DIANA

9 3 0
                                    

Poniedziałek 19.06

Powoli zbliżał się wieczór. Wieczór...Cóż może dla mnie znaczyć wieczór? Pora dnia o której zwykle jem kolacje i oglądam filmy. Żyjąc w Manchester beztrosko i swobodnie. Nie miałam świadomości, że ten wieczór może być moim ostatnim. Od zawsze wiedziałam, że dla Alana byłam ostatnim wyborem. 

Tym wyborem z najgorszej półki. On był dla mnie kimś więcej niż kolega a ja dla niego nikim. 

Byłam umówiona z nim w moim domu. Nie, nie czułam się tu bezpieczna jednak wiedziałam, że razem możemy dać radę. 

Nie minęło piętnaście minut kiedy pojawił się w domu mojej kuzynki. Kiedy przyszedł pomógł mi rozłożyć nam łóżko w salonie. Z szuflady wyciągnęłam kolorowe napoje i postawiłam obok rozłożonej w łóżko sofy. On się bał - widziałam to. Nie dało się ukryć. Zresztą dopiero co wrócił ze szpitala a już będzie musiał ponownie walczyć o swoje życie.

- Chciałbym wrócić do Hiszpanii - odparł zmęczony - Mam dość...

- Alan nie martw się razem damy radę - chciałam go przytulić jednak by to dziwnie wyglądało

Pokiwał niepewnie głową. Włączyłam film. Tak oto minęły dwie godziny. Byłam nieco zmęczona. Zamknęłam ciężkie powieki i chciałam zasnąć na chwilę. Zasnęłam.

                                                                            ***

Poczułam jak ktoś trzęsie mną. To był przerażony Alan. 

- Ktoś nas obserwuje - szepnął 

Wstałam chociaż byłam nadal zmęczona. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie dostrzegłam. Postanowiłam wstać na równe nogi. Poszłam do kuchni i wyjęłam mały nóż. Były jednym z najostrzejszych które posiadała moja ciocia.

Alan również wstał i cicho chciał się również zaopatrzyć w jakąś broń. Nic innego nie mieliśmy. No bo przecież kto by sie spodziewał. 

Nagle z ciemnego pokoju usłyszałam czyiś krok. Serce waliło mi jakby było opętane. Drżałam ze strachu. Nogi trzęsły się, że ledwo się na nich utrzymywałam. Po chwili wyszedł. Nie umiałam określić płci. Miał maskę klauna i był cały ubrany na czarno. Był średniego wzrostu. W prawej ręce trzymał bardzo duży nóż. W tej samej sekundzie pobiegł w naszą stronę. Weszłam na kuchenkę. Jednak ja nie byłam jego celem. To Alan był...

Ja to w sumie nic nie robiłam. Alan stał na sofie i uciekał przed mordercą który chciał mu wbić nóż prosto w brzuch. Tam był jego cel. Bo tam była duża rana Alana która nie do końca się jeszcze zagoiła po ostatnim razie. 

- Gdzie jest Nadien łysa pało?! - warknął Alan który kopnął właśnie zabójce z głowę

Przewrócił się.

- Nadien? - zaśmiał się głośno - Hahaha Nadien nie żyje idioto! - krzyknął i wstał

- Co do chuja jej zrobiliście?! - krzyknął Alan uciekając w moja stronę

- Fajna suka z niej była chociaż nie była posłuszna tak jak ona zginie tak i wy zginiecie - wstał i poszedł w naszą stronę

Nagle znowu z pokoju Harper wyszła jeszcze jedna osoba. Wyglądała zupełnie tak samo jak ten mężczyzna. Jednak była niższego wzrostu. Podszedł do mnie gdy nie patrzyłam w tamtą stroną. Odwrócił mnie i zapytał:

- Co nudzisz się kochanie?

Walnął mnie pięścią twarz. Potem tylko mnie kopał w brzuch i głowę. Krew lała się ze mnie bardzo długo. Wszystko mnie bolało. 

Gdzie jest Alan? Pomocy!

I tak krzyczałam długo w myślach.





TELEPHONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz