

- Przydałoby mi się szczęście.- mruczała do siebie Livia.- Albo chociaż chwila odpoczynku, na przemyślenia... może za dużo rozmyślam? Nie... to normalne, w końcu się stresuje. Pomyśleć, że przez prawie całe życie nie miałam, ani trochę dostępu do magii, a teraz mam zacząć się jej uczyć.

Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy MalfoyKde žijí příběhy. Začni objevovat