5 lat wcześniej
Posiadanie bogatych rodziców z zasługami w półświatku skrytobójców, polityków, mafii, czy jakimkolwiek innym dawało dużo łatwiejszy dostęp do akademii,. Większość osób, która się tutaj dostawała była właśnie z takich rodzin. Nie dawało to jednak pewności, że dana osoba akademię ukończy i zostanie pełnoprawnym skrytobójcą. W ciągu każdego roku musieliśmy mierzyć się z różnymi testami sprawnościowymi. Nie dostawaliśmy za nie ocen. W akademii nie istniało coś takiego jak oceny. System był tutaj zdecydowanie prostszy. Albo zaliczasz i zostajesz, albo oblewasz i wylatujesz. Dla mnie i Tsuki wydalenie z akademii najprawdopodobniej byłoby równoznaczne ze śmiercią, bo Dimitri potrzebował nas jedynie do tego, byśmy pracowali dla niego jako skrytobójcy. Jeżeli nie udałoby się nam nimi zostać, automatycznie przestalibyśmy być mu potrzebni. A wiedzieliśmy zbyt wiele, by mógł nas tak po prostu puścić wolno. Poza tym oboje wychodziliśmy z założenia, że skoro już i tak musimy tutaj być, to będziemy dawać z siebie sto procent. Dla samych siebie. Tsuki jak i mnie wydawało się, że naszą jedyną opcją na uwolnienie się było zdobycie jak najwyższych umiejętności i pozbycie się Dimitra. Patrząc na ilość ludzi jakimi dysponował nie było to proste, ale nie widzieliśmy innego rozwiązania. Dlatego chcieliśmy wyciągnąć z tej akademii jak najwięcej nowych zdolności.
Początek roku zawsze rozpoczynał się tak samo. Pierwszego dnia apel, przywitanie pierwszorocznych, rozmieszczenie ich po akademiku, przydzielenie nam planów zajęć, etc. Drugiego dnia turniej. Nie było patyczkowania się. Dyrekcja chciała pozbyć się pierwszaków, które niczego nie potrafią, jak najszybciej. Żeby nie marnować czasu na naukę ich, oraz, żeby nie zdobyli żadnych informacji o tym, co dzieje się wewnątrz akademii, jeżeli i tak nie mieli do niej zbyt długo przynależeć. Turniej polegał na walkach jeden na jeden. Walka wręcz. Bez broni. Turniej z bronią odbywał się pod koniec każdego roku. Pierw walki pomiędzy ludźmi z danego roku. Cóż, u nas nie będzie tego za wiele. Kiedy zaczynaliśmy akademię na pierwszym roku było 20. Teraz trzeci rok rozpoczynaliśmy w 6. Odbędą się więc 3 walki eliminacyjne. Po nich 3 wygrane osoby będą mogły spokojnie oglądać co będzie działo się dalej, będą bezpieczni. 3 przegrane osoby zmierzą się z przegranymi z pozostałych roczników. Tam turniej potrwa już dłużej niż jedną rundę. Powstanie drzewko walk. Na pierwszym roku jest 20 osób. Na drugim 14. U nas 6. To daje kolejno 10, 7 i 3 osoby, które będą musiały walczyć dalej. W najlepszym wypadku stoczę dziś jedną walkę i odetchnę z ulgą, że nie muszę się w to bawić. W najgorszym, będę musiał przebrnąć przez 6. Jak mówiłem, skoro już tutaj jestem, to biorę to na poważnie. Dlatego z góry zakładam, że jeżeli przegram z kimś z mojego roku, a nie ma co ukrywać, osoby, które się na nim ostały są naprawdę dobre, to mam zamiar dostać się do finału w kolejnym etapie. Ten schemat zawsze tak wygląda. Odpada w nim 10 osób, które w walkach mieszanych, czyli tych pomiędzy różnymi rocznikami, odpadną w pierwszej turze. Podobno może odpaść ich wtedy więcej, jeżeli dyrekcja tak uzna, ale przez ostatnie dwa lata od kiedy tu jestem coś takiego nie miało miejsca.
Wszyscy uczniowie stawili się na piętrze -1 w akademii. To tutaj mieściły się maty do walk i sparingów. Od pierwszego roku bawił mnie sposób na dobieranie przeciwników w pierwszym etapie. Polegał na ciągnięciu patyczków z zamkniętej dłoni dyrektora. Patyczki miały różnego koloru końcówki. Każdy kolor pojawiał się dwukrotnie. Osoba z tym samym kolorem stawała się przeciwnikiem. Walki w pierwszym etapie zaczynaliśmy od najstarszego rocznika. Nie było nakazu, by marnować tutaj swój czas, jeżeli wygrało się od razu w pierwszym etapie, by oglądać pozostałe walki. Prócz mnie i Tsuki mieliśmy na roku jeszcze 3 chłopaków i jedną dziewczynę. Właśnie ta dziewczyna pociągnęła patyczek jako pierwsza. Czerwony. Następna była Tsuki. Zielony. Dwóch chłopaków przede mną wylosowało kolejno niebieski i czerwony patyczek. Moja kolej. Zielony.
CZYTASZ
Dawn
RomanceWe wschodniej części mapy świata, w Rosji, ukryta jest akademia dla przyszłych skrytobójców. Uczniowie z całego kontynentu uczą się jak zabijać i jak nie dać się zabić. 19 letni Dawn, choć nie jest to jego prawdziwe imię, od lat nie przedstawia się...