Juniper Rogers pov.

- Sorry za syf, nikomu nie chciało się sprzątać.

Weszliśmy do środka niewielkiego mieszkania. Chłopak od razu podbiegł do otwartych okien, przez które niewielkimi strużkami lała się woda.

Gdy zdejmowałam buty zauważyłam parę bursztynowych ślepi gapiących się na mnie z komody. Było to bure stworzenie z ciemnymi pręgami na plecach. Z ciemności świeciło białym futerkiem na pyszczku i tego samego koloru skarpetkami na trzech z łapek. Ot kot z ulicy.

Czyli stąd niewielkie zadrapania na przedramieniach rudowłosego gitarzysty. Pewnie jakbym poznała się z resztą zespołu oni również byliby cali podrapani. Już wiem, że mam się nie zbliżać do tamtego puszystego osobnika.

Byliśmy prawie cali przemoczeni, a ja nie miałam nic na zmianę. Już czułam, że mam katar. Dave podał mi coś co chyba miało być ręcznikiem, a w rzeczywistości było jakąś koszulką. Trochę śmierdziała, nie dotknę tym włosów, no sorry.

- Ej, wytrzyj się chociaż. Przeziębisz się jeszcze - uśmiechnął się szeroko, nareszcie wynalazł skądś prawdziwy ręcznik i zaczął mnie dosyć nieporadnie wycierać. Cały czas leciał w prawą stronę, więc co chwilę musiałam pochylać go w lewo by się przypadkiem nie wyjebał.

To było naprawdę słodkie. Poczułam się jak w jakimś romansie nagranym w latach osiemdziesiątych. Klimat mieszkania chłopaków był naprawdę przyjemny ( Pomijając gigantyczny rozpierdol dosłownie wszędzie ). Nie mogę się doczekać zwiedzania pokoju mojego nowego, lecz zarazem starego znajomego. Bo czymś głębszym jeszcze tego nazwać nie można.

Po paru minutach moje włosy były już suche. Czas zająć się tymi Dave'a. Z nimi będzie o wiele mniej roboty. Może dlatego, że gdy szliśmy do mieszkania cały czas pilnował by kryć je przed ulewą. Mokre miał tylko końcówki. Szybko sobie z tym poradziliśmy.

- Hmm... Ubrania chyba całkiem przemokły - pokręcił głową. Na twarzy wymalował się szeroki uśmiech. - Czas najwyższy je zdjąć!

☢️☢️☢️

Lars Urlich pov.

Ja pierdole, czy wszyscy moi kumple muszą mieć takiego downa?

Cliff stoi w deszczu i gapi się w pierdolone chmury, jakby nie zauważył, że napierdzielają takim deszczem, że wystarczą dwie sekundy by był cały mokry.

James zezgonował już z czwarty raz i leży nieprzytomny na podłodze od chyba godziny. Nikt go nawet nie próbował podnieść, schlał się to niech leży chuj jebany.

Na Kirka także nie mogłem liczyć, bo co się nie odezwę to ten mnie zbywa lub ignoruje, cały czas zajmując się tą laską. Gadał z nią i gadał. Ta zdawała się go wręcz ubóstwiać, patrzyła na niego jak na jakiś pierdolony cud natury.

Nie wspominając już o Dave'ie. Gdzie ten rudy chuj?! I kto mu dał klucze do jasnej cholery? Przecież wiadomo, że ich nie przypilnuje. No może nie zgubił kluczy. Zgubił, kurwa, siebie. Jak wyjdzie zaraz z dziury w podłodze to mu tak wypierdolę, że w kosmos poleci.

Zacząłem wkurwiony chodzić po klubie w tą i z powrotem.

- Co tak drepczesz, Lars? - zapytał Cliff, cały mokry stając tuż za mną. - Nie wkurwiaj się, spokojnie.

- Jak mam się, kurwa, nie wkurwiać jak ci debile nie potrafią normalnie funkcjonować?!

- Wyluzuj się. Wypiłeś coś już?

- Aby parę shotów... - burknęłem cicho. - Weź coś powiedz temu lokowanemu kutasowi, że mamy poważny problem! Powiedz mu coś!

- Coś - wzruszył ramionami. - Jak przestanie padać, któryś z nas pójdzie do mieszkania pieszo. Weźmie zapasowe klucze i wróci. Tylko kto?

HIT THE LIGHTS || MetallicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz