Rozdział 19 (nowy początek)

78 4 0
                                    

BUM! ŚWIST!

W pewnym momencie w stronę rodzeństwa wystrzeliło milion strzałów. Zielone i czerwone światła opanowały korytarz. Ciężko było uciekać przed tyloma mężczyznami, ale udawało im się. Do czasu gdy na ich drodze stanął mężczyzna większy od nich 2 razy.

- Hola, hola gdzie to się wybieracie?- powiedział uśmiechając się do nich.- Ty idziesz ze mną.- wskazał na Livię.- A ty... Nie jesteś nam potrzebny, możesz sobie iść.

Zaskoczony Draco nie wiedział co zrobić. Cały czas stał w miejscu.

- Głuchy jesteś? Możesz iść.- widząc zakłopotaną minę chłopaka, dodał.- Dobra chłopaki zaprowadźcie go do wyjścia.

Podeszli do niego zdecydowanym krokiem, na co on się cofnął.

- Wyjść?- mruknął.- Gdzie? Do... domu?

Wszyscy byli zdezorientowani zachowaniem chłopaka.

- Tak? Do domu. Możesz iść. Tylko byś nam przeszkadzał.

Mężczyźni złapali Dracona i zaczęli go ciągnąć do wyjścia.

- Zaczekajcie!- krzyknął za nimi wielki mężczyzna i zwrócił się do Draco.- Tylko pamiętaj, wypuszczamy Cię z dobrej woli, więc jakby coś to twoja siostra yyy... zmarła czy coś takiego. Jakby się pytali to coś wymyślisz. Masz tu nie wracać. Sam ani z nikim innym. Zapomnij o niej.

Zdezorientowany chłopak zniknął za zakrętem razem z mężczyznami.

- No i idealnie. Zostaliśmy sami.- powiedział, po czym widząc przerażenie w oczach dziewczyny, dodał.- No cóż musisz się pogodzić z losem. Nastąpiła lekka zmiana planów. Szef chce, abyś coś dla niego zrobiła. Sam Ci o tym powie, w swoim czasie.

- Allle...

- Co? Zdziwiona? Na miejscu tego chłopaka, też bym stąd spier... no tak czy siak, mądry chłopak. Raczej by nie dał rady w takim środowisku. A tobie nikt nic nie zrobi. Jesteś dla nas zbyt cenna.

Tymczasem Draco dotarł już wraz z mężczyznami do wyjścia. Nadal był w szoku, ale zaczął myśleć racjonalnie.

- Ja jednak nie chcę stąd wychodzić bez Livii.

Wszyscy obecni zaczęli się na niego patrzeć, śmiejąc się przy tym.

- Ohoho! Myślisz, że masz wybór!? Nie, nie masz! Albo wychodzisz, albo giniesz! Decyduuuj!

- DRĘTWOTA!

 Rozległo się w całym pomieszczeniu. To Draco, bez zastanowienia wypowiedział to zaklęcie, oszałamiając wszystkich obecnych.

Pobiegł przed siebie szukać Livii.

- Ała!- krzyczała w tym samym momencie dziewczynka, ciągnięta za rękę.

- Nie krzycz tak. Przecież nic Ci się nie dzieje.

- Zostaw to boli! Gdzie ty mnie ciągniesz?!

- Zaraz zobaczysz. Cicho. Nie krzycz tak.

Zaprowadził ją do małego pokoju. Zamykając drzwi usłyszał krzyk.

- DRĘTWOTA!

To Draco.

Niestety. Nie trafił. Natomiast przeciwnik, wyciągnął różdżkę i zaczął rzucać najrozmaitsze zaklęcia.

Zaczęła się burza strzałów. Z każdej strony padało zielone światło.

Livia zamknięta w pokoju nie wiedziała co dzieje się po drugiej stronie.

- Czy ty myślisz, że masz jakieś szanse? Naprawdę?- uśmiechał się przeciwnik Dracona. Trzymał w ręku jego różdżkę, którą zdołał zdobyć podczas walki. Szedł powoli do chłopaka, który się cofał.- Nie. Nie masz. Ale tak właściwie to słodkie, że przynajmniej próbowałeś.

Draco przylgnął plecami do ściany. Mężczyzna był już coraz bliżej. Nagle stanął. Od chłopaka dzieliły go dwa metry. Wycelował różdżką prosto w głowę Draco.

- I tak kończy się nasza znajomość. Miałeś szansę. Mogłeś sobie iść, ale nie TY musiałeś zrobić po swojemu.

Draco był przerażony. Facet dalej głosił swoją przemowę, gdy chłopak zobaczył postać na końcu korytarza. Było ciemno, nie dało się zobaczyć twarzy. Postać, zaczęła iść w ich stronę, krocząc tak cicho, że nie dało się jej usłyszeć.

- ... no, ale jak coś, to powiem, że byłeś bohaterem. Nie udanym co prawda, ale jed...

Mężczyzna zauważył, że chłopak ze zdumieniem patrzy mu za plecy.

- Gdzie ty tak patrzysz?- powiedział.

Odwrócił się. Uniósł brwi, ale nic nie powiedział.

Stał jak słup i przyglądał się postaci.

Światło lampy padło na twarz.

- DRĘTWOTA!- krzyknęła postać.

- CO JEST?! JAK!?

Trafił. Porywacz osunął się na ziemię.

- Draco! Jak to dobrze, że nic Ci nie jest.

Lucjusz. To on wybawił Dracona z opresji.

- Ale jak?- spytał się chłopak, który był dalej w szoku.

- Normalnie. Po tym jak nam się nie udało za pierwszym razem uwolnić Livii i do tego porwali i Ciebie, razem z matką poszliśmy na komendę. Gdy powiedziałem, co się stało, byli źli i słusznie, zrobiłem głupotę, tak was narażać. Ale oni mimo, że byli na mnie źli, pomogli od razu. Trochę czasu minęło, aż przygotowali plan odbicia was, ale się udało. Weszliśmy, rozdzieliliśmy się. Oni pewnie teraz, aresztują porywaczy. A matka nadal was szuka. Gdzie jest Livia?

 Tam.- wskazał na pokój.

Dziewczynka stała przy drzwiach nasłuchując. Nie mogła nic usłyszeć. Przeczuwała najgorsze. Facet pokonał jej brata.

Nagle drzwi od środka kliknęły. Otworzyły się, a w nich ukazał się jej ojcem wraz z Draconem.

Stała oszołomiona. Nie wiedziała co powiedzieć.

- Livia!- krzyknął ucieszony widokiem córki, Lucjusz.- Już po wszystkim.

Opowiedział jej historię, odbicia. Ucieszyła się, że już koniec. Mimo, że było strasznie... zbliżyła się trochę do swojego brata.

Wrócili do domu, w ramionach rodziców. Teraz był czas na przetrawienie, ostatnich wydarzeń. Mimo, że wszystko się już skończyło, Livia nadal była przytłoczona tym wszystkim. Wyjazd do szkoły miał jej pomóc zapomnieć.






Więzy krwi // zaginiona córka Lucjusza i Narcyzy MalfoyKde žijí příběhy. Začni objevovat