Rozdział 9

109 4 0
                                    


5 lat wcześniej

Siedziała na parapecie w sali treningowej. Główne światło było zgaszone, pomieszczenie oświetlały jedynie pojedyncze kinkiety. Bardzo powolnym krokiem wchodziłem w głąb sali, zbliżając się do niej.

- Skronie, górna warga, podbródek, splot, krocze. - Wymieniałem powoli, leniwie. - Celując w te miejsca, zyskasz największe prawdopodobieństwo obezwładnienia. - Czułem jej wzrok na sobie, choć sam na nią nie patrzyłem. Stanąłem przy składziku z białą bronią. Sięgnąłem po miecz, który należał do moich ulubieńców. - Wątroba, płuca, kręgosłup, aorta, tętnica, mózg, nerki, serce. - Przyglądałem się mieczowi, układając go w swojej dłoni. - Miejsca, w które celując, zabijesz.

- Zabiłeś kiedyś kogoś? - Zastygłem. Odłożyłem miecz i odwróciłem się, by na nią spojrzeć.

- Poczujesz większy autorytet, jeżeli odpowiem, że tak?

- Nie wiem, co poczuję. - Zmniejszyłem dystans między nami robiąc kilka kroków w jej stronę. Obserwowała każdy mój ruch. Nachyliłem się nad nią, kładąc dłonie na parapecie po obu stronach dziewczyny.

- Zabiłem. - Odpowiedziałem na pytanie patrząc jej w oczy. - I? - Zapytałem po chwili obustronnego milczenia. - Wstręt? Podziw? - Dopytywałem. - Podniecenie? - Wyszeptałem. Uciekła oczami przerywając nasz kontakt wzrokowy. - Rozgrzej się. - Rzuciłem, odsuwając się od niej.

- Już jestem rozgrzana. - Powiedziała mocno niepewnie, ukradkiem na mnie spoglądając.

- Na worku, dzieciaku. - Sprecyzowałem swoje polecenie, wskazując palcem na worek treningowy.

Wstała i ruszyła we wskazane miejsce. Nie mogłem rozgryźć tej dziewczyny. Raz była pyskata i nachalna, a raz nieśmiała i posłuszna. Ciężko było mi nadążyć za jej zmianami osobowości. I co przepraszam miało oznaczać, że jest już rozgrzana? Minuty mijały. Skończyłem swoją rozgrzewkę szybciej, po czym zacząłem przyglądać się poczynaniom Zoji. Kiedy poczuła, że ją obserwuję, wyraźnie się speszyła.

- Chodź. - Wskazałem na przestrzeń przeznaczoną do sparingów.

- Już dziś będziemy sparingować?

- Ja będę się tylko bronił. Podejdź.

Posłusznie wykonała polecenie i natychmiastowo uniosła gardę. Próbowała wymierzać ciosy zarówno pięściami jak i za pomocą kopnięć. Raz za razem omijałem lub odbijałem jej uderzenia. Odpychając ją kilkukrotnie rzuciłem nią o ziemię. Blokowałem jej ruchy zatrzymując swoje ciosy milimetry od jej ciała, rzucając jednocześnie nazwami części ciała, które wymieniałem wchodząc na salę. Otrzymałaby cios w każde z tych miejsc, gdybym się nie hamował.

- Bezsensu. - Powiedziała, kiedy po raz kolejny próbowała podnieść się z desek. - Nic z tego nie będzie, Wincent miał rację.

- Brakuje ci siły. - Uniosła głowę by na mnie spojrzeć.

- I w tym widzisz największy problem?

- Jesteś naprawdę zwinna, masz dobrą kondycję, nie wiem ile dokładnie czasu poświęciłaś na treningi walki, ale twoja technika wydaje się mieć potencjał, wiesz, co robisz i robisz to całkiem intuicyjnie. Ale jesteś słaba.

- Generalnie to zabrzmiało nawet miło.

- Dla mnie koniec na dziś, ty tu zostań i poćwicz jeszcze sama. Jutro pokażę ci trochę ćwiczeń na siłowni.

- Jeszcze jeden sparing. - Ton brzmiał, jakby była to prośba.

- Do jutra, młoda. - Machnąłem jej ręką, będąc tyłem do niej i kierując się ku wyjściu.

DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz