Rozdział 11

26 2 0
                                    


5 lat wcześniej

- Tylko razem trenujecie, tak?! - Zoja momentalnie zaprzestała całowania i wyprostowała się, kiedy do naszych uszu dotarł dźwięk głosu Wincenta.

- To nie...

- Nie rób ze mnie idioty. - Przerwał jej nieudolną próbę wyjaśnienia.

Dziewczyna cały czas siedziała okrakiem na moich biodrach. Uniosłem się do siadu i ułożyłem dłonie na jej talii. Wzdrygnęła się czując ten dotyk.

- Jaki problem wylosował się w twojej głowie dzisiejszego dnia? - Zapytałem, a wzrok Wincenta od razu powędrował na mnie, równocześnie stając się o wiele bardziej wrogi. Nasz kontakt wzrokowy nie trwał długo, ponieważ oczy chłopaka moment później utkwiły w podłodze.

- Zejdź z niego.

Zoja niemalże natychmiast wykonała polecenie. Odprowadziłem ją wzrokiem ku górze. Nie trzeba było czekać na kontynuację wydarzeń. Za czym zdążyłem wrócić oczami do Wincenta, ten biegł już w moim kierunku. Rzucił się na mnie, wyrywając z maty, wbity wcześniej przez Zoję, nóż. Docisnął mnie do maty. Wolną ręką dociskał moją głowę.

- Odetnę ci łeb. - Zamachnął się ręką, w której trzymał nóż.

Zadał cios, ale w ostatniej chwili został odepchnięty przez Zoję, przez co jedynie lekko zadrasnął moją szyję. Wykorzystałem moment, kiedy stracił orientację i zrzuciłem go z siebie, następnie szybko wstając.

- Pojebało cię?! - Zoja po raz kolejny mocno szarpnęła Aristowem. - Ja to zainicjowałam, jak masz się na kogoś wkurwiać, to na mnie. - Słyszałem za plecami, podchodząc do ściany, na której wisiało kilka luster.

- Kurwa, Wincent, serio?! - Zirytowany dotknąłem rany. Zobaczyłem w lustrze, że na mnie spojrzał. - To głęboka rana, co jak zostanie mi blizna? - Zmarszczyłem brwi. Rana była prawie na środku mojego tatuażu. - Tatuowanie szyi nie jest czymś, co chciałbym powtarzać. - Wymamrotałem zdenerwowany odwracając się ponownie w ich stronę, ciągle uciskając ranę. Wincent uniósł jedną brew ze zdziwienia. - Notabene, może dowiem się wreszcie, kim dla siebie jesteście?

- To mój...

- Nie twój biznes. - Ponownie jej przerwał krzyżując ze mną spojrzenia, co szybko przerwałem, przerzucając wzrok na Zoję.

- Brat? - Nie odpowiedziała. Ani werbalnie, ani niewerbalnie. Jedynie schyliła głowę, uciekając od kontaktu wzrokowego. Miałem ochotę zapytać, czy podłoga tutaj podoba jej się bardziej, niż ta przed moimi drzwiami, nawiązując do dnia, kiedy przyszła prosić mnie o pomoc, ale ubiegł mnie głos Wincenta.

- Skąd wiesz? - Zapytał już bardziej opanowany.

- Po pierwsze musiałbym być debilem, żeby się tego nie domyślić widząc jak ją traktujesz i jak przeżywasz wszystko co z nią związane. - Wystawiłem do góry palec wskazujący, by zakomunikować, że ma mi nie przerywać. - A wbrew temu co uważasz, nie jestem nim. - Chłopak przewrócił oczami. - Po drugie, kilka lat temu dumny Seweryn pochwalił mi się, że jego młodsza siostra wygrała swoje pierwsze ważne zawody w jeździe figurowej. Jeżeli pamięć mnie nie wodzi za nos, był to jeden jedyny raz, kiedy któryś z was wspomniał cokolwiek o waszej siostrze, więc moje wspomnienia gdzieś to zatarły, ale niedawno miałem przyjemność usłyszeć od Zoji historię o tym, jak musiała porzucić swój ukochany sport. Okazuje się, że nie jestem najgorszy z matematyki i potrafię dodać dwa do dwóch. - Przeniosłem spojrzenie na dziewczynę. - A ty mnie okłamałaś.

- Przepraszam, ale...

- Nie obchodzą mnie żadne tłumaczenia. - Speszona przygryzła wargę.

- Dlaczego w ogóle pytałeś, skoro wiedziałeś? - Zapytała nieśmiało.

DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz