❄️Rozdział 5❄️

8 3 0
                                    

❄️Tragiczne wydarzenia❄️
WILL

   Po ostatnich wydarzeniach, myślałem o stanie zdrowia tej dziewczyny. Matteo ponoć miał przerąbane u starego i został wydalony z wolontariatu. Powiedział mi też że na szczęście musi zostać tu te 6 miesięcy. Ma tylko ojca i nie miałby z czego żyć - tym bardziej nie miał jak pojechać do domu.
- Co ci powiedział ? - zapytałem.
- Powiedział mi że trzy dziewczyny zgłosiły pobicie, przeze mnie !
- Człowieku, pobiłeś Carlę, wszyscy już to wiedzą. Na oczach Lucii pobiłeś też Winter, i ty myślisz że wyjdziesz z tego gładko ?
- Tak jak za dawnych lat.
- Matteo, ty bijesz dziewczyny ! Carla nadal leży w szpitalu i ponoć miała zagrożenie zdrowia !
- No i ?
   Ale debil. Sam bym go pierdolnął.
- To i, że zostałeś wydalony z wolontariatu. Przypomnij mi, na ile ?
- Na 5 lat...
- Wcale się nie dziwie. Naprawdę bardzo źle mogło się skończyć z Carlą. Winter działała pod wpływem emocji, chciała odnaleźć zaginioną koleżankę która ostatnio walczyła o życie w szpitalu. Czy ty zdajesz sobie sprawę że gdybyś był pełnoletni, poszedłbyś za kraty ?!
- Ale nie jeste...
- Ale jeżeli Carla by umarła to twój tata za to odpowiada, trafiłbyś do domu dziecka !
   Matteo posmutniał. Żal mi go było ale w tej sytuacji nie mogłem mu w żaden sposób pomóc. Dostał za swoje. Mimo że jest moim przyjacielem, uważałem że należało mu się.

❄️❄️❄️
WINTER

   Usłyszałam już od kilku osób o tym że Matteo został wydalony na ponad 5 lat. Nieźle. Cieszyłam się z tego faktu że już nikogo nie skrzywdzi - w końcu jedyne co się słyszało na tym wolontariacie było to że wydarzyło się coś tragicznego. Pierwszy był mój wypadek z Emily, później zaginięcie i zagrożenie zdrowia Carli a jeszcze później pobicie mnie. Doszły mnie też słuchy że Carla powoli wraca do zdrowia. Jest jeszcze w szpitalu na obserwacji. Leżałam sobie na łóżku i czytałam książkę. Nie mogłam się jednak skupić - myślałam o czymś kompletnie innym. Odłożyłam więc książkę i stwierdziłam że jeszcze sobie bede myśleć.
   Myśleć, myśleć i myśleć.
   Zaczęłam się zastanawiać najpierw jaki jest dzień tygodnia. I jaka jest w ogóle data. Wzięłam telefon i wyszukałam w kalendarzu wszystkie potrzebne dla mnie informacje
22 października, piątek, godzina 14:26. Początek tych wspaniałych dni.
   O mój Boże, to już dzisiaj ! Początek !
   Te uczucie które zawitało w mojej głowie: Radość.
Zimowe ferie to jest jedyna rzecz dzięki której czuję radość. Wreszcie. Zima, śnieg, narty, kocyk i herbatka. Tak długo na to czekałam ! Spojrzałam przez okno żeby zobaczyć czy jest śnieg. Było mnóstwo śniegu. Cały czas padało i padało. Z racji tego że był piątek, chciałam wyjść i poduczyć się do tych mini zawodów. Ubrałam się więc na cebulkę i włożyłam kask żeby go nie zapomnieć. Wyszłam. Poszłam na wyciąg który jechał w kierunku stoku narciarskiego. Wsiadłam do wagonika i pojechałam. Kiedy dotarłam już na sam szczyt - co zajęło mi 5 minut - udałam się do ski roomu. Wzięłam moje biało-czerwone narty i kijki. Kiedy wychodziłam na przeszkodzie stanął on. William.
- Cześć Winter - powiedział.
   Nie zamierzałam mu odpowiadać. Nie chciałam z nim w ogóle rozmawiać.
- Nawet się ze mną nie przywitasz ? Uratowałem Ci dupę...
- Weź nie pierdol.
- Mówię serio. Lucia jak tylko zobaczyła że Matteo Cię bije zwiała.
   Czyli to był jego głos.
- Dzięki, nie trzeba było...
- Czyli chciałaś skończyć tak samo jak Carla ?
Po tej wypowiedzi zamarłam.
- Czyli o wszystkim wiedziałeś ? - zaciekawiłam się.
- Młoda, bawię się w tym gangu już od początków. Przyjęli mnie jak nowego brata.
- Pobiłeś Carlę ?!
- Nie ! Byłem przy tym ale nie umiałem jej pomóc. W każdym bądź razie chłopacy mi na to nie pozwalali. Sam wtedy zwiałem, nie będę Cię okłamywał.
   Zszokowało mnie jego zachowanie. Czy on mówił prawdę ? Nie mogłam mu wierzyć.
- Gdzie się wybierasz ?
- Po co Tobie ta informacja ?
- Dlaczego mówisz do mnie tak ostro ?
- Dlaczego ty się w ogóle do mnie odzywasz ?
   I tak w nieskończoność. Jakieś 5 minut staliśmy i tak mówiliśmy do siebie. Później stwierdziłam że to nie ma sensu i wyszłam. Nie miałam ochoty przebywać w okolicy Williama, nawet jeżeli mu byłam Wdzięczna że mnie uratował, chociaż mogło być to kłamstwo.

❄️❄️❄️

Poszłam na stok. Wpięłam sobie narty i postanowiłam najpierw poćwiczyć normalne zjazdy. Za pierwszym razem poszło mi wspaniale. Reszta razy też była super. Za około 16 razem zobaczyłam że ktoś stoi i się na mnie patrzy. Przymknęłam na to oko, dopóki nie usłyszałam że się ze mnie śmieje - po mojej wywrotce.
   To napewno ktoś z wolontariatu.
   Nagle usłyszałam jego głos.
- Nieźle narciaro - powiedział.
- Czego Ty ode mnie oczekujesz William ? Czy dasz mi kiedykolwiek spokój ?
- Może.
- Ty ze mnie kpisz teraz ?
- Nie tak ostro narciaro.
- Kurwa, nie nazywaj mnie tak !
- Ej, ej, ej, coś Ci zrobiłem ?
- Prześladujesz mnie, to mi zrobiłeś - powiedziałam.
   William się zaśmiał.
- Patrzę tylko jak Ci idzie...
- To dzisiaj i teraz. Ja mówię też o innych dniach lub innych momentach. Dzisiaj w ski roomie to co ? - zauważyłam.
- Przyszedłem po snowboard...
- To gdzie go niby masz ?
   Bingo.
- Em...
- Nie okłamuj samego siebie Will, zostaw mnie. Naprawdę nie chcę narazie z nikim rozmawiać. A z pewnością nie z Tobą.
Odszedł.
   On odszedł. Na mój rozkaz.
- Winter, jeszcze jedno - odezwał się nagle.
   Japierdole.
- Co ?
- Możemy zrobić mini wyścig ?
- Chyba sobie kpisz...
- Odpowiedz może brzmieć „tak" lub „za chwilę"
- Ale ja się na to nie zgadzam !
- To nie żadna z tych odpowiedzi.
- Dobra, tak - powiedziałam. Mam już go naprawdę dość.
- Ale czekaj, pójdę po narty...
   Co on powiedział ?!
- Że po co pójdziesz ?!
- Narty. Jeżdżę na nartach i na snowboardzie...
- O to Ciebie nie pytałam. Zdziwiło mnie to że powiedziałeś „narty" bo z tego co wiem, jeździsz na snowboardzie.
   Popatrzył na mnie i nagle sobie poszedł. Ja postanowiłam w tym momencie jeszcze zjechać i poćwiczyć na ten jego „wyścig" i tak nie miałam u niego szans - miał 18lat i pewnie dłużej jeździł ode mnie.
   Czy serio to było konieczne ?
   Nagle przyszedł. Miałam trochę traumę że wykręci ten sam numer co Emily, przez który wylądowała w szpitalu a ja miałam przebite kijkiem ramię.
- Tylko uważaj dobrze ?
- Narciaro, przecież nie wykręcę Ci tego samego wypadku co Emily.
   Odetchnęłam z ulgą.
- Mamy tylko zjechać. Wiesz co to wyścig nie ?
- Wiem - potwierdziłam. - Będziemy konkurować...
- Do końca - dokończył.
   O co mu chodzi ?
- To na trzy. Raz, dwa...
- TRZY ! - wykrzyknął William po chwili. Ruszyłam troszeczkę później niż on.
   Na początku wygrywał Will. Później go wyprzedziłam ale chwilę później zawsze był przede mną. Nie zależało mi na żadnej wygranej. Zrobiłam to tylko dla świętego spokoju, ale później się przekonałam że go nie zaznam.

❄️ Snowflake of magical feeling ❄️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz