Rozdział 6

57 5 10
                                    

  Do antykwariatu wrócił późnym popołudniem, ponieważ załatwiał im domek poza Londynem. Miał też nadzieję, że taka odległość będzie odpowiednia i nikt nie zechce zepsuć im ich pierwszego wspólnego wyjazdu. Oczywiście nie zapomniał o problemach jednak w miarę możliwości starł się o tym zbyt gorliwie nie myśleć. Wydawało mu się bowiem, że zniszczenie wisiorka było na razie wystarczającym ostrzeżeniem. W sumie nie miał więcej awaryjnych pomysłów poza Shax. No i jak na razie nie zamierzał nic mówić Aziraphalemu. Chyba że nagle cała sytuacja zaogniłaby się, cóż wtedy musiałby wyznać mu prawdę. Poza tym zdawał sobie sprawę, że zapewne zaraz po jego odjeździe Aziraphale próbował przesłuchać Muriel. Jednak Crowleya z jakiegoś niewyjaśnionego powodu ufał, że skryba nie złamie się i także zachowa ich sekret w tajemnicy.

Do budynku wszedł bardzo energicznie. Chciał już znaleźć się blisko anioła, nawet gdyby ten marudził o wyznanie mu powodu wcześniejszego pośpiechu. Nieważne, chciał mieć go już blisko siebie i tylko to dla niego się liczyło.

Nagle jednak zatrzymał się, a jego uśmiech znikł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie wierzył własnym oczom. W pierwszej sekundzie myślała, że to, co widzi jest tylko jakimś nieśmieszny wytworem wyobraźni. Niestety, kiedy dostrzegł Muriel stojąca w pewnej odległości od gościa, który niemal w bezczelny i plugawy sposób dotykał książę ustawionych na pułkach. Widział już, że to wszystko jest ohydną rzeczywistością. Zmarszczył nos, zatrzymując się.

— Nie powinno cię tu być — syknęła gniewnie, zastanawiając się szybko, jak powinien się zachować.

— Och, Crowley czekałam na ciebie — za świergoliła melodyjnym głosem, który wywracał żołądek demona na lewą stronę.

— Nie masz czego tu szukać, wynoś się i to natychmiast — rozkazał, odwracając wzrok, by tylko nie musieć na nią patrzeć. Już zaczynał czuć jej cholerne działanie. Niedobrze, bardzo niedobrze.

— Muriel mówiła, że zabrałeś jej mój prezent. To było bardzo nieuprzejme — stwierdziła, nadal sunąć opuszkiem palca po grzbietach książę, które dla Aziraphalea były całym światem.

— Chyba sobie kpisz, równie dobrze mogłaś podarować jej zdechłego szczura. Na to samo by wyszło, a teraz wynoś się! — podniósł głos. Niemal w tym samym czasie podeszła do niego niebiańska skryba, jednak przez mętlik w głowie i gniew nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.

— Po co ta agresja kochanie, zabrano mi cię wczoraj, i chciałam tylko nadrobić ten czas.

Nagle do antykwariatu wszedł Aziraphale trzymając w dłoni kubek z gorącą kawą, po którą wyszedł jakiś czas temu. Nie sądził, że przez te kilkanaście minut wydarzy się aż tyle. Jednak najbardziej zaskoczyły i zdenerwowały go słowa kobiety, które skierowała do trzęsącego się w akcie wściekłości demona. Zmarszczył brwi, gdy fala nagłego zdenerwowania przeszyła jego anielskie serce. Zapewne w innych okolicznościach stłumiłby to niewygodnego uczucie, jednak obecnie wyznał demonowi coś co tak długo skrywał. Nie był w stanie tak po prostu słuchać, jak ktoś próbuje przywłaszczyć sobie kogoś, kogo on kocha. Skończyły się czasy ukrywania, udawania i pozwalania na podobne incydenty.

— Proszę o puszczenie mojego antykwariatu, natychmiast! — podniósł nieświadomie głos, jednocześnie zbliżający się do Crowleya i Angeli. Bezceremonialnie stanął między nimi, tak jakby chciał zakryć demona własnym ciałem.

— Pan Fell, witam — Kobieta uśmiechnęła się do anioła dobrodusznie, jakby słowa, jakie wypowiedział, nigdy nie padły. Stała ciągle w tym samym miejscu i nie zapowiadało się na to by to się miało w najbliższymi czasie zmienić.

Niewygodna Miłość ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz