Rozdział 1

60 8 2
                                    

  Ciepłe promienie słońca łaskotały jego twarz i głaskały lśniące, intensywnie rude włosy. Kroki miał energiczne, ale nie na tyle by ktoś mógł uznać je za dziwne. Zgrabnie mijał wolniej idących ludzi, przy okazji starając się, by nie pokruszyć pachnących ciasteczek, które zapakowane w pozornie bezpieczne pudełko, trzymał w dłoniach. Nigdy przedtem nie pozwoliłby zrobić z sobie chłopca na posyłki, jednak od rozmowy z Niną i Maggie jego myśli i uczucia płatały mu wiele psikusów, które wcale go nie bawiły.

  Robił rzeczy, które nigdy wcześniej nie przeszłyby mu przez myśl. Może wynikało to z faktu, iż Aziraphale postanowił zostać na ziemi, chodź oboje, wiedzieli, że oferta Metatrona była niezwykle kusząca. Można rzec, iż prawa ręka Boga, kusiła lepiej niż niejeden znakomity demon. Było to szokujące do tego stopnia, iż Crowley nie raz złapał się na tym, że sprawdzał, czy jego anioł faktycznie jest prawdziwy. Wynikało to z głęboko skrywanej obawy przed utratą tego, na którym tak bardzo mu zależało. Niestety, demon zdążył już bardzo mocno przywyknąć do obecności Aziraphalea w swoim życiu, a nawet w sercu. Chodź, chciał mu to wyznać bał się, co było dziwne, ponieważ demoniczna natura raczej nie obejmowała takich uczuć jak strach, czy miłość. A jednak nawet w tym wymiarze Crowley okazał się wybrykiem natury. Był anomalią, tak samo, jak jego przyjaźń z aniołem.

  Demon nie zwracał uwagi dokąd idzie, każdy krok robił instynktownie. Pamiętał, każą wypukłość chodnika, ustawienie każdej latarni ulicznej. Wszystko. Jego pamięć zazwyczaj była niezawodna. Jednak myśli, w jakiś niewytłumaczalny sposób zaczęły przyćmiewać jego instynkt. Zauważył to, w ostatnich tygodniach. Dużo myślał o swoich uczuciach, układał w głowie scenariusze dotyczące jego wyznania. W pewnym sensie odnosił wrażenie, że staje się bohaterem taniej telenoweli, które raz czy dwa widział w telewizji. Na samą myśl o czymś tak absurdalnym, jego żołądek robił trzy fikołki, wywołując nieprzyjemne uczucie młodości. Mimo wszystko nadal był demonem, choć nie przynależał już do piekła, to uważał, że zachowanie zakochanego głupka kompletnie do niego nie pasowało.

  Crowley już miał skręcić w uliczkę prowadzącą wprost do antykwariatu, gdy nagle na jego drodze, jak spod ziemi wyrosła przeszkoda. Niestety był on tak zajęty myślami, iż nie zdołała wyminąć kobiety. Oboje zderzyli się ze sobą, czego efektem był upadek różowego kartonu, skrywającego kruche ciasteczka. Gdyby nie refleks demona, śliczna kobieta o jasnych włosach również upadłaby na chodnik. Mężczyzna, w ostatniej chwili, chwycił jedną ręką jej nadgarstek, a druga owinął wokół wąskiej tali. Niezamierzenie przyciągnął ciało obcej kobiety do siebie, tym samym chroniając przed prawie pewnym upadkiem. Ona zaś pisnęła wystraszona, lekko pochylając się w przód, by wyrazie czego ratować głowę. Demon był tak zaskoczony całą stacją, iż nawet nie dostrzegł jak drobne dłonie nieznajomej, zacisnęły się na jego koszuli.

  Gdy oboje złapali równowagę, Crowley spojrzała jeszcze przelotnie na twarz dziewczyny. Niemal od razu dostrzegł wielki błękitne oczy i pełne usta, które do tej pory zaciskała mocno. W pewnej chwili ich spojrzenia skrzyżowały się, a ona uśmiechnęła się promiennie.

— Dziękuję — wyszeptała melodyjnym, delikatnym jak wiosenny wietrzyk głosem. Był hipnotyzujący.

  Demon przez kilka dłuższych chwil nie potrafił wyswobodzić się z głębi jej oczu i melodii głosu, która w jakiś dziwny sposób docierała aż do wnętrza jego mrocznej duszy.

— Niema, niema za co — Wydukał nieco łamiącym się głosem, powoli też wypuszczając kobietę z ramion.

— Nic panu nie jest? — zapytała trzepoczący długimi rzęsami i cofając się o krok.

  Crowley w pierwszym odruchu chciał wyciągać do niej dłoń, powstrzymać przed zwiększeniem odległości między nimi. Jednakże w ostatnim momencie oparł się temu zwariowanemu pragnieniu. Poprawił kurtkę, którą zarzuconą miał na ramiona i odchrząkując, odpowiedział:

Niewygodna Miłość ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz