- Nikomu nie ufaj- powiedział zaczesując kosmyk moich włosów za ucho.
- Wiesz, że nikomu nie ufam. Nawet tobie.-mruknęłam.
-Ufasz mi, ale się boisz. - uśmiechnął się lekko, tak jakby tłumaczył coś małemu, naiwnemu dziecku.
-Nie wiesz tego. -powiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
-Ależ wiem. Inaczej nie dopuściłabyś mnie do siebie. Ty nie chodzisz z byle kim. Nawet gdybyś chciała, nie potrafisz rozmawiać z kimś, komu wiesz, że się podobasz. Boisz się, że to zajdzie za daleko, że on się w tobie zakocha, albo co gorsza, że ty go pokochasz. Nigdy nie chciałaś nikogo dopuścić do swojego serca, ale mnie dopuściłaś, więc musisz mi ufać. Wiesz, że nie odejdę.
-A tymczasem to zrobiłeś. - wypomniałam mu.
-Nie na zawsze- zapewnił. Patrzyłam z nadzieją w jego niebieskie oczy. To chyba znaczy, że mi obiecał. Obiecał mi, że wróci.
Szkoda tylko, że to był kolejny głupi sen.
Postawowiłam zaryzykować. I to bardzo. Nie chodzi mi o skok na bungee (choć to fajna zabawa) ale raczej o coś gorszego.
Jak zwykle obudziłam się w środku nocy, postanowiłam to wykorzystać. Zarzuciłam na siebie bluzę, w której kieszeń tym razem włożyłam pistolet na gaz i wybrałam się na spacer. Nie powinnam go była brać, skoro chciałam dać się im złapać, ale nie mogłam się powstrzymać. Tak samo jak normalny człowiek nie potrafi sam sie utopić. Nie ma szans by z własnej woli się utopił, zawsze wypłynie wbrew woli na powierzchnię. Chęć życia zawsze jest najsilniejsza, no chyba, że chodzi o miłość. Z nią nigdy nic nie wiadomo.
Na palcach wyszłam z mieszkania, by nie obudzić Harrego i po chwili już byłam na zewnątrz. Nagle przypomniałam sobie tę noc, kiedy ktoś mnie gonił. Brzuch mnie bolał ze strachu, kurczowo trzymałam się pistoletu w kieszeni. Z mocno bijącym sercem zaczęłam iść przed siebie. Co ja robię? A co jeśli on nie przyjdzie? Miałam przeczucie, że on nie odszedł tak po prostu, bo mnie nie kocha, ale, że w to jest ktoś jeszcze zamieszany. Nick mówił, żebym uważała na siebie, ciągle się martwił, nie pozwalał mi nigdzie samej wychodzić, nawet chciał mnie gdzieś wywieźć, po czym zniknął. Pytanie dlaczego? Coś mi grozi? Ale dlaczego akurat mi? Nie zadzierałam z żadną mafią czy czymś, a kiedy jacyś goście mnie porwali zrobili to tylko po to, by zwabić Nicka... Więc może powinnam dać się im złapać. Wtedy on by po mnie przyszedł, prawda? A co jeśli on po prostu miał jakieś problemy z głową? Może ma schizofrenię... Ta, mogłabym wziąć to pod uwagę, gdyby nie to, że sama widziałam i czułam jak mnie skopali, gdy byłam ich zakładnikiem.
Ugh czyli zostaje mi tylko zwabienie go. Mam się im dać złapać? Może to któryś z ludzi Garego mnie gonił tamtej nocy... Albo Chrisa. Cholera, nawet nie wiedziałam kim są ci goście, czego ode mnie i Nicka chcą i jak się stamtąd wydostałam. Obudziłam się u siebie w domu, podobno Alex mnie tam zawiózł, podając się za policjanta, ale jakim cudem wydostałam się z tamtej hali. Kto po mnie przyjechał? Jak mnie uwolnił? I co się stało z Garym? Bo chyba on tak łatwo nie pozwoliłby mnie wypuścić. Czemu Nick nie chciał mi tego wyjaśnić?
-Kogo my tu mamy? - nagle tuż przede mną znalazł się jakiś facet przerywając moje kontemplacjie. Serce mi podskoczyło do gardła. Prawą ręką sięgnęłam do kieszeni, ale zanim wyjęłam pistolet zmierzyłam faceta wzrokiem. Gość wyglądał na jakieś 30 lat, był chudy i ubrany jedynie w dżinsy i koszulkę na ramiączka, choć na dworze bylo mniej niż 19 stopni. Nie było mu zimno, co znaczy, że był upity. To nie mógł być człowiek Chrisa. Wyjęłam rękę z kieszeni. Nie bałam się upitych ludzi, wiedziałam, że wystarczy ich skopać i po prostu uciec, a oni nie są nawet zdolni porządnie mnie zlać.
-Spadaj- warknęłam wymijając blondyna cały czas gotowa psiknąć mu gazem w oczy.
-Gdzie ci się tak śpieszy? Porozmawiajmy. - wybełkotał łapiąc mnie za nadgarstek.
-Nie dotykaj mnie- warknęłam przez zęby, ale gość nie reagował. Wyrwałam mu się całą sobą powstrzymując się od użycia gazu. To tylko upity i napalony gość. Tak... Tylko.
Przyspieszyłam kroku i szłam przed siebie. Po paru minutach gdy spojrzałam w tył z ulgą mogłam stwierdzić, że gość sobie odpuścił. Jeszcze chwilę oglądałam się za siebie, ale naprawdę go nie było. Może poszedł szukać kogos innego do zgwałcenia.
Jeszcze jakiś czas szwędałam się po mieście, ale już nic ciekawego mnie nie spotkało. Minęłam nie raz parę osób z nadzieją, że to ktoś na kogo czekam, ale nikogo nie spotkałam. Więc nie marnując cennego czau, ktory powinnam wykorzystać na spanie, wróciłam do domu, wspięłam się po schodach na 3 piętro, weszłam do mieszkania i cicho zamknęłam za sobą drzwi.
-Gdzie byłaś? - usłyszałam głos Harrego za sobą. Podskoczyłam ze strachu. Cholera, wpadłam.
Powoli odwróciłam się do niego desperacko próbując wymyślić jakieś dobre kłamstwo.
-Poszłam po... Kolę do automatu na pierwszym piętrze.-powiedziałam nie patrząc mu w oczy. Cholera, musze się nauczyć kłamać.
-Po co ci pistolet? - zignorował moje kłamstwo i sięgnął do mojej kieszeni. Odsunęłam się szybko do tyłu wpadając na drzwi.
-Harry.. - zaczęłam, ale mi przerwał.
-Nie powinnaś łazić w nocy po mieście-podszedł do mnie.
W Nicka sie bawisz? -. -
-Nie możesz mi tego zabronić- warknęłam.
-To prawda- cofnął się lustrując mnie wzrokiem pewnie sprawdzając czy nic mi nie jest. Przeczesał włosy ręką.-Nie kuś losu- mruknął w końcu . Szkoda tylko, że właśnie o to mi chodziło.
-Idę spać - oznajmiłam ignorując jego słowa i poszłam do ciepłego łóżka. Wiedziałam, że Harry się tylko o mnie martwił, ale miałam dość tego, że każdy mi czegoś zabrania. Przecież to moje życie! A ja chcę znaleźć Nicka i nic mnie przed tym nie powstrzyma.
Mam parę spraw: ^^
*Pewnie zauważyliście, że częściej dodaje rozdziały. To dlatego, że chcę wam wynagrodzić, te kilka tygodni czekania na rozdział :**
*Przepraszam za błędy. Spodobało mi się pisanie na komórce, co daje większe prawdopodobieństwo do zrobienia literówki. Mam nadzieję, że to przeżyjecie.
* Widziałam, że parę osób jest niezadowolonych, że dodałam Harrego. To mało oryginalne i chciałam was za to przeprosić. Mogę zrobić tak, że Jane da mu jakąś ksywkę.. Nwm. Nie mogę tego już zmienić, a jeśli zmiana jego imienia wam umili czytanie, to proszę skomentujcie to :** (robię to tylko dla was)
*I coś jeszcze... Zauważyłam, że sporo osób przestało gwiazdkować, komentować, a nawet czytać moje opowiadanie po tym jak Nick odszedł. Przykro mi, że tak to wygląda... Jeśli was to zachęci, to ten rozdział był ostatnim (albo przed ostatnim. Zobaczymy jak to mi wyjdzie xd) rozdziałem przed akcją. Do następnego :**
CZYTASZ
Uprowadzona
RomanceCo byś zrobiła, gdyby sexowny brunet nagle wparował do twojego samochodu i pod groźbą strzelenia ci między oczy wymagał od ciebie byś go pocałowała? W jednej chwili całe dotychczasowe życie szesnastoletniej Jane i jej wrodzony optymizm zostaje podd...
