Sen, informacje + 13

49 3 0
                                    

Obudziłam się i wstałam momentalnie. Miałam dziwne przeczycie więc pobiegłam do garażu. Zobaczyłam tam 4 chłopaków.

- Już się obudziłaś El - zauważył Alex.

- Fajnie, że przyszłaś - podszedł do mnie ten którego nie znałam i pocałował mnie w policzek.

Momentalnie się odsunęłam.

- Co jest El? - zapytał Luke, marszcząc brwi.

Jestem mocno zdezorientowana. Nazywają mnie jakąś El. A ten czwarty chłopak to zapewne Bobby. Tyle, że on powinien mieć ponad 40 lat. Spojrzałam na nich zdziwiona.

- Przecież wy umarliście - powiedziałam.

Popatrzyli po sobie.

- Musiałaś mieć bardzo dziwny sen - zaśmiał się Reggie.

- Jak widzisz, żyjemy, mamy się świetnie i właśnie mieliśmy zacząć próby do Orpheum - powiedział Luke.

Rozszerzyłam oczy. Cofnęłam się w czasie? 

- Nie, nie, nie, nie - pokręciłam głową.

Spojrzeli na mnie dziwnie.

 - Byłaś bardzo szczęśliwa, że zagramy. A zwłaszcza jak się okazało, że nasz występ nie koliduje z twoim występem - Alex zmarszczył brwi.

- Jakim występem? - zapytałam.

- Dostałaś rolę Clary w Dziadku do orzechów - Bobby zmarszczył brwi.

Zamglił mi się obraz. Usłyszałam tylko jak krzyczą: El!

Poderwałam się gwałtownie i rozejrzałam. Byłam w pokoju Julie. Szybko wystrzeliłam do garażu, by zobaczyć czy wszystko się zgadza. W studiu zobaczyłam 3 chłopaków. Pytanie, czy są duchami?

- Y/N? Co tu robisz tak późno? - zapytał Reggie.

Odetchnęłam głęboko i usiadłam obok nich na kanapie.

- Dzięki Bogu, że nie żyjecie - powiedziałam cicho. - Miałam dziwny sen. Mogę spać tutaj? - zapytałam.

- Jasne - odpowiedział Luke.

Położyłam swoją głowę na jego udach i nim się obejrzałam zasnęłam ponownie. 

Rozwalony samochód. Podeszłam bliżej, obok leżał czarny worek. Spojrzałam na rejestrację. Samochód mojej mamy.....

Przebudziłam się gwałtownie, nabierając powietrza. Gdy tylko wzrokiem napotkałam te piękne i jedyne w swoim rodzaju brązowe tęczówki, uspokoiłam się lekko. Szybko sprawdziłam czy w kieszeni piżamy mam telefon. Wyjęłam go i drżącymi dłońmi wybrałam numer mamy. Włączyła się poczta głosowa. Wybrałam numer brata. Odebrał po 1 sygnale.

- Pedro, czy z mamą wszystko w porządku? - zapytałam drżącym głosem.

Usłyszałam głuchą ciszę.

- Pedro!? - zapytałam.

- Kochanie, Pedro powiedział, że chciałaś ze mną porozmawiać - powiedziała mama po drugiej stronie.

- Chciałam tylko powiedzieć, że kocham cię mamo - powiedziałam.

- Ja ciebie też skarbie. A teraz wracaj spać. Dobranoc - pożegnała się.

- Dobranoc mamo - również się pożegnałam rozłączyłam.

Zasnęłam z wymęczenia. Tym razem jednak nic mi się nie śniło. Obudziłam się na kanapie w garażu, przykryta kocem, oparta o Luka. Nikogo poza nami nie było.

- Dzień dobry księżniczko - pocałował mnie w czoło.

- Dzień dobry - usiadłam prosto i lekko się przeciągnęłam.

Nachyliłam się w stronę Luka i go pocałowałam. On oddał pocałunek, przyciągając mnie bliżej siebie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach, nadal go całując. Wplątałam dłonie w jego włosy. On swoje położył na mojej talii i przysunął jeszcze bliżej siebie. Na chwilę przerwaliśmy by zaczerpnąć powietrza, po czym wróciliśmy do pełnego miłości pocałunku. Jego ręce zeszły na moje biodra, przyciągając mnie jeszcze bliżej do niego o ile było to możliwe. Jak ponownie zabrakło nam powietrza to lekko odsunęliśmy się od siebie. Oparliśmy o siebie swoje czoła i uśmiechnęliśmy. Zaczęłam wstawać, ale Luke z powrotem pociągnął mnie na kanapę.

- Nie idź - jęknął niezadowolony, przytulając mnie do swojego torsu.

- Muszę się uszykować do szkoły skarbie - odpowiedziałam mu i odwróciłam się do niego przodem.

Spojrzał na mnie swoimi oczkami szczeniaczka.

- Ale, jak chcesz to możemy iść na randkę, jak wrócę - zaproponowałam mu.

Lekko się rozweselił i pokiwał głową. Cmoknęłam go w usta i wstałam z kanapy, po czym wyszłam z studia. Poszłam do pokoju Julie by zacząć się szykować do szkoły. Ogarnęłam twarz i lekko się pomalowałam. Ubrałam czarne, krótkie ogrodniczki, żółty top sięgający mi pod szyję i na to zarzuciłam białą koszulę na krótki rękaw. Ubrałam jeszcze moje czarne Conversy za kostkę. Zgarnęłam plecak i poszłam do kuchni gdzie był już Rey.

- Cześć Rey - przywitałam się z nim.

- Cześć Y/N - przywitał się i położył na stole naleśniki z czekoladą, truskawkami, malinami i bananami - Śniadanie - oznajmił mi.

Usiadłam przy stole i szybko pochłonęłam, bo inaczej się tego nie da nazwać, moje śniadanie.

- Przepyszne - skomentowałam i skierowałam się w stronę drzwi - Miłego dnia! - pożegnałam się z nim.

Postanowiłam pójść jeszcze do Starbucksa bo miałam masę czasu. Zamówiłam frappuccino, bo jest trochę za ciepło na normalną kawę. Wzięłam moje zamówienie i wolnym krokiem zaczęłam kierować się do szkoły. Obok mnie pojawił się Luke.

- Pięknie wyglądasz - stwierdził.

Zerknęłam tylko na niego i uniosłam delikatnie kąciki ust. Podszedł do mnie i splótł nasze palce razem. Byłam kilkadziesiąt metrów od budynku szkoły, gdy Luke pociągnął mnie za rękę przez co odbiłam się lekko od jego klatki piersiowej. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego oczy. On natomiast umieścił swoje dłonie po bokach mojej twarzy i mnie czule pocałował. Zachichotałam cicho.

- A co ty dzisiaj taki całuśny? - zapytałam go.

- Brakuje mi czułości i dotyku - wyjaśnił i mnie przytulił, opierając swoją brodę na czubku mojej głowy.

Wtuliłam się w niego i westchnęłam. Z niechęcią się odsunęłam.

- Muszę już iść - powiedziałam szeptem.

Spojrzałam w jego oczy i pocałowałam w usta na pożegnanie.

- Do zobaczenia - pożegnałam się z nim i odeszłam w stronę budynku.

--------------------------------------------------------------------------------

Ahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh. Ta miłość. Sama jej nie mam, nie miałam a opisuję. Taką relację bym chciała mieć. Ale cóż zawsze zostało nam marzyć prawda? 

A poza tym     fikcyjni chłopcy > normalni chłopcy

Mam rację?

Całusy

Kocham was <3

I wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet! <3














Muzyczne DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz