14

3K 56 21
                                    

- szoty, szoty, szoty. - Marcus nie potrafi zamknąć tej swojej pięknej buźki, odkąd się obudził śpiewa jedynie o tym jaka dzisiaj będzie zabawa. Stres ciągle jest przy mnie ale momentami znika, za co jestem wdzięczna chłopakom.

- Ej, a pamiętacie halloween tamtego roku? - Wraz z Lucasem zaczęliśmy się śmiać jak opętani, jedynie Marcus utrzymywał prawie poważną mine. W tamtym roku na imprezie Hallie, przebranie było najważniejsze, oczywiście Marcus, jako osoba która ma najlepsze pomysły a zarazem najgorsze wymyślił że przebierze się za Spider-mana oczywiście pomysł sam w sobie dobry, ale gdy się tak mocno najebał to musiał iść do łazienki nie po ty by się rzygać, jedynie żeby się załatwić. Oczywiście nie mogło być tak wtedy pięknie i zamek od stroju sie złamał. Rozcinałam cały strój po czym chodził jedynie w krótkich spodenkach. Nigdy nie zapomnę tego momentu gdy oddałam mu swoją bluzkę, która była dla niego o stokroć mniejsza, ale chociaż nikt nie musiał widzieć jego ciała.

- Dobra, okej najebałem się i przez przypadek złamałem ten zamek, ale przecież bez stroju itak wyglądałem zajebiście. - mrugnął do nas po czym zjadł kawałek czekolady.

- Dobrze to by wyglądał Tom Holland, a nie jakiś gangusek. - zaśmiałam się po czym Marcus do mnie podszedł.

- Po pierwsze nie jestem żadnym ganguskiem, po drugie jestem lepszy od jakiegoś geja, nie że coś do nich mam. - wyszeptał mi po czym wysłałam mu buziaczka, nadal mając ubaw z całej sytuacji. - jesteś słodka jak sie tak uśmiechasz. - rozczochrał mi włosy po czym chciałam mu wyjebać ale w głowie tkwiły mi jedynie te miłe słówka.

- No już papużki, szykować mi się bo zaraz jedziemy. - po tych słowach, każdy coś robił, byliśmy gotowi ale były te drobnostki które trzeba zrobić na koniec. Marcus z czasem był cały wkurzony bo nie potrafił na sali poprawić kwiatków, oczywiście że mu pomogłam.

- A ty słodko wyglądasz jak jesteś wkurzony. - zaśmiałam się lekko. - tylko też trochę za groźnie, czuje że zaraz rozjebiesz stół. - zaśmiał się wraz ze mną po czym mnie przytulił i szepnął dziękuję. - za co? - nic nie zrobiłam przecież.

- Bo bym serio zaraz rozjebał ten stół, ale mi pomogłaś swoją miłą obecnością. - spojrzałam na chłopaka i wyszeptałam małe zawsze do usług po czym się zadziorne uśmiechnął.

- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. - poklepałam go po plecach i odeszłam od stołu. Ten chłopak jest strasznie uroczy, ma piękne oczy, uśmiech i ogólnie jest idealny.

Kurwa nie znowu proszę nie. Pobiegłam do łazienki czując że atak paniki powraca, od niedawna były coraz częściej, daje z nimi radę chociaż są straszne. Nie potrzebuję pomocy po prostu natłok myśli jest duży... Gdy weszłam do łazienki usiadłam na podłodze nie zamykałam drzwi bo nie miałam siły, całe ciało zaczęło się trząść, duży wdech mały wydech, czuję że się duszę. Uspokój się spokojnie powtarzałam sobię czując że już w to nie wierzę.

- Młoda panno czemu tak wbiegłaś tutaj. - powiedział Marcus.. powoli rozszerzał drzwi, a ja nie potrafiłam wstać. Nagle do mnie podbiegł, poczułam jego zimne ręce na mojej twarzy która teraz wycierał swoim kciukiem, nie czułam że płacze, nie skupiłam się na tym. Popatrzyłam w jego oczy, w których było widać ból, cholerny ból. Mówił coś jednak ja nie słuchałam potrzebowałam chwili, małej chwili. Czarny ekran, Nie! Bella stop nie! Krzyczałam do siebie otwórz oczy! Wdech i wydech. Jest tutaj Marcus, uśmiechnij się będzie dobrze. Posłuchałam siebie, jednak już nie byłam w tym samym miejscu.. gdzie ja byłam? - już karetka jedzie, Bello... Co dzisiaj zjadłaś? - jedzenie nie było dla mnie ważne, skupiona byłam na tych urodzinach. Urodziny! No właśnie raz, dwa, trzy wstaje. - nie wstawaj. - Wstałam.

Przyjaciel mojego jedynego brata..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz