Obudziłam się i wstałam momentalnie. Miałam dziwne przeczycie więc pobiegłam do garażu. Zobaczyłam tam 4 chłopaków.
- Już się obudziłaś El - zauważył Alex.
- Fajnie, że przyszłaś - podszedł do mnie ten którego nie znałam i pocałował mnie w policzek.
Momentalnie się odsunęłam.
- Co jest El? - zapytał Luke, marszcząc brwi.
Jestem mocno zdezorientowana. Nazywają mnie jakąś El. A ten czwarty chłopak to zapewne Bobby. Tyle, że on powinien mieć ponad 40 lat. Spojrzałam na nich zdziwiona.
- Przecież wy umarliście - powiedziałam.
Popatrzyli po sobie.
- Musiałaś mieć bardzo dziwny sen - zaśmiał się Reggie.
- Jak widzisz, żyjemy, mamy się świetnie i właśnie mieliśmy zacząć próby do Orpheum - powiedział Luke.
Rozszerzyłam oczy. Cofnęłam się w czasie?
- Nie, nie, nie, nie - pokręciłam głową.
Spojrzeli na mnie dziwnie.
- Byłaś bardzo szczęśliwa, że zagramy. A zwłaszcza jak się okazało, że nasz występ nie koliduje z twoim występem - Alex zmarszczył brwi.
- Jakim występem? - zapytałam.
- Dostałaś rolę Clary w Dziadku do orzechów - Bobby zmarszczył brwi.
Zamglił mi się obraz. Usłyszałam tylko jak krzyczą: El!
Poderwałam się gwałtownie i rozejrzałam. Byłam w pokoju Julie. Szybko wystrzeliłam do garażu, by zobaczyć czy wszystko się zgadza. W studiu zobaczyłam 3 chłopaków. Pytanie, czy są duchami?
- Y/N? Co tu robisz tak późno? - zapytał Reggie.
Odetchnęłam głęboko i usiadłam obok nich na kanapie.
- Dzięki Bogu, że nie żyjecie - powiedziałam cicho. - Miałam dziwny sen. Mogę spać tutaj? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedział Luke.
Położyłam swoją głowę na jego udach i nim się obejrzałam zasnęłam ponownie.
Rozwalony samochód. Podeszłam bliżej, obok leżał czarny worek. Spojrzałam na rejestrację. Samochód mojej mamy.....
Przebudziłam się gwałtownie, nabierając powietrza. Gdy tylko wzrokiem napotkałam te piękne i jedyne w swoim rodzaju brązowe tęczówki, uspokoiłam się lekko. Szybko sprawdziłam czy w kieszeni piżamy mam telefon. Wyjęłam go i drżącymi dłońmi wybrałam numer mamy. Włączyła się poczta głosowa. Wybrałam numer brata. Odebrał po 1 sygnale.
- Pedro, czy z mamą wszystko w porządku? - zapytałam drżącym głosem.
Usłyszałam głuchą ciszę.
- Pedro!? - zapytałam.
- Kochanie, Pedro powiedział, że chciałaś ze mną porozmawiać - powiedziała mama po drugiej stronie.
- Chciałam tylko powiedzieć, że kocham cię mamo - powiedziałam.
- Ja ciebie też skarbie. A teraz wracaj spać. Dobranoc - pożegnała się.
- Dobranoc mamo - również się pożegnałam rozłączyłam.
Zasnęłam z wymęczenia. Tym razem jednak nic mi się nie śniło. Obudziłam się na kanapie w garażu, przykryta kocem, oparta o Luka. Nikogo poza nami nie było.
- Dzień dobry księżniczko - pocałował mnie w czoło.
- Dzień dobry - usiadłam prosto i lekko się przeciągnęłam.
Nachyliłam się w stronę Luka i go pocałowałam. On oddał pocałunek, przyciągając mnie bliżej siebie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach, nadal go całując. Wplątałam dłonie w jego włosy. On swoje położył na mojej talii i przysunął jeszcze bliżej siebie. Na chwilę przerwaliśmy by zaczerpnąć powietrza, po czym wróciliśmy do pełnego miłości pocałunku. Jego ręce zeszły na moje biodra, przyciągając mnie jeszcze bliżej do niego o ile było to możliwe. Jak ponownie zabrakło nam powietrza to lekko odsunęliśmy się od siebie. Oparliśmy o siebie swoje czoła i uśmiechnęliśmy. Zaczęłam wstawać, ale Luke z powrotem pociągnął mnie na kanapę.
- Nie idź - jęknął niezadowolony, przytulając mnie do swojego torsu.
- Muszę się uszykować do szkoły skarbie - odpowiedziałam mu i odwróciłam się do niego przodem.
Spojrzał na mnie swoimi oczkami szczeniaczka.
- Ale, jak chcesz to możemy iść na randkę, jak wrócę - zaproponowałam mu.
Lekko się rozweselił i pokiwał głową. Cmoknęłam go w usta i wstałam z kanapy, po czym wyszłam z studia. Poszłam do pokoju Julie by zacząć się szykować do szkoły. Ogarnęłam twarz i lekko się pomalowałam. Ubrałam czarne, krótkie ogrodniczki, żółty top sięgający mi pod szyję i na to zarzuciłam białą koszulę na krótki rękaw. Ubrałam jeszcze moje czarne Conversy za kostkę. Zgarnęłam plecak i poszłam do kuchni gdzie był już Rey.
- Cześć Rey - przywitałam się z nim.
- Cześć Y/N - przywitał się i położył na stole naleśniki z czekoladą, truskawkami, malinami i bananami - Śniadanie - oznajmił mi.
Usiadłam przy stole i szybko pochłonęłam, bo inaczej się tego nie da nazwać, moje śniadanie.
- Przepyszne - skomentowałam i skierowałam się w stronę drzwi - Miłego dnia! - pożegnałam się z nim.
Postanowiłam pójść jeszcze do Starbucksa bo miałam masę czasu. Zamówiłam frappuccino, bo jest trochę za ciepło na normalną kawę. Wzięłam moje zamówienie i wolnym krokiem zaczęłam kierować się do szkoły. Obok mnie pojawił się Luke.
- Pięknie wyglądasz - stwierdził.
Zerknęłam tylko na niego i uniosłam delikatnie kąciki ust. Podszedł do mnie i splótł nasze palce razem. Byłam kilkadziesiąt metrów od budynku szkoły, gdy Luke pociągnął mnie za rękę przez co odbiłam się lekko od jego klatki piersiowej. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego oczy. On natomiast umieścił swoje dłonie po bokach mojej twarzy i mnie czule pocałował. Zachichotałam cicho.
- A co ty dzisiaj taki całuśny? - zapytałam go.
- Brakuje mi czułości i dotyku - wyjaśnił i mnie przytulił, opierając swoją brodę na czubku mojej głowy.
Wtuliłam się w niego i westchnęłam. Z niechęcią się odsunęłam.
- Muszę już iść - powiedziałam szeptem.
Spojrzałam w jego oczy i pocałowałam w usta na pożegnanie.
- Do zobaczenia - pożegnałam się z nim i odeszłam w stronę budynku.
--------------------------------------------------------------------------------
Ahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh. Ta miłość. Sama jej nie mam, nie miałam a opisuję. Taką relację bym chciała mieć. Ale cóż zawsze zostało nam marzyć prawda?
A poza tym fikcyjni chłopcy > normalni chłopcy
Mam rację?
Całusy
Kocham was <3
I wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet! <3
CZYTASZ
Muzyczne Dusze
FanfictionDziewczyna, która nie tylko widzi duchy. A gdyby potrafiła je dotknąć? Co by się stało gdyby istniał człowiek z możliwościami większymi od Caleba? Czy odnajdzie swoje powołanie? Tego się dowiesz tutaj!