Rozdzial 6

287 17 5
                                    

Willy Wonka
Dziś otworzyliśmy lokal. Była przy mnie moja kochana Rosie, która bardzo mnie wspiera. Ludzią się wszystko podoba, jedzą kwiaty, chmury a nawet koszyki są jadalne. Rozmawiając z Rosą o naszym lokalu nagle jakiemuś staruszkowi zaczęły rosnąć niebieskie włosy. To nie jedyna rzecz która się działa. Okazało się, że kwiaty były zatrute
- UWAGA LUDZIE, NIE JEDZCIE KWIATÓW. ZOSTAŁY ONE.... Zatrute.
-co? Oszust!- mówili wszyscy.
Rosè starała się uspokoić tłum na co jedna kobieta zrzuciła na nią żyrandol. W ostatnim momencie telefonistka pociągnęła ją w swoją stronę.
-dziękuję- mówi zdezorientowana. Jeszcze coś mówili, że mam uciekać czy coś, ale ja patrzyłem tylko w płomienie które pochłonęły cały sklep. Nie zauważyłem nawet kiedy, księgowy, hydrauliczka, telefonistka, śmiechuwart, nitka i Rosa ugasili płomień. Widziałem jak księgowy nakazuje Rosie iść do mnie. Gdy rosa przyszła i usiadła koło mnie na lekko przypalonym... czymś. Szybko ją przytuliłem starając się nie płakać. Mimo wolnie 1 łza spłynęła po moim policzku i spadła na sweter dziewczyny. Czułem jak ona też mnie obejmuje. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi. Slugworth, flickerzucker i prodnose. O nie. Oderwałem się od Rosanny.
-Rosanna, do domu.- powiedział prodnose ciągnąć córkę. Było mi żal. Następnie odezwał się Slugworth.
- mamy dla pana propozycję Panie Wonka. Zrezygnuje pan z robienia czekolady i odpłynie dzisiejszym statkiem o północy. A w zamian zostanie spłacony dług pana, pana przyjaciół oraz tej małej dziewczynki- powiedział wskazując nitkę.
-i jeszcze, już nigdy nie zbliżysz się do mojej córki, zero spotkań, zero rozmów, zero kontaktu.- powiedział prodnose, muszę zrobić tak aby było jak najlepiej dla moich przyjaciół
- Proszę nie zgadaj się- powiedziała rosie na co ojciec ją skarcił wzrokiem
- hmm zgadzam się..- powiedziałem nie patrząc na Rosè
- a więc o 00:00 jest pana odpływ- powiedział usciskając moją dłoń niezmiernie mocno.
Rosanna
Nie wierzę. Willy się zgodził. Ojciec zaciągnił mnie do domu i spokojnie kazał mi usiąść na fotelu
-czyli to ten twój nocny chłopak tak?
-tak.. przepraszam ja się tylko.. zakochałam.- przyznałam. Sama nawet nie dowierzam
-rozumiem to, ale w tym świecie liczy się biznes, nie miłość. Też kiedyś tak miałem dlatego nie dostaniesz kary- i za to Bogu dziękuję. Czasem był okropny, ale nie dla mnie. Najgorszą rzeczą którą mi zrobił to było to szarpnięcie dzisiaj.
-dziękuję- odpowiedziałam cicho
-mogę iść do pokoju? Nie czuję się za dobrze- spytałam, nie bolała mnie głowa, nie bolał brzuch. Raczej serce. Już nigdy nie zobaczę mojej pierwszej miłości. Lub zauroczenia. Gdy poszłam do pokoju, poprostu położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Nie mam nic co będzie przypominać mi o wonce. Ale czy napewno? Przypomniałam sobie o jedynej poluzowanej desce. Szybko zeskoczyłam z łóżka i otworzyłam tę skrytkę. Pierwszy prezent od niego. Wróciłam z ową słodyczą na łóżko i poprostu ją przytuliłam wyobrażając sobie, ze to Willy. Płakałam tak długo, że zasnęłam. Gdy się obudziłam była godzina 23:45. Byłam przykryta kocem a czekolada wonki została odłożona na szafkę nocną. Ojciec musiał tu byc. Ale nie wyzucil czekolady? Może jest mu mnie szkoda?

Na 5 🌟(lub mega motywację w kom) kolejny rozdział~ aut

Smak czekolady~ Willy WonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz