Czekałam razem z Julie aż chłopcy ponownie pojawią się w studiu. W końcu się teleportowali.
- I co? Willy się pojawił? Zrobił co miał zrobić? Obejrzeli nasze wideo? - zapytała Julie.
- Wow spokojnie - uspokoił ją Alex.
- Powinni do ciebie zadzwonić ...... teraz - chłopcy wskazali palcami na telefon.
Po kilku sekundach telefon faktycznie zadzwonił. Najpierw zaczęliśmy skakać z radości, ale potem Julie odebrała telefon.
- Halo? - zapytała dziewczyna.
- Dzień dobry czy rozmawiam z Julie, z Julie And The Phantoms? - zapytała kobieta z drugiej strony.
- Tak - Julie potwierdziła.
- Mówi Natasha z The Orpheum. Dzwonię z pytaniem czy moglibyście zagrać dziś wieczorem? - zapytała.
- Jasne, nie ma problemu - odpowiedziała moja przyjaciółka.
- Dobrze, to dziękuję i do zobaczenia - kobieta pożegnała się.
- DO zobaczenia - Jules odpowiedziała i zakończyła połączenie - ZAGRAMY W THE ORPHEUM!!!
Złapałam Julie za ręce i zaczęłyśmy skakać. Gdy emocje lekko opadły wzięliśmy się za piosenki i próby. Chłopcy znikną po jednej piosence, a my po jednej piosence schodzimy więc trzeba jakąś dobrą wybrać. Po wybraniu piosenki i próbach do 2,5 godziny przed koncertem, poszłam do pokoju wybrać sukienkę. W oko wpadła mi granatowa sukienka na cienkich ramiączkach z tiulem. Do połowy uda. Tiulu nie było za dużo ale tiul tiulował. Do torby którą wzięłam ze sobą wpakowałam trochę kosmetyków i oczywiście getrowe spodenki. Sukienkę włożyłam w pokrowiec i razem z torbą zaniosłam do samochodu. Poszłam jeszcze po raz ostatni przed koncertem do studia. Weszłam do środka i spojrzałam na chłopaków. Podeszłam do każdego z nich i dałam przytulasa. Do Luka podeszłam jako ostatniego. Gdy objął mnie ramionami to spojrzałam w górę.
- Będziesz tam na mnie czekał? - zapytałam go cicho.
- Oczywiście słońce, zawsze - odszepnął.
Łzy pojawiły mi się w oczach i przytuliłam się do niego mocniej.
- Będę tęsknić - westchnęłam starając się uspokoić.
Chłopak pogłaskał mnie po plecach. Uniosłam głowę, stanęłam na palcach, złapałam jego twarz w dłonie i czule pocałowałam.
- Do zobaczenia - powiedziałam wychodząc i machając im.
Wsiadłam do samochodu gdzie był już Rey, Carlos i Julie. Szybko dojechaliśmy na miejsce. Ja jak najszybciej mogłam to się przebrałam i umalowałam. Jako makijaż dałam róż, rozświetlacz, bronzer, błyszczący cień i granatowy eyeliner. Chłopcy jednak przez długi czas nie przychodzili. Postanowiłam więc wyjść przed Orpheum i poszukać kogoś kto mógłby coś o tym wiedzieć. Zobaczyłam chłopaka, który opisowo pasował do WIlly'ego.
- Willy? - zapytałam niepewnie.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i podszedł do mnie.
- Ty mnie widzisz? - zapytał zdziwiony.
Odetchnęłam z ulgą.
- Jak dobrze, że to ty. Myślę, że coś złego stało się chłopakom. Ale mam przeczucie, że oni jeszcze nie zniknęli - wyjaśniłam mu szybko.
Chłopak zaczął szybko myśleć, aż jego twarz wyraziła, że wpadł na pomysł.
- Choć za mną - machnął ręką.
W czasie naszej szybkiej drogi do miejsca docelowego wyjaśnił mi o co chodzi z Calebem i całą tą sprawą. Powiedział jak się dostać do klubu i że mi z tym pomoże, ale później będę zdana na siebie. Zgodziłam się na to. Weszliśmy do klubu i się rozdzieliliśmy. Ja zaczęłam iść za kulisy, a chłopak gdzieś się ulotnił. Doszłam pod scenę akurat jak wyskoczył na niej Alex. Gdy wszyscy chłopcy byli na scenie to ja na nią weszłam. Podeszłam do Caleba i walnęłam go z prawego sierpowego w twarz. Mężczyzna upadł i spojrzał na mnie zszokowany.
- To mój boys band. Znajdź se swój - rzuciłam do niego - Zwijamy się chłopcy -
Oni się uśmiechnęli i zgodzili ze mną.
- Oby do nie zobaczenia Cale-cale - pożegnałam się i razem z Lukiem teleportowałam się na scenę, bo Alex i Reggie już to zrobili.
Akurat weszliśmy idealnie w refren. Wrażenia podczas koncertu były cudowne. Zakończyliśmy piosenkę razem z Lukiem śpiewając do jednego mikrofonu patrząc sobie głęboko w oczy. Ukłoniliśmy się wszyscy razem i chłopcy zniknęli. Ja zostałam na scenie. Przyjęłam brawa razem z Julie. Impreza jeszcze trochę się toczyła, ale ja, Julie, Ray i Carlos postanowiliśmy się zwinąć wcześniej. Razem z dziewczyną stwierdziłyśmy, że chcemy jeszcze przejść się do studia. Otworzyłyśmy drzwi, ale nawet nie zapalałyśmy światła. Zaczęłyśmy dziękować chłopakom mimo tego, że ich z nami nie było.
- Dzięki - wydobył się głos ze środka.
- Stary - odpowiedziały na to dwa głosy.
Zapaliłam światło by ujrzeć trzy zdewastowane duchy na podłodze.
- Co wy tu robicie? - zapytałam zdziwiona.
- Nie zniknęliśmy po koncercie - powiedział Luke.
- Najwyraźniej koncert w Orpheum to nie była nasza niedokończona sprawa - powiedział Alex.
- 0:1 dla Caleba - prychnął z łzami w oczach Reggie.
- Na pewno da się coś zrobić - chłopcy dostali porcję wstrząsów - Musicie się ratować. Idźcie do Caleba. Ratujcie się. No co tak leżycie! - Julie podniosła głos.
- Nie będziemy robić muzyki bez was. Bo bez was nie warto - powiedział Luke wstając.
W emocjach ja i Julie przytuliłyśmy Luka. CO było dziwne nawet gdy ja go puściłam to Julie mogła go dotknąć. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Luke zaczął się świecić. Obejrzał swoje dłonie.
- Czuję się silniejszy - powiedział patrząc na nas.
- Alex, Reggie chodźcie tutaj - przywołałam ich.
Przytuliliśmy się wszyscy, a oni zaczęli błyszczeć złotym światłem. Na chwilę się od nas odsunęłi i spojrzeli na swoje nadgarstki. Jakaś pieczęć uniosła się z ich nadgarstków i rozpłynęła w powietrzu.
- Jesteśmy wolni - powiedział słabo Luke.
- Może jeszcze jeden przytulas? - zaproponował Reggie.
Uśmiechnęliśmy się i przytuliliśmy.
- Graliśmy w The Orpheum - uświadomiłam ich podekscytowana.
Zaczęliśmy skakać w kółku ze szczęścia.
============================
Stwierdziłam, że nie zrobię Polsatu w połowie rozdziału ;)
Kocham was <<<333
CZYTASZ
Muzyczne Dusze
FanficDziewczyna, która nie tylko widzi duchy. A gdyby potrafiła je dotknąć? Co by się stało gdyby istniał człowiek z możliwościami większymi od Caleba? Czy odnajdzie swoje powołanie? Tego się dowiesz tutaj!