Rozdział 9

5 1 0
                                    

Adrien

Jak się trochę ociepliło postanowiłem wyjść gdzieś z Williamem. Jako, że zaczynał się już czerwiec. Słońce zaczęło ocieplać miasto po deszczowej zimie i niezbyt ciepłej wiośnie. Już sam nie pamiętam, kiedy ostatnio cieszyłem się z widoku wschodzącego słońca. Może to wszystko działo się za sprawą tego, że od tamtej wiadomości nie sprawdzałem prywatnego telefonu? Zbytnio nie interesowało mnie, czy odpisała czy olała. To już nie było ważne cieszyłem się, że wszystko co ciążyło na mnie uleciało wraz z wysyłaniem SMS'a.

Szykowałem się, gdy nagle poczułem ból w klatce piersiowej, następnie pojawił się ból głowy. Ukucnąłem. Co się ze mną dzieje? Przecież nic nie brałem, dlaczego ból był taki tętniący? Chciałem już wołać Willa, gdy nagle wszystko się uspokoiło. Podniosłem głowę a moim oczom pokazał się czarny kwiat. Ale nie tam byle jaki. To była czarna róża. Podniosłem różę. Roślina była zamknięta w szkle. Usiadłem z tym czymś na łóżku. Zacząłem się przyglądać przedmiotowy. Nagle znalazłem bardzo mały napis, na tyle szkła. Druczek był bardzo dobrze schowany. Przeczytałem :„Jeden dzień to płatek dopóki dopóty serca nie znajdziesz". Na twarzy pojawił mi się dziwny grymas. O co chodziło? Jaki płatek? Jakie serce? Przecież ja mam serce. Nie potrzeba mi drugiego. 

-Adi! Idziesz? – Krzyknął William.

-Eee tak już. – W pośpiechu schowałem różę.

Wyszliśmy z mieszkania. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy tak długo, że doszliśmy do „Garden House". W pomieszczeniu było trochę zimniej niż na zewnątrz. Ludzi było sporo, a ja nie chciałem, aby zaraz wszyscy podbiegli do mnie prosić o autografy i zdjęcia. William zawołał kelnera. Podjechał do nas młody chłopak. Uśmiechnął się pogodnie i wskazał piętro.

-Tam powinna być moja przyjaciółka, zapytajcie się jej czy można takie miejsce wyizolować. – Ukłonił się i pojechał do gości.

Weszliśmy na piętro, słońce przebijało się przez okna oświetlając zielony lokal. Pod naszymi nogami przebiegł kot. Rozglądałem się po piętrze. Nie było nikogo.

-Em przepraszam? – Spróbował zainteresować kelnerkę.

-Tak? – Podjechała. – Mogę w czymś pomóc panom?

Dziewczyna była trochę niższa ode mnie, chociaż stała na wrotkach. Jej blond włosy sięgały jej do ramion, a jej niebieskie oczy patrzyły się na Williama.

-Czy można zamknąć piętro? – Zapytał William.

-Zapewne tak, ale dlaczego się pan pyta? – Włożyła notatnik do kieszeni.

-Nie kojarzy pani? – Zapytał zdziwiony William patrząc się na mnie.

-Kojarzę, ale nie rozumiem po co mam zamykać piętro i tracić klientów? – Spojrzała się trochę z pod byka na chłopaka.

-Niech pani spojrzy, przed panią stoi gwiazda potrzebuje spokoju a nie fanów. A pani ani pani przełożona nie chce aby Adrien napisał złą recenzję na temat tego lokalu. – Zaszantażował ją.

Westchnęła i wyciągnęła telefon. Wybrała szybko numer i odwróciła się do nas tyłem. Przez chwile rozmawiała odjeżdżając od nas. Po chwili podjechała do nas. W ręku trzymała telefon. Włożyła go do tylnej kieszeni i zaprowadziła nas do stolika. Podała menu i zeszła na dół. Patrzyłem na Williama.

-Coś się stało? – Zapytał uśmiechając się do mnie.

- Czemu ją zaszantażowałeś? – Zmieszanie można było usłyszeć w moim głosie.

-Bo inaczej by nas zignorowała i nie pozwoliła na to co teraz masz. – Wyjaśnił krótko.

-Ale tak nie można. Ja rozumiem Will, że chcesz dla mnie jak najlepiej, ale to nie oznacza, że możesz oszukiwać innych. – Otworzyłem menu.

A kiedy wszystkie płatki opadnąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz