Rozdział 17

9 3 1
                                    

Lauren

Gdy się ocknęłam, nie rozpoznałam tego pokoju w domu Adriena. Nie kojarzę aby miał biały pokój z sprzętem medycznym. Po chwili doszło do mnie co się stało i że aktualnie znajduje się w szpitalu. Słyszałam swoje parametry życiowe, gdy nagle usłyszałam, że drzwi od mojej sali się otworzyły po czym zamknęły. Nie wiele widziałam. Moje oczy były spuchnięte. Nos miałam złamany, a w głowie mi się kręciło. Mimo tego wszystkiego chciałam zobaczyć się z Adrienem, musiałam. Dobrze wiedziałam, że mnie teraz potrzebował, a ja nie mogłam go zawieść. Nie po tylu latach przyjaźni. Mieliśmy być dla siebie na lepsze jak i gorsze momenty. On zawsze był przy mnie, a ja teraz muszę być z nim, aby nie czuł się samotny.

-Dzień dobry, jak się pani czuje? – Zapytała pielęgniarka gdy zobaczyła, że się ocknęłam.

-Dzień dobry... dobrze, może mi pani powiedzieć w jakim jestem szpitalu? – Zadałam pytanie, w duchu modląc się abyśmy byli w prywatnym szpitalu.

- W prywatnym szpitalu. – Powiedziała spokojnie.

-Może mnie pani zaprowadzić do Adriena Wilstona? – Zapytałam niespokojnie.

-Niestety nie wy tym stanie. Przykro...

-Proszę pani jestem jego dziewczyną i martwię się. Proszę mnie do niego zabrać. Musze go zobaczyć. – Przerwałam, a z moich oczu wylały się słone łzy.

Pielęgniarka westchnęła i zaczęła odłączać ode mnie różne sprzęty medyczne. Wstałam powoli, aby jeszcze mocniej mi się nie zakręciło. Kobieta wskazała mi salę, w której leży Adrien, a następnie pokazała mi salę Williama, po czym sama zniknęła za rogiem. Mimo opchniętych oczu i średniego widoku na szpital. Powoli podeszłam do sali Adriena. Nagle poczułam dziwne uczucie. Było takie niecodzienne. Nie potrafiłam wejść do niego, mimo tego że bardzo tego pragnę to coś mnie w środku zatrzymywało. Rusz się idiotko i wejdź do niego. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Chwyciłam stanowczo za klamkę i weszłam do pokoju. Usłyszałam znajomy dźwięk. Podeszłam bliżej i moim oczom pokazał się cały w bandażach chłopak. Sama nie wiedziałam, czy jest przytomny, czy po prostu śpi. W nosie miał wąsy tlenowe, które dostarczały mu tlenu. Usiadłam obok niego na łóżku i złapałam go za rękę. Do oczu nalały mi się łzy. Ciężko mi jest patrzyć na kogoś kogo kocham, gdy leży w takim stanie w szpitalu. W mojej głowie pojawiły się bardzo złe scenariusze. Szybko odrzuciłam je, one nie mogły się spełnić. Nie teraz kiedy jestem z nim. Pieściłam kciukiem jego rękę. Patrzyłam się na niego. Całą tylnią część głowy miał zabandażowaną. Tak jak ja miał opuchnięte oczy. Jego lewy łuk brwiowy prawdopodobnie był rozcięty, a teraz został zaszyty. Nachyliłam się i ucałowałam jego usta. Były spierzchnięte i suche. Dało się wyczuć smak krwi. Przy pocałunku delikatnie musnęłam jego wargi, aby nie przeszkadzać organizmowi w odpoczywaniu. Popatrzyłam na prawą rękę chłopaka. Była obandażowana opatrunkami. Wydawało mi się, że ma złamaną. Nagle poczułam, jak chłopak zacisnął moją rękę. Podniosłam na jego twarz wzrok. Przywitał mnie ten jego łobuzerski uśmiech, którego tak bardzo nienawidziłam, aż do teraz. Cieszyłam się, że powitał mnie tym uśmiechem. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Wpatrywałam się w puste oczy chłopaka. Dobrze wiedziałam, że Adrien nie lubił zakładów leczniczych. Po tym co przeżył, po tym jaki ból doświadczył po narkotykach. Sama nie wiedziałam, dlaczego to wziął? Dlaczego nie chciał poprosić o pomoc kogoś?

Popatrzyłam na chłopaka i odgarnęłam mu loczka z twarzy. Uśmiechną się blado do mnie. Raniło mnie to jak wyglądał. Wiedziałam, że świat się szybko dowie co się stało. Zapewne już w internecie krąży zdjęcie, na którym widać jak wygląda. Fani prawdopodobnie już życzą mu zdrowia i szybkiego powrotu do pełnego funkcjonowania. A o mnie nikt nigdy się nie troszczył i nie będzie.

A kiedy wszystkie płatki opadnąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz