Rozdział 11

13 4 0
                                    

Adrien

Gdy nastał już ranek, przebudziłem się. Zauważyłem śpiącą Lauren wtuloną we mnie. Spała spokojnie, a jej klatka piersiowa powoli się unosiła i opadała. Przytuliłem mocniej dziewczynę i to był chyba błąd, ponieważ chwile potem Lauren obudziła się. Mrugała przez chwilę, a potem uśmiechnęła się. Na dzień dobry pocałowałem ją w usta.

-Adrien spokojnie. – Odsunęła się.

-Jestem spokojny. – Uśmiechnąłem się.

-Właśnie w...

Dziewczyna nie dokończyła zdania bo znów ją pocałowałem. Mimo tego, że Lauren chciała się wyrwać, czy odsunąć nie pozwoliłem jej. Była teraz moja chwila, z samego ranka aby się nacieszyć nią i pocałunkiem. Przygryzłem jej wargę, a ta pociągnęła mnie za włosy. Nagle dziewczyna tak pociągnęła mnie za włosy, że odsunęła moją głowę. Puściła loczki i zaczęła łapać powietrze. Popatrzyłem na nią. Jej usta były zaczerwienione i pulsowały.

-Na co się tak patrzysz? – Usiadła.

-Na ciebie. – Również usiadłem.

-Chcesz mnie zabić?- Zapytała z wyrzutem.

-Nie, ale stęskniłem się za tobą. –Zaśmiałem się.

-Przecież spałeś obok mnie, byłam całą noc obok ciebie. – Wstała i rzuciła we mnie poduszką.

-Ale i tak się za tobą stęskniłem. – Złapałem poduszkę i rzuciłem w dziewczynę.

Lauren miała już wychodzić, gdy oberwała poduszką w głowę. Podniosła ją i obróciła się do mnie. Na jej twarzy pokazał się złowieszczy uśmieszek. Spodobał mi się ten uśmieszek. Rzuciła się na mnie z poduszką i zaczęła okładać mnie nią po twarzy. Złapałem ją za talię i przewróciłem ją na łóżko. Zwisałem nad nią i sam zacząłem okładać ją poduszką. Lauren broniła się chwile swoją poduszką, jednak wyrwałem i rzuciłem poduszkę w kąt pokoju. Przyłożyłem do jej oczu materiał od poduszki i pocałowałem ją w usta. Jedną ręką trzymałem poduszkę, a drugą położyłem na jej brzuchu. Włożyłem tą rękę pod jej bluzkę i poczułem coś dziwnego pod palcami. To była skóra, ale była inna od całej reszty. Odsunąłem się i zabrałem poduszkę z jej buzi. Patrzyła się trochę na mnie ze smutkiem.

-Mogę zobaczyć? – Zapytałem.

-Jeśli musisz. – Podwinęła bluzkę.

Na jej ciele znajdowała się blizna. Nie była ona duża, ale była na tyle wielka, że można było ją dostrzec z daleka.

-Skąd ją masz? – Zaniepokoiło mnie to.

-Oparzyłam się w pracy. – Usiadła i popatrzyła się na mnie.

-Źle to wygląda. – Złapałem ją za rękę.

-Lekarz już to widział i mówił, że pewnie zostanie ze mną do końca. – Uśmiechnęła się.

-Oh, może przeszczep skóry? – Zaproponowałem.

-Nie! Żadnych operacji, jeśli nie potrafisz zaakceptować taka jaka jestem to nic tu po mnie. – Wstaje i wychodzi.

-Będę cie kochał, nawet jakbyś miała taką bliznę na twarzy. – Chwyciłem ją za rękę.

-Wybacz, ale musze iść do pracy. – Wyrwała rękę.

-Lauren, nie bądź na mnie zła. – Zszedłem z nią na dół.

-Nie jestem. – Poszła do drzwi.

-Przecież widzę, że coś nie gra. – Stanąłem za nią.

A kiedy wszystkie płatki opadnąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz