Zdziwił się nieco widząc siedząca na schodach Maggie, a tuż obok niej kucała Nina, która majstrowała coś przy ręce drugiej. Pośpiesznie wyskoczyły z Bentleya by podejść do znajomych pań. Na jego widok blondynka cofnęła się przestraszoną. Zdziwił się nieco, ale w pierwszej chwili nie wziął tego za znak ostrzegawczy.
— Co wy tu robicie? — zapytał spokojnie, zauważając jak oczy kobiet świdrują go nieprzyjemnie. Czuł niechęć jaką od nich biła, co zaczęło go odrobinę zastanawiać. Cóż, nie przypominał sobie by w ostatnim czasie zrobił coś, za co mógłby by być na niego złe.
— Masz rozdwojenie jaźni czy co?! — wybuchnęła Nina, wypuszczając z dłoni zabandażowaną rękę Maggie.
— O czym ty mówisz? — nie ukrywał zdziwienia. Naprawdę nie miał zielonego pojęcia o co im chodziło.
— Cholera, zepchnąłeś ją ze schodów, dosłownie trzy minuty temu — warczała wściekła właścicielka kawiarni podnosząc się tylko po to, by podejść do demona i oskarżycielski machać mu palcem tuż przed twarzą.
Crowley znieruchomiała, a po kilku sekundach bez słowa rzuciły się do auta, by wyciągać z niego termos, w którym miał jeszcze trochę święconej wody. W mig zrozumiał o co chodziło jego znajomym. Jednocześnie już wiedział, że Aziraphale jest w wielkim niebezpieczeństwie. Bez słowa minął zdenerwowane kobiety by wpaść z hukiem do antykwariatu, jednocześnie odkręcając srebrny korek termosu. Uważał oczywiście aby nie uronić ani jednej kropli na swoją powłokę, ponieważ to, jak wiadomo, zakończyło by jego żywot zamieniając w mokrą, nieestetyczną plamę. A tego bardzo nie chciał.
— Zostaw go w spokoju! — krzyknął zatrzymując się kilka kroków przed sobą samym, który zaciskał palce na gardle anioła. Jego twarz zaczynało przypominać kolorem dojrzałą śliwkę.
Fałszywy Corlwey niemal rzucił ledowe żywym Aziraphale, w kierunku zapłakanej Muriel. Odwrócił się błyskawicznie w stronę demona uśmiechając się szeroko.
— Nareszcie jesteś, już zdążyłam się stęsknić. — Słodki, kobiecy głos, za nic w świecie nie pasował do twarzy rudowłosego demona, w którego wcieliła się Angela. Crowley poczuł dreszcz obrzydzenie, który przeszył jego ludzką powłokę.
— Wynoś się! — rozkazał donośnym głosem.
Tym czasem, ciekawskie kobiety zajrzały do środka nie mając pojęcia jak wielki szok przeżyją. Chyba żadna z nich, nie spodziewała się zobaczyć dwóch Crowleyów i nieprzytomnego Fella.
— Bez ciebie nigdzie nie idę — odparła podróbka, słyszalnie rozbawionym głośne.
Crowley wiedział, że nie ma innego wyjścia, szybkim i zdecydowanym ruchem chlusnął wodą w drugiego demona, którego nagły wrzask wypełnił pomieszczenie i uszy wszystkich obecnych. Jednak zamiast stopić się tak jak każdy inny demon, zniszczona została jedynie skorupa pod którą kryła się urokliwa blondynka. Jednak po wyrazie jej twarzy można było wywnioskować, iż to co się właśnie wydarzyło nie było dla niej w żadnym stopniu przyjemne.
— Wynoś się! — rozkazał Corlwey, starając się zachować zimną krew, mimo że w środku cały dygotał. A widok leżącego bezwładnie Aziraphalea wcale mu nie pomagał. Jasne, chciał walczyć miał ochotę rozszarpać to coś na strzępy, ale wiedział że nie mógł tego zrobić. Był zbyt słaby. Chodź uważał, że jego zabieg osłabił demona, to zdrowy rozsądek podpowiadał mu, iż nie zrobił tego na tyle by być w stanie ją pokonać. Jednego był jednak pewien, łapka była ich jedyną opcją. W innym wypadku byli zagubieni.
— Policzymy się! — syknęła i nagle, rozpłynął się, w gęstym, cuchnącym dymie.
Bez chwili zwłoki Corlwey podbiegła do Muriel, próbującej ocucić nieprzytomnego anioła. Maggie i Nina, również szybko do nich dołączyły.
![](https://img.wattpad.com/cover/358862207-288-k396105.jpg)
CZYTASZ
Niewygodna Miłość ✅
RomanceZiemskie życie nietypowego duetu zwalnia, staje się wręcz leniwy. Wydaje się, że od chwili odejścia Gabriela i Belzebuba już nic nie może się wydarzyć. Niestety, ich istnienie nie może być proste, całkowicie nieświadomie zostają wplątani w kłopoty...